24 gru 2013

Czas

Czas to taki byt bez istnienia. Określa się nim wiele, a wciąż go nie ma. Czasem można wyprzedzać fakty, snuć plany w myślach, zapisywać je na kartkach, a czas niezmiennie stoi, tykając wskazówkami zegara.
Czas, którego nie ma przychodzi w czasie odpowiednim.
Na swój początek znajdzie chwilę i na koniec. Wejdzie w okres dziecięctwa i buntu i dorosłości, a pod koniec spojrzy prosto w twarz pytając: "I na co teraz masz czas?".

Czas bezbłędnie uczy i pozwala doświadczać, zapisuje na twarzy to co i w sercu. Czas biegnie i stoi w miejscu, a czasem zwyczajnie się wlecze choc chciałoby się by się pośpieszył. Czasu nie mam i mam go jednocześnie. I to czas właśnie śnił mi się niedawno. Ten, który spojrzał mi w oczy będąc pięćdziesięciolatkiem i spytał "Co teraz?'.

Mój czas coraz częściej mnie o to pyta. Pyta mnie 'Co dalej?'.

22 gru 2013

Życzenia Świąteczne

Każdego roku przeżywamy te same święta. Każda religia, grupa etniczna, a nawet mała społeczność przyjaciół ma swój rytm, swoje rytuały. Chrześcijanie obchodzą piękne Święta. Święta Narodzenia Boga.
To dziwny czas, pełen czaru i napięcia, pragnień i oczekiwania.

Dla Kobiet jest to często czas bieganiny i wzmożonej pracy w domu. A ja życzę każdej Kobiecie by spoczęła. Życzę byś zdobyła się na odpoczynek, na to by spojrzeć na swoje dłonie, swoją twarz, swoje nogi i oddała się zadumie nad tym co jest treścią owego Święta.

Narodziny są dla każdej kobiety doświadczeniem indywidualnym i niepowtarzalnym. Jak więc wielkim doświadczeniem są narodziny Boga?

Życzę Tobie spotkania z własnym sercem, z własnym ciałem, duszą i świadomością. Życzę byś ponownie narodziła się sama w sobie, bez naleciałości życia, tylko dokładnie taka jaka jesteś w najgłębszym zakamarku własnego JA.

Szczęścia i spełnienia na te Święta!
Monika

19 gru 2013

Mam ochotę

Mam ochotę na diametralne zmiany. Mam ochotę na odejście od starego co siedzi głęboko we mnie, a wniknięcie w nowe, które jest pragnieniem. Mam ochotę na duże zmiany.

Ostatnie lata były prawdziwym obozem przetrwania. Kompletna niemoc, izolacja, powolne wypływanie na powierzchnię, zmiana, wejście w nową role, odnajdywanie siebie i ponowne poznawanie siebie to podróż niezwykła. Jak można z czeluści wydostać się na płaskowyż? Jak można przetrwać coś, czego nie da się przeżyć? Jak można spojrzeć ludziom w twarz będąc już kimś innym? Jak można spojrzeć w twarz sobie samemu?

Ostatnie lata to podróż, która mi wiele pokazała.
Nie da się być dla każdego i z każdym. Ludzie naprawdę są tylko na chwilę. A człowiek zależy od drugiego zawsze choć w różnym stopniu. Zaufanie, przyjaźń i miłość zarysowują się teraz zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Inne wartości biorą górę. Są jednak zachowania, które niezależnie od codzienności trwale niszczą i degradują.

Bo można czytać wiele i wiele nad sobą pracować, a nigdy nie wyjść ze sterty banałów, którymi jesteśmy nasączeni. I to także jest nasze ludzkie prawo do niedoskonałości.

Mam ochotę na coś nowego. Mam ochotę na wypalenie tego co owym kłębowiskiem jest we mnie, a stworzenie w owym miejscu radosnego promienia życia. Mam ochotę zacząć raz jeszcze.

12 gru 2013

Rób, czego chce serce

Nie jest to moim wymysłem. Mądrzy tego świata już pisali i mówili o tym. Warto słuchać serca i istniejące warunki odczytywać jako szanse, a nie ograniczenia. Wąskie ścieżki, po których kroczymy jednoznacznie nas określają. Szerokie arterie sprawiają, że jesteśmy częścią czegoś większego.
Prawdopodobnie obydwie role, jakie pełnimy są dla nas dobre, jeśli tylko w obydwu dobrowolnie się spełniamy i lokujemy. Mając swoją, niepowtarzalną twarz, możemy bez strachu istnieć w tłumie. Tłum może byś swoistym opiekunem. Może, lecz nie musi....

Są sfery, do których nie chcemy nikogo zapraszać. Chcemy sami, ze sobą przeżyć doświadczenia, których jesteśmy częścią. Innym razem mamy pragnienie by cieszyć się z innymi tym, co jest naszym udziałem.

Dziś spotkało mnie to szczęście, że mogłam cieszyć się ze spotkań z dziećmi i ich rodzicami w sposób zupełnie otwarty. Mogę cieszyć się, że moje własne dzieci stały się głównym powodem do robienia czegoś, czego nigdy wcześniej się nie podejmowałam. To jest ogromna radość, a dzieci są jej motywem przewodnim.

Nie wiem na ile prawo przyciągania działa, na ile ono faktycznie 'jest', ale sama doświadczam, że choć wokół mnie są różni ludzie to tylko niektórzy są blisko mnie, a i ja mogę być blisko nielicznych. Podobne pasje, zapatrywania na świat, życie i wartości spotyają ludzi ze sobą.

Bycie mamą stało się dla mnie oknem na świat. Otworzyłam to okno, przez które świat wygląda najpiękniej!

Dziękuję Marysiu!
Dziękuję Leiluniu!

8 gru 2013

Z uśmiechem na ustach...

Chyba o to chodzi, żeby żyć...
Czyli nie zapieniać się, a robić ile można.
Być tu i teraz, a nie planować na przyszłość.
Zwyczajnie być.

Ileż to czasu zmarnowałam, żeby żyć zgodnie z czyimś imperatywem. Ileż to lat tępiłam siebie za niedoskonałość. Ileż to lat zmarnowałam na wymyślaniu sobie czego to nie osiągnęłam, a miałam osiągnać zamiast stawiać kolejne kroki i robić swoje. Ileż to czasu zajmuje by człowiek chowany w masie, stał się sobą...

To przykre, że tak wiele lat tracimy na robieniu rzeczy, które zupełnie z nas nie wynikają. Przykre jak trudno potem powrócić do siebie, na nowo siebie rozpoznać. Przykre to wszystko, ale jednak można. Kto wie, może dzięki takiej właśnie historii, człowiecze 'ja' jest bogatsze?

Dziś się uśmiecham. Po koszmarnej nocy, właściwie koszmarnych trzech nocach, bez czasu dla siebie i dla swoich spraw, postawiłam kilka małych kroczków. Nie zrobiłam wszystkiego, ale zrobiłam tyle ile mogłam. I to jest wspaniałe!

A przed snem przypomnę to sobie by móc zasnąć z uśmiechem na ustach...

7 gru 2013

Polaczkowo

Właściwie jest to apel!
Nie, żebym od razu świat miała zmienić czy gloryfikować innych, ale słowo daję kompleksy wychodzą nam nosem i to w takim wymiarze i tempie, że głowa boli. Bo w Polaczkowie trzeba być i się nie wychylać. Polaczkowo zawsze wie wszystko najlepiej i ma na wszystko receptę. Nie jest istotne, że Polaczkowo ma jakieś korzenie i w swoim zawistnym nadumaniu o nich zapomina tworząc masową społeczność bezpańskich dzieci, które ani nie są polskie, ani brytyjskie. Bo Polaczkowa nie inetersuje jak w ich ociemnieniu i plotkarstwie funkcjonują ich własne dzieci.

Polaczkowo....

Właśnie sobie stwarzam wrogów, albo jeśli nie aż tak daleko, to na pewno fanów, którzy więcej o mnie wiedzieć będą niż ja sama. Rzecz w tym, że opinia Polaczkowa mało się dla mnie liczy...

A ja powiem tak. Jestem Polką. Emigrowałam bo coś mnie pchało żeby rozwinąć skrzydła. Czy jestem dumną z bycia Polką? Nie wiem. Jakaż w tym moja zasługa? Ale będę dumna jeśli moje potomstwo będzie wiedziało kim jest i jak do tego doszło.

Poznaję tu wspaniałych ludzi!
Polaków!
Poznaję tu wspaniałych Polaków!
I Wam, Polacy jestem wdzięczna bo wiedząc, że tu jesteście, odważnie mówię po polsku idąc ulicą. Dzięki Wam realizuję siebie i uczę swego pochodzenia swoje dzieci. To także ich historia. Dzięki Wam z duma mówię, że jestem Polką i że mam tu świetnych, polskich znajomych.

Cieszy mnie, że są wokół mnie Polacy, którzy znają swoją wartość i traktują ją jak coś absolutnie normalnego. Bo jakby nie było wartość człowieka jest stamen naturalnym. Cieszy mnie, że jesteście bo dzięki temu bez lęku stwarzam moim dzieciom szansę spotykania innych polskich dzieci. Cieszy mnie, że jesteście bo dzięki Wam mogę myśleć o kształtowaniu polskości w moich dzieciach i sobie samej, bez goryczy i zażenowania.
Dziękuję Wam Polacy za to, że jesteście!!!!!!!!!!!

Drogie Polaczkowo, żal mi Waszych kompleksów, które jedynie pokazują jak bardzo zatracacie coś pięknego w imię pustki i bezimienności.

Amen.

5 gru 2013

Odpoczynek

Czasem tak bywa, ze w glowie mam pustke, nie czuje zapalu do czegokolwiek, jestem jakby bierna. Wtedy mysle, ze odpoczynek jest najlepszym co moge zrobic. Oczyscic siebie z przemyslen, powinnosci i konsekwencji. Zwyczajnie byc w danej chwili. Byc dla siebie serdeczna.

Dzis odpoczywam.
Nie gotuje, nie sprzatam, nie planuje, nawet nie parkuje tak dobrze jak umiem.
Swiat dalej sie kreci, mnie glowa z karku nie spada.
Jest dobrze:)

3 gru 2013

Koncentracja

Zaczynam pojmowac sile koncentracji. Zaczynam odnajdywac sie w jej swiecie i coraz pewniej stawiam kroki zblizajac sie chetnie do niej.
Tak.
Niech tak sie dzieje.
Chwile trwaja tylko chwile...

29 lis 2013

Poznawanie siebie

Może faktycznie to ma sens?
Gdyby mieć barwne dzieciństwo, a w czasie jego trwania możliwość posmakowania różnych bytów i przekonania się, które nas pociągają, a które odpychają, może nie szukalibyśmy takich informacji o sobie całymi latami w okresie wczesnej i późnej dorosłości? Może znając swoje preferencje, zainteresowania, pasje i predyspozycje poświęcilibyśmy swoje życie życiu, a nie poszukiwaniu sensu, poznawaniu siebie i temu podobnych prawideł. Może naprawdę w dzieciństwie ukryta jest cała dorosłość i starość? A globalna wioska jest ogromnym, globalnym kłamstwem, któremu daliśmy się omamić wierząc, że jesteśmy częścią czegoś wielkiego? Sęk w tym, że owo wielkie coś nie traktuje nas poważnie.... Z perspektywy wielkiego czegoś jesteśmy pozbawieni jakiegokolwiek znaczenia.... Jak więc udało się nam poddać tej iluzji?

Mam za sobą długą i pasjonującą noc. Nie, nie czekaj na seksualne opowieści. Pasja - bo tego słowa użyłam, dotyczy właśnie czegoś co jest we mnie od zawsze choc dopiero od kilku lat się o tym przekonuję. Wcześniej nie miałam świadomości tego czegoś. W ciągu jednej nocy wiele spraw, które kołaczą się w mojej głowie latami, nagle ustawiły się w klarownym porządku, metoda realizacji poszczególnych punktów samoczynnie się wyłoniła na powierzchnię. Bez nacisku, bez szkoleń, bez ceregieli....

A pamiętam jak lata temu 'uczono mnie', czy też grupę studentów, wśród których wówczas byłam, etykiety stroju, zachowania, itp. I w głowie mi sie nie mieściło, że ktoś wpadł na pomysł by z tak podstawowej wiedzy stworzyć kurs dla studentów. Z czasem zrozumiałam, że to nie było takie głupie.

Mam coraz większe przekonanie, że szukanie celu i sensu jest produktem ubocznym życia w globalnej iluzji. Może się mylę, może za chwilę zmienię zdanie, ale obecnie tak właśnie myślę. Bo gdyby od samego początku znać odpowiedzi na te pytania, życie toczyło by się realizując samo siebie. Niestety, ponieważ my wciąż czegoś szukamy, życie realizuje się poprzez ciągłe poszukiwanie, czasowe spełnienie i ciągłe zadawanie pytań.

Oświećcie mnie:)

17 lis 2013

Co jest dla mnie ważne?

Od jakiegoś czasu wiodę życie wycofane. Nie dbam o to by na kimkolwiek robić wrażenie, nie ubieram się zgodnie z etykietą, podróżuję poza godzinami szczytu, widuję tych, których mam ochotę widywać czyli wiodę życie zgodne z moim osobistym rytmem. Nie oznacza to, że jestem absolutnie uwolniona od sieci społecznej, tylko, że poruszam się w niej w takim wymiarze, by mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa, dostęp do wiedzy i inspiracji. Taka rzeczywistość daje mi możliwość zastanowienia się nad tym co jest dla mnie ważne bez zbytecznego wpływu innych. Bez wpływu jednostek, mediów (z których dobrowolnie rezygnuję), sieci zależności finansowych i służbowych, itd. I gdy wpadam w halucynogenną rzeczywistość wytwarzaną systematycznie wokół, dociera do mnie jak bardzo mój świat ze światem obcym są odmienne i od siebie dalekie. Nie chodzi tu o kulturę, religię czy filozofię, ale o codzienność, w której częściej niż bym mogła przypuszczać zachowuję się instynktownie, wręcz bezrefleksyjnie. Owo instynktowne zachowanie pokazuje co jest dla mnie naprawdę ważne. Aplikowanie środków chemicznych czy unikanie ich, spacery na łonie natury czy w centrach handlowych, oglądanie TV z obiadem kupionym w mieście czy ślęczenie przy garach. Lista jest dość znaczna.
Czasem zastanawiam się nad tym co jest dla mnie ważne i bywa, że w danym momencie, naprawdę nie mam pojęcią. Chcę pojechać do Francji i Kanady, chcę studiować kilka dziedzin jednocześnie, chcę zajmować się projektami z dziedzin zupełnie od siebie odległych, itd., i przeliczając minuty czasu wolnego, jakim dziennie dysponuję, popadam w lekką depresję, bo to czego chcę nie może zostać zrealizowane w czasie, jaki mam. Dlatego ze swoistym ukontentowaniem spoglądam obecnie na moje instynktowne życie, bo w nim widzę dokładnie co jest dla mnie ważne, co sprawia mi frajdę, dodaje siły i sprawia, że czuję się dobrze w swojej własnej skórze. Cieszy mnie taki stan tym bardziej, że owe ważne sprawy wynikają z tego kim jestem i z czym się utożsamiam, nie zaś z tego co pozwoliłam sobie narzucić.
Nie jest to deklaracja postawy antyspołecznej bo nauki humanistyczne dawno już wykazały swoimi zacnymi eksperymentami, że człowiek jest zwierzęciem społecznym nawet gdy mocno stara się społeczeństwo omijać, jest to jedynie śmiało wypowiedziana deklaracja na temat spraw dla mnie ważnych.
Wiem co jest dla mnie ważne, troszczę się o to, a reszta jest wspaniałym dopełnieniem. Zupełnie tak, jak przedświąteczny jarmark na Squerze:)

9 lis 2013

Teraz

Teraz jest odpowiedni czas. Odpowiednia chwila.
Na trwanie.
Na czekanie.
Na dzialanie.
Kazdy z nas najlepiej wie co zrobic z istniejaca chwila.

15 paź 2013

Wierzę w doświadczenie

Komentarze, które zostawiacie pod moimi postami, lub opinie jakimi się ze mną dzielicie w czasie rozmów sprawiają, że weryfikuję to co myślałam dotychczas. Czasem zostaję przy swoim, czasem coś zmieniam. Bywa i tak, że doświadczam czegoś o czym wcześniej usłyszałam. Doświadczam...

To jest chyba najmocniejsza forma konfrontacji z drugim człowiekiem w moim wnętrzu. W takiej chwili odczuwam, reaguję, sporadycznie myślę, jestem. Jestem i zdaje mi się wówczas, że to co odczuwam jest jedynym możliwym doświadczeniem, że każdy kto byłby na moim miejscu czułby podobnie. W takiej chwili barwy życia są niezwykle intensywne, reakcje przejaskrawione, a opinie nie do podważenia. Moment, w którym doświadczam jest jak tornado. Lub jak osowiała rzeka.

Ja jednak wierzę w doświadczenie choc często przed nim uciekam. Miewam chwile gdy mam ochotę ze łzami w oczach, jak dziecko powiedzieć NIE, stanąć w miejscu, zapłakać i się poddać w nadziei, że rzeczywistość ulegnie zmianie. Tak... wierzę w doświadczenie. Wierzę w tę chwilę, gdy radość rozdyma mnie bezkresnie, a smutek przybija jak hak na ubrania do ściany. Wierzę w doświadczenie osobiste i innych ludzi i wierzę, że choć myślę, iż innych rozumiem to jednak nigdy nie do końca. Zawsze tylko po częsci. Wierzę w doświadczenie chwili obecnej i ucieczki przed tą chwilą. Wierzę, że doświadczając siebie - poznaję kim jestem.

I w tę chwilę, która nastaje potem, w nią także wierzę. W powrót do źródeł, w pragnienie słuchania radia od dawna nie słuchanego, w potrzebę usiąścia po turecku by zatopić się w bezruchu. W tę chwilę, która jest zbyt intensywna by mieć szansę pomyśleć też wierzę. Ale o tym zapominam.

Czy wierzę w to co piszę?

14 paź 2013

Co się ze mną stanie?

Żyję jak większość, codziennoscią. Czasem wybiegam myślami w przyszłość, a czasem powracam do tego co było. Czasem gubię chwile, które aktualnie są ważne, a czasem dywaguję nad nimi zbyt wiele. Odgrywam wiele ról, w tym celu otwieram drzwi różnych szaf by sięgnąć po odpowiednie gadżety. Staram się żyć dobrze, a jednak czasem jestem niezadowolona.
Co stanie się z tymi wszystkimi chwilami, gdy będę już miała kłopoty ze wzrokiem, słuchem i zacznę coraz częściej doświadczać niemocy?

Coraz częściej zastanawia mnie przewidywalność mojego myślenia i postępowania. Jak łatwo wpaść w wir życia pełniąc role robota. Działać tak, jak nas nauczono... I nawet jeśli się nam zdaje, że jesteśmy wyzwoleni to przecież i tak wyhodowała nas ta sama rzeczywistość, i ten fakt sprawia, że nasze myślenie jest zawsze przewidywalne. Czy zatem łatwo przewidzieć co się stanie z nami później? W co wierzę, lub do czego mam przekonanie?

Stałam się jakąś osobą. Wydaje mi się, że wiodę życie relatywnie niezależne. Staram się rozwijać moje córy tak by choc w jakimś stopniu i one potrafiły odnaleźć siebie w tej pseudoglobalnej przestrzeni i wciąż nie wiem co ze mną będzie za jakiś czas.

Dziękuję więc za TERAZ i za tę chwilę, którą jeszcze mam. Bo ona trwa obecnie i tylko ją mam do przeżycia. Dziękuję za wszystko czym jestem tu i teraz bo za chwilę ten stan ulegnie zmianie. Dziękuję za zdrowie, które mam teraz bo ono pozwala mi być kim jestem. Dziękuję po prostu bo nie wiem co dalej będzie.

2 paź 2013

Uzależnienie

Jakby nigdy nic.
Tak żyję.
Żyję jakby nigdy nic.
Życie mija, a ja nadal żyję jakby nigdy nic.

Jestem częścią całości. Jestem częścią. Całość decyduje o części. Całość decyduje o mnie.

Żyję.
Oddycham. Jem. Wydalam. Pracuję. Rodzę. Wychowuję. Głosuję. Wypełniam obowiązki. Chodzę do kina. Tańczę. Czytam. Bywam. Piszę. Wybieram.

Śmieję się.
Płaczę.
Śpię.
Izoluję się.
Mówię.
Rozmawiam.
Słucham.

Myślę. Myślę po swojemu. Myślenie moje zdeterminowane jest genem, socjalizacją, wiarą, przeznaczeniem, psychologią, pochodzeniem. Cholera wie czym.

Dochodzę wreszcie do stanu gdy wiem, ze nie jestem mną, a kłębowiskiem Was we mnie samej. Mam w sobie Wasze mocne i słabe strony, Wasze marzenia i przywary, Wasze plany i lęki. A na końcu tego życia, które nie jest moim życiem, jest nie wiem co. Bo to coś też nie jest moje, jest efektem genu, socjalizacji, wiary, przeznaczenia, psychologii, pochodzenia, doświadczenia.... Cholera wie czego jeszcze.

Obiekt wytworu ludzkiego.
Obiekt chce wyzwolenia.
Obiekt płci żeńskiej.

30 wrz 2013

Pochwalę się - CZYTAMY RODZINNIE

Od około roku zabiegam o polskość mojej córki Meriam. Zaczęłam od zapraszania polskich dzieci do domu i czytania im. Forma niezmiernie prosta. Rozmowy, które budują relacje, książki, które budują wyobraźnię. Potem narodziła się Leila i tak kolejny cud życia zmobilizował do podejmowania kroków w tym samym kierunku. Czytanie przeniosło się do lokalnej biblioteki. I tak po roku swobodnego działania doszłam do chwili, gdy umożliwiono mi napisanie artykułu na temat czytelnictwa na obczyźnie, a to dopiero początek podróży.

Czasem rodzice pytają mnie, czemu czytam w bibliotece. Odruchowo odpowiadam, że chcę by moje córki znały język polski, by znały moje źródła, czuły się Polkami. Nigdy nie wpadło mi do głowy, że robię to także dla samej siebie - w kontekście kuturowym, tożsamości narodowej, 'korzeni'. A tak przecież jest.

Pamiętam jak kilka lat temu wracając z południa Francji miałam silne doświadczenie różnicy pomiędzy mną - Polką z centralnej Polski i Francuzami z południa. Wtedy odczułam silne uderzenie nacjonalistyczne. Czułam, że jestem Polką i byłam z tego powodu dumna. Duma zaś wzięła się z epizodów, które sprawiły, że czułam wyższość nad Francuzami.
Dziś zadaję sobie pytanie - o co chodzi z dumą narodową? Dlaczego mam być dumna, że jestem Polką? Dlaczego bezwiednie zabiegam o kultywowanie polskości przez moje dzieci?

Jestem kobietą. Jestem mamą. Jestem Polką.

Znalazłam dziś pewien artykuł, który zawiera część odpowiedzi na moje pytania odnośnie polskości. Niesłychane, jak w sposób intuicyjny od przeszło roku wpisuję się skromną akcją czytelniczą w życie migrantów, i coraz bardziej widzę, że to ma znaczenie, że jest ważne. Niesamowite jak bez zdobywania edukacji w tym zakresie po prostu wiem, ze mam zabiegać o polskość moich córek, nawet jeśli wiem, że nie będą Polkami, a Brytyjkami polskiego pochodzenia to mają rozumieć co oznacza owo pochodzenie.

Dziś dziękuję sama sobie za wytrwałość i systematyczne zgłębianie tematu. Mam nadzieję, że Polska zechce być dumna z siebie bym ja, migrantka miała w niej stałe wsparcie....

To co się udaje...

13 wrz 2013

Poranek z lisciem na glowie

Kiedy zylam w stresie, nie dostrzegalam wielu niuansow zycia. Nie bylam w stanie patrzec na swiat, siebie i moje wyobrazenia w sposob wolny od uprzedzen. Cokolwiek myslalam, bylo to sztywne i poparte doktryna.

Nie bylam tez swiadoma, ze tak sie wlasnie dzieje.

Dzis jestem troche po jednej, troche po drugiej stronie testosteronu. Dobrze mi jest, gdy jestem spokojna i opanowana, wciaz jednak schematy zachowan, interpretacji i namietnosc emocji biora gore. To pozwala mi dostrzec roznice pomiedzy dwiema osobami, ktore sie ze mnie wylaniaja. Taki stan daje mi takze mozliwosc przeanalizowania samej siebie I dokonania swiadomego wyboru pomiedzy reakcjami w stresie I tymi opanowanymi. To tak, jakby ogladac film I miec odczucia odnosnie obrazow, dzwiekow, emocji I reakcji. Taki film to cos co jest obrazem mnie samej, do ktorej mam dystans.

Dzis o poranku ogladalam film, w ktorym odgrywalam glowna role. No coz, tym razem testosteron zapanowal. Ale...! Jest cos jeszcze, mianowicie, biore wlasnie kapiel, pisze o tym wydarzeniu, ogladam film raz jeszcze I spokojnie wybieram czego chce dalej. Dzien sie zaczyna, bedzie wolny od zbednych nerwow czy owiany mgla rozpaczy?

Pozdrawiam i zycze spokojnego dnia:)

10 wrz 2013

Dziekczynienie

Zapalam swiece.
Jedna, w najwiekszym swieczniku. A swiecznik koloru czerwonego.
Ta swieca to malo wiec zapalam jeszcze dwie mniejsze, fioletowe.
Wpatruje sie w najwieksza swiece I uspokajam oddech. Czuje oddech, czuje swoje cialo. Oddycham gleboko. Spokojnie.
Zamykam oczy I wciaz czuje swoj oddech. Swiadomie go zwalniam I oddycham gleboko.

Cisza

Teraz zaczynam dziekowac.
Dziekuje komus....
Wymieniam konkretne osoby, powtarzajac slowo dziekuje.
Pamietam by podziekowac sobie, swojemu cialu, temu wszystkiemu z czym sie utozsamiam.

A teraz koncentruje sie na dziekowaniu za odwage.
Zawsze kazde zdanie zaczynam od wypowiadania slowa DZIEKUJE.
Zawsze gdy dziekuje, staram sie czuc moje wlasne slowa. Czasem, gdy zaczynam dziekowac zalewa mnie kompletna pustka, wszystkie mysli znikaja, jakby nie bylo za co dziekowac. Ale gdy zaczynaja sie pojawiac pojedyncze powody, lista sie rozwija, mysli galopuja, a we mnie serce zaczyna lomotac. Jest mi dobrze.

Mysli sie uspokajaja. Dziekczynienie staje sie wolniejsze. Pilnuje sie by nie poplynac w rozne strony, ale trwac w wybranym temacie. To mnie mobilizuje by znalezc to co zgubilam, zakopalam, o czym zapomnialam. To dobra wytrwalosc.

I nastaje spokoj mysli. Staram sie wytrwac w takim 'niemysle' tak dlugo jak tylko potrafie. Otwieram oczy, wpatruje sie w swiatlo I jest mi dobrze.

Zycze dobrych doznan:)

9 wrz 2013

Na wszystko jest czas

Taki sobie frazesiczek, ktory w codziennosci traci moc bo wszyscy wszystko chca w tym samym czasie I w ten sam sposob. Blad.
Jest inna metoda, praktykowana przeze mnie latami, czyli robienie wszystkiego jednoczesnie. Uhuhu, to sie mozna przejechac I samego siebie zajechac. Tez nie polecam.

Jest doswiadczenie, swiadomosc, przeczucie I wiedza I one naprawde podpowiadaja co, gdzie I kiedy. Bo czlowiek jednego dnia nie jest gotowy by podjac wyzwanie, ale innego dnia juz jest. Do tej gotowosci kazdy z nas dojrzewa. Jesli oczywiscie spelniamy odpowiednie warunki, a chocby jeden - idziemy wlasna droga. Wiem, wiem, w tych czasach to trudne bo swiat jest taki, a nie inny, bo trzeba isc za postepem, itp.
Jasne, odpowiadam:) Trzeba:)
Trzeba jesc zahibernowanego makdonalda mimo, ze wszyscy wiedza co jedza.
Trzeba posiadac talerze I dekodery I co gorsza ogladac ich zawartosc mimo, ze kazdy wie jak to pierze mozgi.
Trzeba mowic o sprawach waznych dyplomatycznie mimo, ze kazdy wie, ze tam siedzi klamstwo.
Trzeba sie odtrzebac chyba:)

Na wszystko jest czas.
Jest czas na bycie silnym I jest czas na bycie slabym.
Jest czas na bycie bogatym I jest czas na bycie biednym.
Jest czas na nauke I jest czas na egzamin.
Jest czas na biesiade I jest czas na glod.
Na wszystko jest czas. Zyjac zgodnie ze soba mamy szanse nauczyc sie na co mamy czas, te osobista szanse bycia soba.

8 wrz 2013

Oczywiscie, ze mozna

Mozna marudzic?
Mozna sie smiac?
Mozna byc szczesliwym?
Mozna wegetowac?
Mozna stracic sens?
Mozna isc do przodu?
Mozna krasc?
Mozna kochac?
Mozna byc?
Mozna umrzec?


Wszystko mozna, prawda?

7 wrz 2013

Oczywiscie, ze sie da

Siedze wlasnie przed netem i oczy mi sie otwieraja. Ponad poltora roku korzystalam z sieci tylko w celach kontaktowych lub celem znalezienia informacji potrzebnych natychmiast. Dzis, troche wyluzowana przygladam sie tematom, ktore mnie interesuja. Presji nie mam, ale lubie wiedziec. I prosze..... Eureka! Co klik to odkrycie I metody, ktore moze gdyby byly mi objawione wczesniej, powstrzymaly by mnie od emigracji...? Kto wie? Moze tak, moze nie, w kazdym razie odkrylam mnostwo mozliwosci, ktore ktos wymyslil, a ktos inny stosuje i bardzo mnie to cieszy:)

Pisze jako kobieta do kobiet I przyszla mi do glowy taka mysl (w zwiazku z moim odkryciem), czy Wy poszukujecie? Jaka metoda na zycie bardziej Wam odpowiada, tradycyjna czy nowatorska? W jaki sposob realizujecie swoje marzenia? Nie wierze, zeby wszystko szlo jak z platka, wyzwania sa codziennoscia kazdego czlowieka. Zatem jak Wy znajdujecie alternatywy? Czy zawsze brniecie w wyznaczonym kierunku, czy jednak delektujecie sie podroza?

Ja lubie sie delektowac. Lubie smaki I zapachy, uwielbiam sluchac smiechu moich dziewczynek I szumu drzew. Bardzo lubie poznawac nowe mozliwosci I je na sobie testowac, choc nie jestem skrajna w swoich poczynaniach. Niezmiernie lubie tanczyc I chyba tak krocze przez zycie - roztanczona.

Kiedys widzialam trudnosci, widzialam belki na drodze, dzis widze to co za belkami. Uwierzcie mi, to jedna z najcudowniejszych transformacji w moim zyciu. Bardzo! Naprawde bardzo mi ona odpowiada:):):)

Dajcie znac jak sobie radzicie z Wasza codziennoscia:)

4 wrz 2013

Cisza przed zmiana

Ponoc zmiana jest naturalnym stanem rzeczy, a jednak tak trudno nam zmiany zaakceptowac. Co dopiero stac sie ich autorkami!?
Pamietam poczatki. Bylo ciezko bo kurczowo trzymalam sie stanu jaki istnial. Trudno mi bylo sie oddzielic od niego choc bylam w nim nieszczesliwa. Jednak byla jakas silna moc, jakies przeswiadczenie, ze nie chce stanu w jakim tkwilam I cos zrobic musze by go zmienic. Owo przeswiadczenie bylo najwidoczniej moja osobista motywacja. Dzieki niemu bowiem udawalo mi sie stawiac kolejne kroki w nieznanym kierunku mimo, ze nie wiedzialam co mnie spotka.
Potem bylo oczywiscie razniej. Dotychczasowe doswiadczenia dodawaly wsparcia I mobilizowaly do dalszych poszukiwan. Tak jest do dzis. Dzis podejmuje kolejna decyzje o zmianie I wzdrygam sie z lekka bo wciaz nie jestem mistrzynia w temacie jednak ciesze sie z odwagi jaka w sobie znajduje.

Przyszlam tu, na klif bo jest cicho, spokojnie I moge pobyc w samotnosci wpatrujac sie w morze, drzewa I czuc wciaz cieplo sloneczne. Tu jest przyjemnie, dobrze, tu mysli nie biegna tylko sa. I jedna mysl zatrzymala mnie na chwile, jak kumoszka zatrzymuje kumoszke na ulicy by poplotkowac. Mianowicie zdaje sobie sprawe, z faktu, ze o zmianach, systemie, dojrzewaniu, decyzjach I temu podobnych zagadnieniach pisze wlasciwie ciagle. Mozna by pomyslec, ze krece sie na karuzeli czyli tkwie w miejscu. Ja jednak mysle odmiennie.
Mysle, ze wiekszosc z nas stoi przed roznymi wyzwaniami tylko dlatego, ze zostalismy wyhodowani w pewnym systemie, nauczylismy sie go doglebnie I teraz zmagamy sie z takimi samymi trudnosciami z jakimi zmagali sie nasi przodkowie.

Kilka dni temu poszlam na plac zabaw. Mialam chwile dla siebie wiec zaczelam sie hustac na hustawce. Zapomnilam juz o dreszczach, ktore towarzysza hustaniu sie coraz wyzej I wyzej I wowczas o nich sobie przypomnialam. Bylo to niezmiernie zabawne, szczegolnie, ze hustalam sie coraz wyzej by czuc je coraz mocniej I jakie zdumienie budzilo sie we mnie za kazdym razem gdy dreszcze stopniowo malaly, az nikly kompletnie! To co bylo takie niesamowite I troche przerazajace na poczatku, potem stawalo sie przyjemne az bezpowrotnie niklo.

Mysle, ze tak dzieje sie zawsze, przy kazdej zmianie. Mysle, ze najpierw targaja nami emocje, a potem nowy stan rzeczy zostaje oswojony I juz przestaje pasjonowac, potrzeba nam kolejnej zmiany. Moze to jest wlasnie owa karuzela zycia, w ramach ktorej powtarzam nieustannie tematy, ktore byly mi bliskie dawno temu

Zycze Ci ciszy I elastycznosci, zycze Ci relaksu I odwagi, wszystkiego tego co potrzebne jest do zycia pelnia piersia.

2 wrz 2013

Przeszlosc wieczorowa pora

Nigdy nie bylam fanka gdybania. Nadal nie jestem.
Kilka minut temu wrocilam na chwile do przeszlosci, spojrzalam na nia po dlugim 'milczeniu' i zadalam sobie pytanie - co by bylo gdyby?
Czy jest we mnie zal?
Nie ma ani specjalnego zalu ani zadowolenia. Po prostu jest inaczej niz mogloby byc. Jest inaczej. I chyba wlasnie innosc jest glownym atrybutem tej chwili. Inaczej bywa w glowie, sercu i codziennosci. Inaczej bywa na roznych kontynentach, a przeciez ludzie sa tacy sami.
Nie, nie ma we mnie zalu. Bolu chyba tez juz nie ma. Jest tu i teraz. I tu i teraz jest dobrze. I jest lepiej i lepiej, a przeciez cuda juz i tak sie wydarzyly.

Mile spotkanie z przeszloscia, takie kiedy wszystko jest na swoim miejscu.

I znowu dziekujemy:)

Hm co moze robic kobieta siedzaca w domu z dwojka dzieci?
Pewnie moze prac, prasowac, szorowac podlogi, gotowac obiady i szorowac gary, zbierac manatki po bawiazcych sie dzieciach, a wieczorami padac ze zmeczenia sadzac, ze tak ma to wszystko wygladac i ze tak jest dobrze i do tego wlasnie zostala stworzona:)
Nie!
Moze walczyc ze swoim domobyciem, znalezc prace, dzieci prowadzic do przedszkoli, chadzac na zakupy, udzielac sie towarzysko, dzieci klasc spac i spedzac z nimi wolne popoludnia.
Nie!
Moze byc w domu, kochac byc kobieta, kochac byc matka, spelniac sie tworczo w owej roli i nadawac sens kazdemu dniu. Moze byc zmeczona, czasem nie miec czasu, a czasem odejsc w zacisze domowego ogniska by odpoczac od ludzi, zakupow i dzieci. Moze tworzyc i robic to z pasja.
Tak!

Po co ta akcja dziekczynienia?
Osobiscie zapominam o dziekowaniu, a zawsze kiedy to robie czuje sie znacznie lepiej. Pomaga mi to w reperowaniu mojego postrzegania swiata we mnie i wokol mnie. Znacznie latwiej mi sie zyje kiedy dziekuje.
Czemu z kims? Kazdy wie, ze w kupie razniej. Skoro wiec cos jest juz sprawdzone, czemu z tego nie skorzystac? Ludzie sie modla razem, medytuja, tworza artystyczne dziela, sluchaja radia czy chadzaja do kina. Nie ma w tym niczego ekstrawaganckiego. Po prostu, jest razniej i przyjemniej. Na dodatek zalozenie jest takie, ze jest dobrze bo koncentrujemy sie na tym za co dziekujemy. Czy dziekczynienie moze byc zle? Pewnie moze, ale ja sie trzymam tego dobrego dziekowania, ktore dodaje sil i ubarwia zycie:)

Jest cos jeszcze. Jestem w domu. Jestem mama, swiadomie nie pracuje, choc wlasnie zobaczylam, ze pod domem szukaja kogos do pracy. Spokojnie bym sie nadala, pewnie obroty bym zwiekszyla, ale nie chce. Jeszcze nie. Bo moge byc mama i miec pomysly, ktore moge z powodzeniem realizowac. A to nadaje sens codziennosci.

Dobrze mi z tymi darmowymi okazjami do spotkania drugiego czlowieka. Dobrze mi z tym inicjowaniem wydarzen, w ktorych nikt nie przelicza niczego na pieniadze, a delektuje sie byciem, istnieniem... Lubie to wszystko bo to spotyka mnie z Toba, a Ciebie ze mna. Lubie to bo to jest moje, wyplywa ze mnie i plynie do Ciebie - kazdego, kto chce byc odbiorca.

Udanego dziekczynienia!
5-minutowka dziekczynienia

30 sie 2013

C H A O S

Chaos to taki stan, ktorego ponoc bac sie nie trzeba bo przeciez z niego wlasnie powstal porzadek. No tak... Zatem bac sie nie bede tylko poczekam, az porzadek sam sie zrobi:)

Jakis czas temu zalozylam sobie, ze cokolwiek robie, jest latwe. Ot tak, latwe bo ja tak chce, bo chce tak myslec i czuc, bo juz sie natrudzilam w zyciu i bo taki jest obecnie plan. Szczerze mowiac wciaz ulegam zaskoczeniu kiedy widze, ze to zalozenie tak po prostu pomaga. Kiedy mam ochote wybic komus zeby bo ogarnia mnie lawina wscieklosci, przypominam sobie o moim zalozeniu latwego opanowywania emocji i wyboru mysli i czasem udaje mi sie natychmiast opanowac cala wscieklosc.

Teraz natomiast stoje przed wyzwaniem, otoz mam w glowie chaos powstaly w wyniku kreacji, poszukiwan, uzyskanych informacji i planow. Terminy zaczynaja gonic, a ja mam megachaos w glowie. Pomyslalam zatem, ze sprobuje zastosowac moja nowa metoda 'latwosci' odnosnie okielznania chaosu:) I tak na Waszych oczach odbedzie sie proces latwego przechodzenia przez wewnetrzny chaos z nadzieja, ze wedle prawidel kosmosu, wyniknie zen jakis porzadek.

Doswiadczacie czasem chaosu? Lub moze stanu kompletnej niewiedzy? Jak sobie z nim radzicie?

Polecam Wam spokoj bo tylko spokoj nam moze pomoc:)

Dobranoc:)

20 sie 2013

Bylam

Dzis rano bylam na plazy. Slonce prazylo, wiatr wial, a ja stapalam po cieplym piasku. Bylo dosc wczesnie wiec dosc pusto. Bylo przyjemnie.

Dzien. Kazdy dzien ma swoj smak. Jaki smak?
Gorycz?
Slodycz?
Zadowolenie?
Osamotnienie?
Zaklopotanie?
Wygrana?
Jaki smak ma dzien?

Skora na moim ciele sie zmienia. Czasem dostrzegam w sobie dorosla kobiete. Doroslosc widoczna jest na twarzy. Moje cialo w sposob nieunikniony zmienia swoj wyglad, elastycznosc I gietkosc.

Poszczegolne dni pozostawiaja na moim ciele znaki. Doswiadczenia, mysli, interpretacje, wierzenia, wszystko to prowadzi mnie przez gaszcz dni jak ociemniala, zagubiona istote. Moje sprawy maja dla mnie ogromne znaczenie. Czy maja znaczenie dla sasiada z domu obok?

Dystans.
Do tu I teraz.
Do radosci I smutku.
Do bycia I posiadania.

2 sie 2013

zaskakujace

wszystko jest zaskakujace
to, ze myslimy I to, ze nie myslimy
to, ze reagujemy I to w jaki sposob reagujemy
zaskakujace jest dla mnie jak wielka przepasc dzieli I laczy mnie ze mna sama
jak w kazdym lustrze widze inne odbicie
inne odbicie tej samej osoby

zaskakujace jak coraz mniej leku przed wyzwaniem
jak wiecej odwagi
dystansu

zaskakujace jak latwo z radosci wkroczyc w gniew
jak latwo usmiech niweluje gorycz
jak latwo wszystko mozna zmienic

zaskakujace jest takze
jak bardzo wierzymy I nie wierzymy
jak bardzo spelnia sie to co ma sie splenic
jak nieublaganie zmierzamy w jednym kierunku

I nie wiem co ma na nas najwiekszy wplyw
pochodzenie?
religia?
przyjaciele?
rodzina?
fatum?
numerologia?
fizyka kwantowa?
co?

I kazdy kolejny dzien jest proba odpowiedzi na to pytanie

31 lip 2013

cisza

stan wyciszenia
cisza
milczenie
mysli biegna
widze I slysze

zmysly wyostrzone
twarz skala
oczy dalekie

teraz
milczenie
znane, oswojone, przyjazne

24 lip 2013

Smiechu nam trzeba:)

... a w oddali leje sie woda do wanny strumieniem:)
Z tej calej proby bycia idealna nic nie wynika tylko piekna groteska. A czlowiek i tak idealnym chce byc. Nieustannie. Kobieta natomiast chce byc idealna do granic absurdu.

Budzimy sie powaznie spogladajac na zegarek. Kolejny punkt programu to kawa, szpilki i ped do pracy. Wszystko zgodnie z etykieta.

Czyz to nie jest zabawne?

A tu zwyczajnie trzeba spojrzec na siebie i usmiechnac sie czasem, az wreszcie smiac sie tak by brzuch bolal bo tego co nam trzeba to smiechu i szczescia, a nie etykiety.

Dzis, teraz, w obecnej chwili tak wlasnie czuje - smiechu nam trzeba. Smiech jest w nas, jedyne co mamy zrobic to sie zwyczajnie zaczac smiac. Smiac sie z tego co wydaje sie takie powazne. Smiac sie z siebie i swoich krokow stawianych do przodu i do tylu. Smiac sie bo zmarszczki prawde powiedza pod koniec. Smiac sie bo smiech to wartosc sama w sobie, to czesc ludzkiego ekwipunku tak jak oczy i rece. Zatem smiejmy sie od tej chwili i niech ten smiech trwa jak najdluzej.

Dobrego dnia!

23 lip 2013

Poranek

Nie spie juz od godziny. Spedzam czas z najcudowniejszym bobasem swiata:) Pije kawe, slucham Mozarta I mew. Jest cicho choc pojawiaja sie juz dzwieki dostaw, cofajacych aut, szpilek, autobusow. Jest wciaz spokojnie.
Te piekne oczy patrza na mnie z zaufaniem I ogromna radoscia. One nie znaja jeszcze dylematow zycia na naszej planecie. Nie znaja jeszcze problemow gender, materii, tozsamosci, itp. Ta istota jest zwyczajnie rozkoszna. Rozpiera ja radosc mimo zabkowania.

A ja mysle sobie, czym jest moje zabkowanie??

Zycze Tobie I sobie owej rozkoszy, ktora wlasnie podziwiam. Zycze Tobie I sobie wiecej odwagi do zadawania pytan I kroczenia przed siebie. Zycze odwagi do oswajania tego co nowe bo po czasie przestaje byc nowe, a jest naturalne. Zycze uspokojenia, wyciszenia I spokoju.

8 lip 2013

'Polityka karmienia piersia'

Znowu o dziaciach!?
Nie, znowu o kobiecie!

Pamietasz moje poprzednie blogi? Wiele bylo w nich przemyslen natury filozoficznej o silnym zabarwieniu emocjonalnym. Bloguje juz od lat i zawartosc tych internetowych ksiazek wraz ze sposobem ich pisania wciaz ulega zmianie. Niegdys duzo bylo we mnie emocji wynikajacych z moich relacji do... siebie, rodziny, partnera, itp. Potem wiecej bylo przemyslen ogolnych, ktore moga dotyczyc kazdego czlowieka. Dzis pisze o osobistym doswiadczeniu kobiecosci, co oznacza, ze blog ten wzrasta razem ze mna, z moimi doswiadczeniami, interpretacjami, wyzwaniami.
Od dnia, kiedy stalam sie mama moje zycie uleglo zmianie i choc zanim to sie stalo intensywnie szukalam wlasnej metody na zycie to dopiero gdy zaczelam byc odpowiedzialna za kompletnie bezbronna Meriam - moja determinacja do osiagniecia pelni szczescia i spelnienia w zyciu dramatycznie wzrosla. Szczesliwie w mojej podrozy macierzynstwa wciaz czuje, ze jestem kobieta, jestem Monika, ktora wielu z Was zna osobiscie. Nie mam poczucia, ze stalam sie jedynie matka. Co wiecej - owo bycie matka w sposob niezwykly obnaza moje stereotypy myslenia, poglady i emocjonalne pojmowanie wlasnej kobiecosci.

Z tego i wielu innych powodow czesto proponuje Ci teksty pisane w kontekscie macierzynstwa. Jestem obecnie na tym wlasnie etapie. Poznaje swiat kobiety jako matka z osobistego punktu widzenia, spolecznego, kulturowego i geopolitycznego. Na wlasnej skorze odczuwam prawidla, z ktorymi inne kobiety - matki, zmagaja sie od lat i coraz bardziej blogoslawie wlasna sytuacje: prawo do wyboru miejsca I przebiegu pologu jak i szczepienia moich corek oraz wiele innych. Posiadanie wyboru jest oznaka wolnosci - tak mi sie przynajmniej wydaje, czy jednak naprawde mam prawo do wyboru? To kwestia sporna. A w sporze tym kluczowa pozycje zajmuje dostep do rzetelnych informacji wraz z umiejetnoscia przelozenia ich na realia codziennosci...

Czytam wlasnie ksiazke pt.: 'Polityka karmienia piersia' i ponownie doznaje olsnienia popadajac jednoczesnie w swoisty stan bojowy. Od lat wzrasta moja swiadomosc wszechobecnej manipulacji, ktorej zarowno ja, jak i moi znajomi ulegaja, wielokrotnie cytowalam Orwella i dzielilam sie z Wami moimi przemysleniami na temat systemu, w jakim zyjemy. Wyzej wymieniona ksiazka jest kolejnym kijem rzuconym w mrowisko. Wcale nie trzeba byc kobieta by byc zainteresowanym zawartoscia tejze lektury, nie trzeba byc takze matka. Mysle, ze kazdy kto mial szanse siegnac po te ksiazke doswiadczyl swoistego otwarcia oczu. Informacje bowiem w niej zawarte nie dotycza stricte kobiet karmiacych piersia (lub nie), ale calego spoleczenstwa przypominajac jednoczesnie kobietom ich niezwykla sile. Wlos sie na glowie jezy! A w mojej glowie rosna kolejne kwestie i powstaja pytania dotyczacego zycia nie tylko mojego, ale moich dzieci. Wezmy jako przyklad jeden z glownych przedmiotow, ktore doprowadzaja cale spolecznosci do zguby - telewizor. Nawet jesli teraz moje coreczki nie znaja telewizyjnych obrazow, to wczesniej czy pozniej zaczna sie z nimi zaprzyjazniac w wyniku tzw. socjalizacji. Bo oczywistym jest, ze jesli inne dzieci lubia cos ogladac, moje dziewczynki tez beda do tego lgnely, a wszechogarniajace nas bibeloty zwiazane z programami lub postaciami telewizyjnymi nakrecaja ow glod ogladania ulubionego programu. Powstaja we mnie pytania... Czy moje dziewczynki rownie mocno chcialyby ogladac ulubione przez dzieci programy gdyby nie mialy swiadomosci, ze to sa ulubione programy innych dzieci? Czy jest mozliwe by w jakikolwiek sposob uniknac telewizyjnego prania mozgu bez tworzenia rzeczywistej szkody w procesie uspoleczniania? Czy potrafie przewidziec prawdziwe intencje realizatorow programow dla dzieci, wowczas gdy o tych programach bedziemy rozmawiac z moimi dziewczynkami? Czy potrafie wlasciwie rozpoznac do czego moje coreczki beda programowane poprzez ogadane przez nie programy? I najwazniejsze chyba pytanie CO ZROBIC?
Od lat slysze, ze telewizje powinno sie ogladac razem z dziecmi, a potem rozmawiac z nimi na temat obejrzanego materialu lub ze dzieci do lat 2-3 w ogole nie powinny widziec wlaczonego odbiornika telewizyjnego. Sama od lat nie ogladam telewizji i swietnie sie z tym czuje, wiec naturalnym jest, ze powstaje we mnie pokusa by uniemozliwic ogladanie telewizji moim dziewczynkom, jednak czy nie narobie tym wiecej szkody?
Tyle na temat telewizji, o ktorej latami dyskutuja ludzie w wiekszym lub mniejszym stopniu, a teraz pojdzmy po przylad do cytowanej ksiazki. Jak myslisz, czemu w zestawach dla lalek znajduje sie butelka do karmienia niemowlecia? Z cala pewnoscia by przygotowywac umysly malych dziewczynek do naturalnego wsrod ssakow karmienia piersia wowczas gdy same stana sie matkami... Pojdzmy do osobistego doswiadczeniu niektorych z Was. Pamietasz pozycje, w jakiej rodzilas swoje pociechy? Ja mialam szczescie i obydwie coreczki moglam rodzic w takiej pozycji, jaka byla najblizsza mojemu cialu, czy jednak kazda kobieta ma tyle samo szczescia? Znane jest ci doswiadczenie rodzenia lezac na wznak z podniesionymi nogami? Wiesz, ze ta pozycja powoduje znacznie wiecej cierpienia i bolu i wcale nie jest wzieta z natury naszego gatunku, ale niezwyklej pomyslowosci lekarzy-mezczyzn w zamieszchlych czasach?

No tak, ale do czego wlasciwie zmierzam?
Zyjemy w tak zwanym meskim swiecie. Dyskutuje sie wyzsze place mezczyzn, kobiety wyniszczaja swoje ciala by tylko przypodobac sie mezczyznom, jesli juz jestesmy rodzicami to w niezwyly sposob mezczyzni znajduja powody by uniknac odpowiedzialnosci za dzieci, kobietom to przychodzi znacznie trudniej. Kobiety sa wciaz wykorzystywane, od malenkosci odpowiednio programowane do przyjecia roli aprobowanej przez spolecznosc, w ktorej zyja. Kobiety poddaja sie tyraniom bo choc codziennosc ukazuje, ze potrafia zniesc ogromnie wiele, pozwolily sobie wmowic, ze bez mezczyzn sobie w zyciu nie poradza. I nie jest to protest przeciwko mezczyznom, ale kolejne wolanie do nas - Kobiet, ze mamy wartosc, ktorej nigdy nie zdobedzie zaden mezczyzna. To moje przypomnienie o potedze jaka tkwi w kobietach, ktore daja sobie szanse do tego by wiedziec co znacza, do czego sa potrzebne, az wreszcie maja absolutna swiadomosc wlasnej wartosci. Bardzo chce by kazda z nas dala sobie szanse, spojrzala na wlasne zycie z innej perspektywy niz dotychczas, by zaczela szperac i szukac, poznawac i zdobyta wiedze przekladac na wlasne zycie. Ufam, ze to jedna z metod, ktore pozwalaja kobietom doswiadczyc spelnienia bez potrzeby podwarzania kazdej kreatywnej idei.

Musze konczyc bo jestem mama. Nie zdolalam napisac wszystkiego, ale ufam, ze to co zostalo napisane, ma trafic do Ciebie, ufam, ze z jakiegos powodu zaczniesz sie zastanawiac i podwazac istniejacy stan. Mam nadzieje i gleboko w to wierze, ze razem ze mna bedziesz coraz bardziej docierac do zrodla wolnosci i doswiadczac jej zasobow.

Wszystkiego dobrego!

5 lip 2013

Jestem

Jestem kobieta.
Jestem mama.
Jestem corka.
Jestem czlowiekiem.
Jestem liderem.
Jestem kulturoznawca.
Jestem pasjonatka dzwiekow.
Jestem podrozniczka.
Jestem tu I teraz.

Jestem.

Latwo nam wspolczesnie mowic o tym co mamy. Trudniej natomiast okreslic kim jestesmy. Czy to dziwny zbiegokolicznosci?
W jakim stopniu moje 'jestem' jest moje? W jakim stopniu o swoje 'ja' dbam? Na ile jestem swiadoma potrzeb mojego 'ja'? Czy znam cele, pragnienia, sens zycia wlasnego 'ja'?

Po kilku latach naleznego mi odpoczynku I doswiadczeniach nie zaplanowanych wczesniej, ponownie poddaje sie owemu 'nosi mnie'. Zawsze gdy mnie nosi, cos z tego wynika. Gdy cos robie, czesto nie wiem jakie to bedzie w skutkach I co przyniesie pozniej, ale robie to bo tu I teraz ma wartosc ogromna. Przeciez moje zycie toczy sie tu I teraz. Okazuje sie, ze owo unoszenie sie na falach wewnetrznego pragnienia pomaga mi dookreslic siebie, poznac swoja niezwyklosc, a takze zwyczajnosc. Pomaga mi docenic to co juz jest I sprobowac czegos nowego, przypominajac mi nieustannie, ze 'nowe' nie boli I nie gryzie, jest po prostu czyms czego jeszcze nie znam.
Efekty mojego glosu, ktory tak skrupulatnie brzmi we mnie, sa zawsze widoczne I ciesza oko moje I najblizszych, jednak najwazniejsze jest dla mnie, ze pozwalam sobie owego glosu sluchac.

Zderzenie dwoch swiatow - mojego, ktory wciaz sie rozwija I moich coreczek, ktory ksztaltuje sie z niczego, przynosi mi ogromna sile by weryfikowac jakosc mojego zycia I dzieki temu stwarzac lepszy swiat dla nich I dla samej siebie. Obecnie moj swiat, jest ich swiatem... Coz, cudownie jest widziec, ze Marysia rozumie cztery jezyki, jednak czy bedzie wiedziala ktory jest jej pierwszym, ktory bedzie utozsamial ja z jakas grupa ludzi? Czy bedzie wiedziala KIM JEST? Okazuje sie, ze w kazdej fascynujacej podrozy sa wyzwania I zagrozenia I zawsze trzeba byc zwyczajnie, po ludzku ostroznym. A stworzenie rzeczywistosci, w ktorej ma sie prawo do myslenia, okreslania tego co jest sensem zycia, jest ogromnym wyzwaniem. I nie pisze teraz jedynie jako matka, ale jako kobieta, ktora coraz bardziej uswiadamia sobie swoje spoleczne zniewolenie, kobieta, ktora coraz wnikliwiej buduje swoj wlasny swiat I okresla swoje wlasne 'ja' bez potrzeby konfrontowania go z jakimkolwiek lustrem.

25 cze 2013

Byc istnieniem

Ludzie powiadaja, ze nic sie nie dzieje bez przyczyny, innymi slowy, ze wszystko przyczyne posiada. W codziennej bieganinie nie zastanawiam sie nad owym stwierdzeniem, jednak w chwilach spokojnych, zaczynam powaznie je rozwazac. Jaki jest powod poszczegolnych wydarzen, ktore mialy i maja miejsce w moim zyciu? Czy powod jest we mnie czy poza mna? Czy jest nim cos co ja okreslam, czy jest on zupelnie odmienny od osobistych interpretacji? Az wreszcie pojawia sie pytanie - co z tym wszystkim zrobic?
Istnieje, wiec jestem jakims istnieniem. Moze jestem jedynie czyjas imaginacja, moze zwyczajnym cialem, moze jestem dusza w konkretnej czestotliwosci, a moze jestem jedynie mysla. Czymkolwiek jest moje istnienie - jest. Z jakiegos powodu moje istnienie zostalo zrodzone przez moja mame w konkretnym kraju, miescie, szpitalu, o konkretnej porze, w konkretnej rzeczywistosci spolecznej. To wszystko karmilo moje istnienie i wykarmilo osiagajac rezultat mieszczacy sie w jakiejs konwencji. Czasami moje istnienie czyni akty bedace poza konwencja, ale sa one spolecznie akceptowane.

Zastanawialas sie czasem nad wlasnym istnieniem?
Co byloby gdybys zostala zrodzona w sredniowiecznej Francji? Czy oprocz dobr materialnych I jezyka urzedowego Twoj sposob myslenia bylby taki sam jak obecnie, a motywy Twoich dzialan tozsame? Co byloby gdybys urodzila sie w starozytnej Mezopotamii lub w glebokiej Afryce? Co byloby gdybys byla gejsza z Kyoto lub zakonnica, prezydentowa lub mloda matka, ktora zmaga sie z realiami wojny? Czy w tych ub jakichkolwiek innych wypadkach Twoje istnienie byloby takie samo jak obecnie czy nie? Czy myslalabys podobnie czy odmiennie? Czy stalabys w obliczu tych samych wyzwan czy nie? Jak widzisz siebie w zupelnie innej roli niz obecnej?

Ostatnio mocno zastanawia mnie wszystko co jest zwiazane z moim istnieniem. To czego jestem swiadoma jak I to o czym kompletnie nie zdaje sobie sprawy. Zobaczymy co z tego wyjdzie za jakis czas.....
Wam takze zycze udanej podrozy w kraine rozmyslan nad wlasnym istnieniem.

5 maj 2013

Nowy porzadek swiata

Juz drugi dzien nie wychodze z domu. Jestem wycofana, nie radze sobie ze swiadomoscia, ze moje dziewczynki beda coraz bardziej wiezniarkami swiata, tworzonego przez kilka osob. Ukladu tworzonego dla korzysci nielicznych kosztem wiekszosci. Trudno mi sie pogodzic, ze moje corki beda ofiarami tego gownianego zaklamania.
Ja jestem juz ta ofiara choc mam wciaz alternatywe I im wiecej sie dowiaduje tym glebiej siegam po wariant poza nurtem. Ale moje dziewczynki?
Kiedy mysle o tym co mam kupic do jedzenia, zapadam sie.... Wszystko bowiem jest manipulowane.
Kiedy mysle o ich zdrowiu znowu sie uginam pod ciezarem odpowiedzialnosci - okazuje sie, ze szczepionki wcale nie sluza ich zdrowiu ale maja na celu zaburzyc ich system immunologiczny I prowadzic do powaznych konsekwencji zdrowotnych, a nawet utraty zycia.
Kiedy mysle o tym czego beda sie dowiadywac w szkole, z programow telewizyjnych I innych mediow, chce mi sie plakac - otrzymaja papke preparowana w celu unicestwienia ich swiadomosci I ubezwlasnowolnienia.

Nie, to nie jest ten stan, w ktorym zalamuje rece I mowie - nic juz sie nie da zrobic! To jest ten stan kiedy ogladam I czytam, szperam I dowiaduje sie po to by to czego sie dowiem przetworzyc I znalezc bezpieczne rozwiazanie. Jest wiele rzeczy, ktore moge zrobic by odtruc swoj mozg I nie pozwolic zatruc moich corek.

Dlatego siedze w domu juz drugi dzien I analizujac wszystkie dane, trawie je. Jeszcze nie szukam rozwiazan. Generalnie mam jakis obraz naszego zycia I od dawna omija on glowny nurt. Chodzi jedynie o wieksza ostrosc postanowien, glebsza swiadomosc, moznosc podejmowania bezkompromisowych decyzji, itp.

Siedze wiec dalej I zbieram sie do urodzenia tego co sie we mnie rodzi.

4 maj 2013

Jestes Mama? Przeczytaj.... Prosze.

Nigdy tak powaznie nie podchodze do slow jakie publikuje na moim blogu jak dzis. Po prostu pisze, daje Ci znac, ze napisalam, a Ty sama decydujesz czy chcesz przeczytac. Dzis prosze Ciebie o przeczytanie bardzo krotkiego wpisu....


Chce Ci zadac kilka pytan, ktore dotycza Ciebie i Twojego dziecka. Piszac te pytania sama stane przed potrzeba udzielenia odpowiedzi... Dlaczego to takie wazne? Bo dotyczy tego co mozesz zrobic, kontynuowac lub z czego swiadomie zrezygnowac. Dotyczy zycia osoby, ktora nosilas w sobie....

Kiedy Twoje dziecko oglada telewizje lub korzysta z komputera - co dzieje sie wowczas z jego mozgiem? Co dzieje sie z jego swiadomoscia? Co zyskuje, a co traci? Co Ty zyskujesz pozwalajac swojemu dziecku korzystac z tych dobr?
Kiedy Twoje dziecko ma byc szczepione, co robisz? Czytasz sklad szczepionki? Dowiadujesz sie co dana szczepionka powoduje i jakie przynosi konsekwencje? Masz swiadomosc co dobrowolnie podajesz swojemu dziecku czy bezrefleksyjnie idziesz za tlumem?
Kiedy Twoje dziecko ma pore posilku, co mu podajesz? Gotujesz? Kupujesz gotowe produkty? Zastanawiasz sie nad tym czy po prostu podajesz mu cokolwiek? Czy masz swiadomosc z czego produkowany jest chleb - podstawowy produkt zywieniowy? Wiesz z czego produkowane sa ciastka, soki, napoje, jak utrzymywane sa zwierzeta, ktore potem serwujesz na stole?
Kiedy posylasz swoje dziecko do przedszkola lub szkoly, czym sie kierujesz? Co Twoim zdaniem dziecko otrzymuje w wyniku edukacji systemowej? Czy wiesz o istnieniu alternatywy?
Czy Twoje dziecko jest wolnym obywatelem kraju, w ktorym mieszkasz? Czy chcesz aby bylo wolne?
Czy kochasz swoje dziecko?

































A jesli media masowe; systemy edukacyjny, zdrowotny, religijny i jakikolwiek inny, w ktorym funkcjonujesz i produkty zywnosciowe, ktore spozywa Twoje dziecko maja na celu wywolanie w nim trwalej choroby, smierci lub zniewolenia - co wtedy?


Jestes mama i kochasz swoje dzieci, prosze - odpowiedz szczerze na te pytania.

Sciskam i chetnie podziele sie z Toba moimi przemysleniami.

28 kwi 2013

Sztuka, psychologia, terapia

Bycie mama maluszka daje mi niezwykla szanse na przemyslenie kwestii, o ktorych myslec nie mam czasu w codziennosci ogarnietej obowiazkami, powinnosciami i wyzwaniami. Leila mnie niezwykle spowalnia, nasacza kazda chwile niewyslowionym aromatem i uczy na nowo, ze tu i teraz jest fantastycznym i niepowtarzalnym momentem w zyciu.
Wiesz na pewno, ze uwielbiam muzyke, fascynuje mnie cisza jako dzwiek i dzwieki same w sobie. Jestem przekonana, ze wiesz, iz postrzeganie swiata z perspektywy psychologii i sztuki jest dla mnie naturalne wiec wciaz to popelniam. Odnalazlam cos w czym moj swiat sie spelnia, jest to terapia przez sztuke. Nie chce jednak pisac o technikach czy definicji, a o tym co mnie wlasciwie fascynuje... Ano fascynuje mnie doswiadczenie. Fascynuje mnie latwosc z jaka moge zmierzyc sie z osobistym wyzwaniem. Bez naginania siebie, a z odpowiedzialnoscia i gotowoscia. Sama moge odkrywac siebie w stopniu na jaki jestem gotowa. Inna rzecza jest fakt pozytywnych emocji, ktore towarzysza samopoznaniu. Z mojej wiedzy i doswiadczenia wynika, ze klasyczna terapia podraznia emocje, pobudza je i ma na celu staniecie ze soba twarza w twarz jednak sa tam jedynie negatywne emocje, placz i trud. Nawet tworzac nowe schematy czy uswiadamiajac sobie istniejace juz systemy, w jakich sie poruszamy - jest tam jedynie trud i lekkie rozgoryczenie. Trud... No wlasnie, o co chodzi z owym trudem? Ja w swoim zyciu doswiadczylam wiele trudnosci i mam wbite do glowy, ze cokolwiek sie osiagnie, poprzedzone jest to trudem. Ba! Musi byc trud, jesli ma powstac cos wielkiego. Niegdys slyszalam porownania rodzenia nowej idei z narodzinami dziecka, jednak dzis porownanie to do mnie juz nie przemawia. Dlaczego? Bo mam wlasne doswiadczenie rodzenia. Mam takze coraz wiecej prob dokonywania czegos nowego bez ingerencji trudu i widze, ze w wielu wypadkach to dziala, dlatego powoli przestaje wierzyc, ze wszystko, czego chce dokonac musi byc oblane potem i rodzone w bolu i trudzie.
Takie tez jest moje doswiadczenie terapii przez sztuke - doswiadczenie, w ktorym spotykam sie sama ze soba, wasnymi emocjami i uczuciami, i niezwykla radosc, zadowolenie i poczucie szczescia. Endorfiny, ktory sie uwalniaja w czasie realizacji roznych cwiczen powoduja, ze dana chwila jest zwyciestwem i pozytywnym doznaniem, a co wiecej, jesli dam sobie szanse aby ja potworzyc - rozbudowuje system neuronow we wlasnym mozgu, co laczy sie z nowym sposobem postrzegania samej siebie i wlasnej rzeczywistosci. Wowczas czesto okazuje sie, ze swiat jest o wiele barwniejszy i latwiejszy w obsludze niz mnie sie wydawalo.
To mnie zachwyca - piekno chwili i trwalosc efektow, a nade wszystko - usmiech i rozradowanie.

18 kwi 2013

cialo

Potajmnie nadchodzi mysl
zalewa mozg
serce
krwiobieg
pluca
cale cialo
zniewala potem i paralizuje
Zaistnialo cos

Kolejne mysli naplywaja
jak plaga szczurow
zalewaja
bezlad ciala
smierc

lekka jak jedwab
cicha
niewidoczna
dusza spoglada na cialo
patrzy
milczy
kocha

zycie wrocilo

Zmeczenie

Jestem zmeczona.
Czuje sie zaniedbana, niewyspana i zmeczona. Moje mysli sa zmeczone i moje uczucia takze. Moje jestestwo jest zmeczone.
Marzy mi sie kapiel. Dluga, spokojna kapiel z cisza, muzyka i swiecami. Marzy mi sie dlugi dzien samotnosci. Marzy mi sie dzien, w trakcie ktorego nie musze zmyc ani jednej lyzeczki, kubka, talerzyka, moge zostawic wszystko tak jak lezy i nie martwic sie tym ani przez sekunde.
Zmeczenie to ten stan, ktory chyba zna kazdy. Jeden dlatego, ze duzo pracuje, inny dlatego, ze ma powazne problemy, jeszcze inny stado dzieci, a jeszcze ktos gdzies bo jest kompletnym pechowcem i wszystko ma zawsze pod gorke. Jakiekolwiek powody zmeczenia mamy - ow stan znajomy jest chyba kazdej doroslej osobie.
Ja czuje sie zmeczona tu i teraz. Dzieki temu trudniej mi o cierpliwosc i kreatywnosc, zdecydowanie trudniej w caloksztalcie zycia.
Nie chce mi sie pisac psychologicznych fanaberii na temat zmeczenia. Jedynie tyle, ze tego stanu obecnie doswiadczam, ze jest mi on znany i tyle.

I wszystko co jest ma sens.
W to wierze.

15 kwi 2013

Decyzja

Pamietam, ze wiele lat temu rozmawialam z pewnym bardzo przychylnym mi czlowiekiem i powiedzialam, ze czasem kompletnie nie wiem co robic. Odkrywcza byla dla mnie odpowiedz tej osoby, znacznie starszej ode mnie i zyciowo bardziej doswiadczonej, mianowicie: bo czasem nie wiemy co zrobic, ale decyzje podjac trzeba. I to bylo dla mnie oszalamiajace. Na tyle trudne do zaakceptowania, ze przypuszczam iz przez wiele lat nie bylam gotowa by te slowa prawdziwie skonsumowac. Rozumialam je na poziomie leksyalnym, ale nie semantycznym. Wlasciwie dzis wciaz nie wiem czy juz do mnie znaczenie owych slow dotarlo, ale na pewno wielokrotnie stanelam przed sytuacja, w ktorej nie wiedzialam co zrobic, a trzeba bylo cos przedsiewziac.
Mysle, ze czasem bywa prosciej, czyli nie wiadomo co zrobic i nie mozna wlasciwie nic zrobic, natomiast jedynym rozwiazaniem jest zwyczajnie przeczekac co paradoksalnie jest wyborem, dzialaniem, decyzja. Jesli jednak widac alternatywe, wowczas pojawia sie problem - trzeba ruszyc glowa i podjac jakies kroki.
Moze to sa wlasnie nasze codzienne wyzwania? Takie drobne szczebelki na drabinie do osiagania prawdziwej znajomosci siebie? Bo przeciez w sytuacjach krytycznych, kiedy nie ma czasu na zastanowienie, a musi byc akcja, widac czesto kim jestesmy, jak reagujemy i jakie sa nasze priorytety. Moze to jedna z mozliwosci jakie czlowiek otrzymal by stac sie coraz bardziej czlowiekiem?

Zycze Wam wytrwalosci w podejmowanych przez Was decyzjach, i spokoju w chwilach gdy naprawde nie wiecie co zrobic.

14 kwi 2013

Smierc

Jak sobie wyobrazam smierc?
Nigdy wczesniej sie nad tym nie zastanawialam, ale dzis taka mysl do mnie przyszla. Zdalam sobie sprawe z faktu, ze w ogole o smierci nie mysle, nie mysle tez o zyciu w perspektywie smierci. A dzis zaczelo to miec sens. Wiele przedmiotow mojego niezadowolenia w perspektywie smierci wyglada zupelnie nieistotnie, wrecz niewidocznie. Natomiast determinacja, ktorej mi zabraklo by isc w obranym przez siebie kierunku okazuje sie byc bezcenna bo przez jej brak nie przeszlam kilku sciezek, do ktorych mialam dostep. I natychmiast pojawialo sie zastanowienie - czemu zabraklo mi determinacji? Okazuje sie, ze w perspektywie smierci to niezwykle pomocne pytanie i znalezienie na nie odpowiedzi pomaga zerknac na moje obecne zycie, na to kim jestem, gdzie i co dalej...
W perspektywie smierci wiele problemow, trudnosci i niesnasek nagle kompletnie traci sens. Co go zyskuje? Zdobyte doswiadczenia, historie z zycia wziete, te historie, ktore po latach staja sie znakomitymi wspomnieniami jak stare fotografie.
Jak sobie wyobrazam smierc? Chyba tak samo jak porod.
Najpierw oczekiwanie i lek przed niewiadoma. Szukanie metod na usmierzenie bolu, najlepiej kompletne jego zniwelowanie. A potem, gdy czas sie zblizy spokoj i powolne przygotowanie, az wreszcie niecierpliwe oczekiwanie. Dokladnie tak sobie wyobrazam smierc. A zycie? A zycie wyobrazam sobie jak ciaze, czas przemian, ewolucji, roztargnienia i glebi. Czas, w trakcie ktorego mozna poznac siebie znacznie bardziej niz w bezcelowym okreslaniu celi - tak popularnym wspolczesnie. Czas, w ktorym swiadomosc rodzacego sie zycia zmienia zupelnie perspektywe, z jakiej dotychczas na to zycie bylo mozna spogladac. Tak tez jest z zyciem w perspektywie smierci - zupelnie zmienia ono dla mnie swoj koloryt, smak i znaczenie.

8 kwi 2013

Czas i doswiadczenie (cos o ciazy i porodzie)

Witaj,
pisze po dlugiej przerwie. Ostatnio te przerwy dosc czesto sie zdarzaja, ale nie zal mi. W trakcie mojego milczenia zawsze dzieje sie cos wartego przezycia, doglebnego spotkania, refleksji. Mimo, ze moje obecne zycie jest niezwykle powolne, mozna by rzec - monotonne, to jednak mnie sie czesto zdaje, ze za szybko przezywam to co mnie spotyka. Miewam wrazenie, ze gubie chwile, odczucia i mysli, ktore moglyby wniesc ogromnie duzo do mojego prawdziwego zycia.

Jak pewnie wiesz, ponad dwa tygodnie temu urodzilam coreczke. Piekna, silna i sliczna Leile.To moja druga corka, co oznacza, ze sa na swiecie juz dwie osoby, dla ktorych jestem mama. Bycie mama to niesamowite zadanie, bynajmniej dla mnie. Doswiadczenie to pozwala spokojnie zajrzec w zakamarki przeszlosci, poczuc to czego pragnelam ale nie moglam, spelnic to co bylo niegdys moim marzeniem, a teraz moze byc zadaniem do wykonania. Bycie mama to dla mnie niezwykla podroz i terapia jednoczesnie.

Chce sie z Toba podzielic kilkoma myslami dotyczacymi mojego doswiadczenia ciazy i porodu bo mam wrazenie, ze uprawnia mnie ono do publicznego wypowiedzenia sie w tej kwestii.
Dwa lata temu zaszlam w ciaze po raz pierwszy. Niesamowity fakt, ktory kompletnie zdominowal moje zycie! Byla to podroza przez wszelkie leki, obawy jak i pragnienia i moc. To byl czas niezwykle swiadomego wyboru i refleksji. Swiadomy wybor dotyczyl tego co sluchalam, ogladalam, mowilam, ludzi z ktorymi sie spotykalam lub nie, a nade wszystko moje wybory dotyczyly moich mysli i gleboko zakorzenionych wierzen. To byla podroz niezwykla bo swiadoma i spokojna. Bylo mi dane nie pracowac w tym czasie, ale poswiecic sie wlasnie owemu doswiadczeniu jakim jest tworzenie swiata...
Tak, bo dla mnie budzenie sie zycia w ciele kobiety jest tworzeniem kolejnego swiata. I mimo iz swiat ow jest tak ograniczony i na swoj sposob kontrolowany to wciaz jest on absolutnie swobodnym bytem, samodzielnym, autonomicznym i tajemniczym.
Na kilka tygodni przed porodem moje cialo coraz bardziej mobilizowalo mnie do popelniania takich lub innych gestow i cwiczen. Sama nie wpadlabym na wiele czynnosci, ktore robilam, a dzialo sie to tylko dlatego, ze sluchalam siebie. Sluchalam wlasnego ciala.
Takie samo zasluchanie dotyczylo mojej psychiki i ducha. Jest to taka przestrzen, w ktorej swiat, ktory dokladnie znam wyglada niejednokrotnie zupelnie inaczej. Tu moj swiatopoglad czesto ulega przemianie, dochodza do mnie mysli, ktorych nie slysze w codziennej bieganinie. Tu, wydaje mi sie, swiat jest lepszy, a ja wraz z nim. To ta sfera prowadzi do interpretacji wszystkiego co mnie dotyka. To tu wlasnie ucze sie kim jestem, a kim sie staje poprzez proces socjalizacji w takiej, a nie innej kulturze, cywilizacji i systemie. O systemie pisalam dosc duzo bo jest to dla mnie niezwykle destruktywny byt i wciaz szukam wlasnej metody na wydostanie sie z niego.
Wracajac do porodu, ostatnie tygodnie byly dla mnie meczace fizycznie i odkrywcze duchowo i psychicznie. Przygotowanie do bolu przed jakim stalam i na jaki nie bylam gotowa bo mial mnie spotkac pierwszy raz w zyciu bylo niezwykle waznym zadaniem. Jak sie przygotowac do niewiadomego? Otoz mozna. Wtedy wlasnie mialam szanse pokonac wszelki bol i dyskomfort z jakimi sie borykalo moje cialo w sposob psychiczny bez zazywania jakichkolwiek srodkow farmakologicznych. To byl wspanialy czas by powrocic do niewiarygodnej sztuki oddechu. W tym okresie odkrywalam na nowo pisanie, rysowanie, malowanie, taniec, czyli robienie wszelkich czynnosci 'bez sensu' po to by lepiej przygotowac sie do nieokreslonego bolu.
Wszystko to ma zwiazek z moja miloscia ku wszelkim technikom laczacym artyzm z psychologia bo one dostarczaja prawdziwego doswiadczenia. One pozwalaja przezyc na nowo lub a priori cos co jest wazne w naszej historii zycia. Tak wlasnie bylo ze mna. Wspomniane cwiczenia pomagaly mi spotkac sie ze soba, zatrzymac czas na sobie, dowiedziec sie o sobie wiecej w sposob posredni, bezbolesny i uleczajacy.
Kiedy akcja porodowa rozpoczela sie, we mnie bylo glowne uczucie - radosc ze spotkania z moja coreczka Meriam. Nie wiedzialam jak to bedzie wygladac, wiedzialam, ze na koncu calego wydarzenia jakim jest porod nastapi cudowne spotkanie.
Tak tez sie stalo.

Chce teraz pomieszac watki i wlaczyc do mojej opowiesci historie Leili. Ciaza niemal zapomniana albowiem Meriam pochlaniala moja uwage bez reszty. Czeste klopoty z jej zdrowiem z jednej strony, z drugiej zas chec uchwycenia tych niepowtarzalnych momentow, ktore w jej rozwoju sa krokami siedmiomilowymi sprawialo, ze niemal zapominalam o kolejnym zyciu, jakie tworzylo sie we mnie. Dzis, dwa i pol tygodnia po porodzie mysle, ze to byla nieprawda. Mysle, ze przezycie drugiej ciazy nie bylo zapomnieniem, lecz swoista determinacja i spotkaniem z tym co bardziej znajome. Kazdego popoludnia gdy usypialam Meriam towarzyszylam jednoczesnie Leili oddechem, odpowiednia pozycja ciala i moimi myslami i wizualizacjami. Zawsze gdy bylo mi dane wziac relaksujaca kapiel i poswiecic swoj czas tylko jej - robilam tak. Natomiast najwazniejsze jest chyba to, ze caly dom rozpoczal przygotowania do spotkania kolejnej Istoty niezwykle wczesnie, na samym poczatku drugiej ciazy.
Dzis, z perspektywy czasu ciesze sie, ze zdecydowalam sie na owe przygotowania. Dzieki nim wiele niepotrzebnych nerwow i frustracji zostalo zwyczajnie wyeliminowanych z zycia w naszej skromnej rodzinie. Recepta bylo zwyczajne przyznanie sie do tego, ze jest nam ciezko i potrzebujemy pomocy. Siegniecie po pomoc bylo cudownie obranym kieruniem.

Moja sfera duchowa i psychiczna nie byly tym razem karmione tak sowicie jak w przypadku pierwszej ciazy. Kolokwialnie mozna powiedziec, ze nie bylo na to czasu. Jest jednak jeszcze jedno wyjasnienie - rzeczy, ktorych sie o sobie dowiedzialam, nauczylam i doswiadczylam w trakcie pierwszej ciazy ostaly sie we mnie na tyle gleboko, ze byly wciaz aktualne w trakcie drugiej ciazy. Bo to czego sie dowiedzialam przezywajac swoj stan blogoslawiony szczerze i doglebnie - bylo jak sianie na zyznej glebie.
Na chwile przed porodem moje cialo ponownie zaczelo informowac mnie o nadchodzacym spotkaniu. Dzialo sie to zupelnie inaczej niz poprzednio, ale ja i tak wiedzialam, ze godzina 0 nadchodzi. Nie wiem skad wiedzialam - wiem, ze wiedzialam.
Jesli Ci powiem, ze dokladnie ostatniego dnia przed porodem przygotowalam liste rzeczy, ktore w domu zawsze MUSZA byc, szczegolnie ze wzgledu na Marysie i ze tego wieczoru poprosilam zaprzyjazniona osobe by spala w pokoju z Meriam, pewnie nie uwierzysz, ale stalo sie dokladnie tak. Wieczorem cos jeszcze mialo miejsce, cos nieslychanego. Gdy Marysia szla spac i miala spac w innym pokoju niz ja, ja mialam poczucie rozlaki, takiej rozlaki, kiedy ktos bliski wyjezdza na dlugo i jest to lamiaca serce chwila pozegnania. Podobnego stanu doswiadczyl tata Meriam, a i zaprzyjazniona nam osoba miala dziwaczne odczucia. Marysia natomiast dziwnie plakala. Ow placz nie wskazywal na bol, byl niejako bezpodstawny. W porodzie Leili wzial udzial caly dom, wszyscy czekalismy na przyjscie na swiat tej pieknej tajemnicy stworzenia.

Chce tym tekstem podziekowac Bogu i calemu Wszechswiatowi za to jak wspaniale mam cialo, jak pieknie przebrnelo ono przez obydwie akcje porodowe, jak bylo dla mnie litosciwe i jednoczesnie jak niezawodnie przypomnialo mi o wewnetrznej sile, jaka mam od zawsze. Obydwa porody byly prawdopodobnie takie jakie mozna sobie wymarzyc. Intensywne i pelne mocy. Jest tu pewna rzecz, ktora chce napisac na zakonczenie, aby slowa te byly pointa. W obydwu akcjach porodowych mialam kilka momentow absolutnej wiedzy, ze porod ten moze byc bardziej lub mniej bolesnym i traumatycznym przezyciem. W kazdej wspomnianej chwili dokonywalam swoistego wyboru - czego chce i tak sie dzialo. Moje cialo jest darem i tego nie zaprzecze. Mysle, ze mam duzo szczescia. Ale jestem absolutnie przekonana, ze kobieta w glebi siebie ma owo duchowo-psychiczne wsparcie, tak ogromne, ze mowi jej dokladnie co robic by rodzic spokojniej i pelniej.

Zycze Kazdej Kobiecie odwagi do bycia soba i wejscia w siebie. Nie tylko w czasie ciazy, ale w zwyczajnej codziennosci.

Pozdrawiam

12 mar 2013

Pierwsza dawka polskiej klasyki w moim odczycie:)

Wiesz co czuje, kiedy zaczynam cos robic, cos czego jeszcze nie robilam i okazuje sie, ze moj pomysl podoba sie innym? To jest takie niesamowite cieplo w srodku, ktore pcha by dzialac dalej. Dzialac tak dlugo jak tylko sa chetni by uczestniczyc w procesie tworzenia. Stad doskonale rozumiem gdy muzycy z pelnym szacunkiem odnosza sie do swoich fanow, mowiac - bez Was nie byloby nas.... To prawda. Sa takie doswiadczenia, ktore potrzebuja jedynie spotkania do wewnatrz, tam gdzie jest sie ze soba i z nikim wiecej. Sa takze i takie stany, gdy to co robisz bez reakcji zwrotnej zwyczajnie nie ma sensu.
Dla mnie nagrywanie ma sens. Nagrywam przede wszystkim dla Marysi, wiec owacje nie sa tak bardzo potrzebne, jednak okazalo sie nader szybko, ze w chwili gdy sie glosy zachety i uznania - staly sie niezwyklym motorem napedzajacym do dalszego dzialania.
Za to Ci dziekuje!


Udalo mi sie nagrac kilka wierszy ze zbioru, ktory zaprezentuje zdjeciem bo tak bedzie najlepiej. Do nagran wierszy wykorzystalam muzyke z plyt, ktorych zdjecia takze zamieszcze.


 

 
A teraz.. gdzie mozna znalezc owe cudenka?
'Jas'
 
Bawcie sie dobrze i podawajcie dalej:):):)
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

11 mar 2013

Czytanie

Kiedy zadasz sobie pytanie - czy ludzie, ktorych znam potrafia czytac - jaka uzyskasz odpowiedz? W moim przypadku, z wiedzy jaka posiadam wynika, ze wiekszosc osob, ktore znam czytac potrafi.
Jesli natomiast zapytasz sie o czytanie ze zrozumieniem, jaki bedzie wynik? Obawiam sie, ze podobnie jest w moim przypadku, umiejetnosc czytania opanowala wiekszosc, jesli jednak chodzi o zrozumienie - pojawia sie problem.
Jakie to ma znaczenie?
Dla Ciebie jakie to ma znaczenie, ze ktos kogo znasz czytac rozumnie nie potrafi?

Jest jeszcze inna sprawa, ktora mnie fascynuje - czytanie w oryginale. Udalo mi sie przeczytac kilka ksiazek w oryginale i w tlumaczeniu i sama sie nadziwic nie moge jaka to frajda, tak moc sobie czytac i rozumiec i czuc niuanse jezykowe. Wyczuwac to wszystko co jest niedostepne gdy niedostepny jest jezyk. Ciekawam czy i Wy macie takie odczucia. Ciekawam czy macie jakies ksiazki, ktore Was kompletnie oczarowaly. Ja mam taka jedna - do dzis nie wychodze z zachwytu nad sila slowa w oryginale i niemoca tlumaczen, ktory nota bene wykonal swietna robote.... Polecam 'Spalona zywcem'. Niezwykle polecam szczegolnie oryginal.

A dzis, teraz pojawia sie inny watek. Watek czytania w swym wlasnym jezyku, ale gdzies tam, gdzie jezyk ow jest jedynie elementem lingwistycznego krajobrazu. No tak, dopoki czytalam dla siebie zalezalo mi bardziej na treningu w obcym jezyku. Od jakiegos czasu jednak perspektywa kolosalnie ulegla zmianie - odkad urodzila sie Marysia. Okazuje sie, ze czytanie dziecku, przebywanie z nim, rozmowa, i wszystko co sie z tym wiaze moze miec kompletnie inne znaczenie w kraju i poza jego granicami. Bo bedac w Polsce nie zastanawiasz sie nad polskoscia swojego dziecka, ono jest po prostu Polakiem. Nie myslisz czy bedzie mowilo po polsku, martwisz sie jedynie czy bedzie dostawalo dobre oceny, a potem potrafilo czytac ze zrozumieniem. Nie siedzisz przed komputerem dokonujac wyboru, ktore lektury sprowadzic z Polski lub tutejszej ksiegarni internetowej, zwyczajnie idziesz do biblioteki, ksiegarni, albo do cioc i babc bo one te wszystkie ksiazki maja juz od lat na polkach. Nie robisz wielu rzeczy by Twoje dziecko moglo czytac i mowic po polsku, a ja tak. I wiesz co Ci powiem... takich jak ja jest znacznie wiecej! Takich, ktorzy sie zastanawiaja nad tym kim bedzie ich dziecko i w jakim stopniu bedzie naprawde czescia nas i naszego swiata.

Pomyslalam wiec sobie, zaczne czytac i nagrywac. Czytam w domu, czyta nas wiecej bo czytajacych po polsku rodzicow jest we swiecie wiele, ale na czas kiedy czytac fizycznie nie bede mogla, nagram. Zawsze sie nada, a i inni moze z checia skorzystaja. Zaczelam wiec odczytywanie. Lapiac wolne chwile, gdy Marysi nie ma w domu, gdy pralka nie pierze, alarmy aut za oknem sa wylaczone. Nagrywam na telefon komorkowy, tak zupelnie spontanicznie, odrecznie, z radocha w sercu, ze czytam i bawie sie przy tym swietnie!
Czytam, bo choc nie jest problemem znalezc wersje znanych aktorow zaladowane na YT, to ja czytam sama z siebie, swoim glosem, zrozumieniem, odczuciem, soba. Czytam tym kim jestem. Mama, ktora chce by jej dzieci cieszyly sie mogac rozmawiac ze mna w jezyku, ktory rozumiem najlepiej.

Wszystkie nagrania znajda sie na YT, a tu bede o nich informowac.
I jeszcze jedno male slowko - nie mow, ze sie nie da! Da sie:)
A tu przymiarka - OSIOLKOWI W ZLOBY DANO

10 mar 2013

Jaki to ma sens?

Hm, ale o co chodzi?
Nie pisalam juz tak dlugo, ze pewnie kazdy zapomnial, ze bloguje. Milcze jakbym zniknela z powierzchni, a potem pretensjonalnie zadaje pytanie o sens? O sens czego? Sens bytu czy niebytu? Swojego czy Twojego - kimkolwiek jestes? Sens posiadania czy decydowania? Sens wyjasniania, tlumaczenia czy trwania? Sens wytrwalosci czy doswiadczania konca? No wlasnie - kiedy warto byc wytrwalym, a kiedy lepiej powiedziec STOP? I jakie to ma w ogole znaczenie? Owo decydowanie w jakiejkolwiek sprawie?
Jaki sens ma fakt, ze mozemy lub wrecz musimy podejmowac decyzje? Jaki sens ma dla mnie swiadomosc, ze naprawde wiele ode mnie zalezy? Nie powiem, ze wszystko bo mysle, ze to bzdura, ale z pewnoscia zalezy ode mnie wiele. I jakie to ma znaczenie? Jaki sens?
Znaczenie ma ogromne bo kiedy podjelam ryzykowna decyzje o byciu samodzielnym czlowiekiem, zaczelam dostrzegac, ze swiat ma w ofercie wiele z tych rzeczy, po ktore chcialam siegnac. Poza tym jakims niezwykle szybkim tempem nauczylam sie w ogole chodzic. Chodzic o wlasnych silach bez potrzeby ogladania sie za siebie, czy wokol sa pomocne byty, ktore moga mnie przytrzymac w chwili upadku. A upadlam. Upadlam wiele razy. I coz... Zyje:)
A jaki to ma sens? Owo pytanie jest chyba o wiele powazniejsze. Sens tego, ze mam wplyw na ksztalt wlasnego zycia... Tu sie pojawiaja owe amerykanizmy o marzeniach, celach, itp. Tu sie pojawiaja takze wymowki i proby usprawiedliwiania siebie. Tu sie pojawia pytanie o osobista relacje, te zapomniana relacje, kiedy czlowiek jest czlowiekiem, dokladnie czlowiekiem, ni mniej, ni wiecej. Nie jest czyims wyobrazeniem, nie jest klonem, innym gatunkiem, dusza, przechodniem - jest czlowiekiem. Jest nim tu i teraz. Kazdy kwestie czlowieczenstwa tlumaczy po swojemu i chyba tu pojawia sie problem, bo tak naprawde nie wiemy co naprawde znaczy byc czlowiekiem. A wowczas tracimy zdolnosc ustalenia sensu owego czlowieczenstwa.
Jaki jest sens mojego czlowieczenstwa?
Co oznacza dla mnie moje czlowieczenstwo?
Jestem tu cialem, ktorego glownym budulcem jest woda. Posiadam zdolnosc myslenia, tworzenia, poruszania sie. Mam odczucia, dosc bogaty wachlarz emocjonalny. Jestem corka swoich rodzicow, czlonkiem pewnej rodziny. Wierze, ze jestem w bezpiecznych Rekach i w dobrym swiecie. Wierze, ze robale to nie moj koniec, tylko, ze czeka mnie cos przyjemniejszego. Od pewnego czasu moje cialo ukazalo mi nowy potencjal i bezblednie powolalo mnie do macierzynstwa. Jestem wiec mama. Tak, to chyba tyle w kwestii mojego czlowieczenstwa. A teraz zapytam, jakie owo czlowieczenstwo ma sens?
Dla mnie osobiscie moje czlowieczenstwo ma sens ogromny bo widze, rosnaca sile i zmieniajace sie priorytety, coraz bardziej jest mi ze soba dobrze, jestem coraz pewniejsza tego co mysle, mowie i robie. Moje czlowieczenstwo ma sens w tworzeniu. W remontowaniu, renowacji starych murow, w oparciu o ktore moje zycie bylo tworzone i przeksztalcaniu ich w przestrzen odkryta, pozwalajaca zarowno sloncu jak i ksiezycowi zaistniec we mnie naprawde. Tak, moje zycie dla mnie jest ciaglym tworzeniem i przeobrazaniem tego co juz istnieje. Przypuszczam, ze moje zycie ma sens dla innych, dla rodziny, najblizszych, dalszych, dla przyjaciol lub ludzi, ktorzy nieprzypadkowo pojawili sie na chwile w moim zyciu. Jaki sens ma moje zycie dla Was jest juz pytaniem nie do mnie, lecz do Was.

Jestem gleboko przekonana, ze to wszystko ma sens. Ze Twoje i moje zycie, okolicznosci w jakich zyjemy i wybory jakich dokonujemy maja sens i znaczenie. Gleboko wierze, ze to co jest esencja  daleko przekracza tradycyjnie pojmowane IQ, prawo przyciagania, fizyke kwantowa, religie i filozofie, przekracza wszystko to co w jakikolwiek sposob ogranicza moje i Twoje istnienie.

23 lut 2013

dzis

Lezalam dzis obok Marysi i zasluchiwalam w sama siebie. Slyszalam mysli, ktore przeplywaly przez moja glowe. Pragnienia, ktore sa jeszcze niespelnione i mecza, plany, na ktorych realizacji mi zalezy i co wazniejsze sluchalam kim jestem tu i teraz. Kim jestem? Co mnie utozsamia? Co mnie okresla? Wiem coraz bardziej jaka jestem ale kim jestem??? Wiem, ze jestem Monika, ze jestem Mama, ze jestem Kobieta. Wiem, ze jestem coraz bardziej Tworca wlasnego zycia. Jestem Decydentem. Czy to malo? Czy wystarczy? Czy to duzo? Kazdy odpowie zgodnie z wlasnym doswiadczeniem.
Lezalam tak i zasluchiwalam sie w stan w jakim bylam. Bylo mi dobrze, coraz spokojniej i pewniej. Wreszcie docieralam do rdzenia wlasnych odczuc, doswiadczen i przemyslen. Bylo tam znacznie wiecej sily i stanowczosci niz w codziennym zabieganiu. Byla jednoznacznosc i jasnosc bez szukania odpowiedzi po omacku. Bylo tam niezwykle bezpiecznie i dobrze.
Jestem kobieta. Mam swoj temperament, swoj punkt widzenia, mam swoje odczucia i przekonania. Com przezyla jest moim doswiadczeniem, ktorego nikt nigdy nie pojmie, co dziele z innymi jest wspoluczestniczeniem. Jestem. I tu jest niezwykla prawda, z jaka sie spotykam i o ktorej zapominam. Jestem niezaleznie od tego czy Ty jestes czy Cie nie ma. Jestem i to jest jednoczesnie powodem i konsekwencja. Co robie z moim jestestwem zapisane jest na kartach mojego zycia. Moja droga istnienia jest moja choc tak niezwykle niemoja.

30 sty 2013

Codziennosc w chwili obecnej

Wielkim wyzwaniem jest poznanie swojej drogi. Drogi wlasnej, niezaprzeczalnie jedynej i indywidualnej. Dojscie do takiej swiadomosci kosztuje dramatyczny marsz przez gaszcze wyuczonych formul zachowawczych i sposobow myslenia spolecznosci, w ktorej tworzylo sie nasze 'ja'.
Ja sie wlasnie sobie przygladam. Biore pod uwage rozne perspektywy tak by spojrzec na siebie pelniej, prawdziwiej. Nie jest latwo bo samo uswiadomienie sobie schematow nie czyni mnie jeszcze otwarta na sama siebie, na owa wlasciwa MNIE. To jest wstep do procesu, ktory zajmuje wiele czasu i wymaga wytrwalosci i determinacji. Czemu wiec chce tam isc? Bo sie nie gubie. To jest chyba jedyna sluszna odpowiedz. Nie gubie sie, nie walcze, jestem kim jestem i jest mi z tym dobrze. Wylaczone sa wowczas kompleksy i cienkie granice pomiedzy tym co spoleczne, a tym co moje. Nie zastanawiam sie wowczas nad wieloma glupotami, o ktorych inni potrafia prawic godzinami. Robie swoje. Spedzam czas ze soba i po swojemu. Poznaje te sfery, ktore mnie interesuja i przynosi mi to poczucie spelnienia.
Nurtujacym jest jednak fakt, ze stan ow wciaz nie jest permanentny, ze do niego wracam i od niego odchodze uwiedziona zewnetrznoscia. Wtedy znowu doswiadczam zagubienia i poszukiwania swojej drogi, takiej drogi, ktora bedzie odpowiadac innym. Wracaja kompleksy, poczucie niespelnienia i wielka niewiadoma w zwiazku z tym po co jestem na tym swiecie? A przeciez gleboko w sobie juz znam odpowiedz.
Moze tak bedzie zawsze? Moze moja podroznicza natura, ktora wiecznie ciekawa swiata potrzebuje konfrontowac to co wie z tym czego nie wie i wracac do zrodla, uciekajac jednoczesnie od niego bedzie sie tak przechadzac do smierci? A moze to czas, to etap owej codziennosci, w ktorej sie ucze zasiasc u zrodla i przy nim poznawac to czego nie znam, a co jest mi dane rozpoznac? Bedac w trakcie podrozy - nie wiem jeszcze jaka jest odpowiedz. Wiem natomiast, ze zawsze gdy wracam do zrodla, do owego 'ja', w ktorym wiem o co chodzi - jest mi dobrze i bezpiecznie i wowczas rosnie moja kreatywnosc, zadowolenie, spelnienie, a uswiadomienie sobie mojej roli w zyciu jest niezwykle proste do osiagniecia. Tu mi najlepiej wiec tu chce spoczac. Tu chce pozostac.

14 sty 2013

Polecam ksiazkowo

Zyjemy w świecie informacji. Jasno się mówi, ze era informacji z wolna już mija, wkraczamy w kolejna. Niezwykle jest jednak, ze żyjąc w takim właśnie czasie - informacyjnym, produkujemy analfabetow, poniekąd nimi jesteśmy.
Czasem lektury z innego nurtu otwierają oczy, dają mowa perspektywę widzenia i rozumienia. Dlatego podsylam chętnie coś do poczytania:)


Bezimienny szpaler?

Ostatnio pisalam o systemie. Pisalam pewnie dlatego, ze wlasnie tym tematem zylam, trawilam go w sobie dosc dlugo i szukalam wlasnej postawy wobec tegoz bytu. Dzis, teraz, kiedy jest cisza, lekki chlod, Marysia spi, a ja mam chwile by skupic mysli odczuwam cos w rodzaju blogoslawionego uwalniania. Uwalniania od tego czego ucza o pierwszym wrazeniu, o zasadach savoir-vivre'u, o mowie ciala i innych zasadach, wedlug ktorych nalezy zyc. Dlaczego nalezy? Mam wrazenie, ze odpowiedz jest tylko jedna - bo komus na tym zalezy.
Komus zalezy na tym bym byla jednym z elementow szpaleru, ktory patrzy, slyszy, dostrzega to co jest mu podawane do informacji. Tak jak to sie dzieje na wielkich placach Rosji czy Chin, na szerokich ulicach USA, wszedzie tworzone sa przestrzenie publiczne, w ktorych gromadzi sie elementy caosci i tworzy z nich calosc. Elementy czuja sie tak dobrze w grupie, ze nie mysla nawet o jakiejkolwiek pulapce, w ktora wpadaja, a organizatorzy zacieraja rece.
Jest mi coraz lepiej z moim sposobem na zycie. Tworzenie glupot niezwykle istotnych. Spedzanie czasu w sposob niekonwencjonalny. To sa przestworza, w ktorych mi dobrze.
Cos sie rodzi. Nie wiem jeszcze co to ale znam juz ten stan tworzenia, ktory po dlugiej ciszy przynosi owoc. Spokojnie, bez popychania, bez zbednego rumoru. Cos sie rodzi powoli, skromnie, konsekwentnie.

7 sty 2013

Antysystemowa mama w systemie

Wczoraj wieczorem przygotowywalam Marysi kolejna domowa dekoracje. Tym razem podjelam temat cyferek. Dzis rano bylam z Marysia u lekarza i widze, ze wciaz nie wiadomo co Marysience dolega, ale podejmujemy nowe zalecenia. Dzien jak codzien. Prace manualne, zabawy edukacyjne, czytanie po polsku, relaksacja, pranie, gotowanie, internet, muzyka, i tak to mniej wiecej wyglada. Czasem wkradaja sie nowe elementy, na ktore sobie swiadomie zezwalam. Ciesze sie nimi bo one wiele mi uswiadamiaja, lub umacniaja w przekonaniach.
Kilka tygodni temu postanowilam podjac sie pewnego wyzwania, wkroczyc na profesjonalna droge, ktora tematycznie mnie zachwyca jednak metodologia zupelnie do mnie nie przemawia. Poddalam sie treningowi aby jednak przyjac to co jest oferowane i uwierzyc jak w swoje wlasne przekonania. Niezmiernie powaznie podeszlam do sprawy okreslajac cel, uswiadamiajac sobie jak wiele czasu moge poswiecic dzialaniom zawodowym, itp. Marysia spedzala wiecej czasu z niania niz ze mna, Leila zostala zapomniana w ogole, nie wspominajac o relacji. Ale nic, wiadomo, ze poczatki sa zawsze niezwykle trudne i trzeba sie poswiecic. Poswiecilam sie. Nie tylko siebie poswiecilam, ale i dzieci i partnera. Po jakims czasie coraz jasniejsze bylo dla mnie, ze system jest nie dla mnie, ze choc niezwykle sie staram - nie osiagam zamierzonego celu. I wtedy zaczelam sie ponownie zastanawiac nad priorytetami, nad tym kim jestem i do czego w tym swiecie jestem stworzona? Zaczelam zastanawiac sie nad tym jaka jest moja zyciowa misja? W czym sie czuje jak ryba w wodzie, bez naginania, ani poswiecania kogokolwiek, co wynika ze mnie w sposob naturalny i niepodwazalny, co robie mimowolnie sluzac sobie samej i innym? Wtedy juz wiedzialam, ze moja podroz w systemie dobiega konca, ze jest to droga ciekawa i wiele mnie nauczyla, jednak nie jest to moja droga. Moglam oczywiscie myslec, ze jestem do kitu, ze skoro wszyscy tak moga, a ja nie - to na pewno moja wina lub ulomnosc. Tak pewnie myslalabym wiele lat temu bedac brzydkim kaczatkiem, rodzinna czarna owca. Dzis jednak jest inaczej. Dzis jest dla mnie jasne, ze droga, ktora poznalam jest nie dla mnie. Mialam odwage poznac te droge i z tego jestem dumna.
Dzis dziekuje samej sobie za to doswiadczenie. Dzieki niemu zdobylam kolejna wiedze, poznalam kogos kto jest wlasnie na tej drodze i to jest absolutnie odpowiedni czlowiek i odpowiednia podroz. Najwazniejsze natomiast jest to, ze powrocilam do samej siebie, do mojego osobistego rdzenia, ktory swieci jeszcze mocniej niz poprzednio bo w kontrascie z inna rzeczywistoscia wyglada jak wiosenna zielen. Umocnilam sie zatem w tym kim jestem i do czego jestem i ponownie zaczynam czuc sie jak ryba w wodzie. Nie musze sie rozpychac, mowic czegos w co nie wierze, poswiecac czasu z Marysia, Leila czy sama soba. Nie musze niczego poswiecac bo to kim jestem nie wymaga poswiecen. To kim jestem wymaga jedynie milosci i wiernosci.
Jest jeszcze cos co widze ogromnie. Marysia ostatnimi czasy niezwykle zywo reaguje na jakiekolwiek rozstanie. Kiedy tata idzie do pracy lub na papierosa, kiedy ktores z nas wychodzi na chwile z pokoju, w ktorym z Marysia jestesmy, w nadrobniejszej chwili rozstania Mania zaczyna rozpaczliwie plakac i biec na swoich cudnych kolankach w poszukiwaniu osoby, ktora odeszla. Coraz czesciej tuli sie niezwykle i szuka bezpiecznych ramion, a w nocy zupelnie nie daje sobie rady ze snem w lozeczku. Spi z rodzicami. Jakby brakowalo jej mamy i taty. Bo mama i tata sa dla niej przeciez calym swiatem.
Dzis majac pelna swiadomosc trudu zycia w spoleczenstwie konsumpcyjnym, manipulowanym i oszukiwanym wiem, ze rodzicielstwo, ktorego owocem maja byc zdrowe, kochajace siebie i swiat, odwazne dzieci jest niezwykle trudne. Rozumiem bycie w sieci przyczyn i skutkow, zaleznosci od systemu i zniewolenia przez system. Widze jak niezwykle system (zaliczajacy ekonomie, kulture, religie, itp.) nauczyl nas daznosci do pewnego standardu bycia, myslenia i zycia i ze jednostki starajace sie poruszac poza systemem podejmuja swoiste ryzyko nie tylko systemowych utrudnien, ale przede wszystkim kompletnego niezrozumienia spolecznego, wybieraja jednak zycie poza nurtem choc to wymaga ogromnej determinacji. Majac te ogromna swiadomosc i osobiste doswiadczenia jakze raczkujacego macierzynstwa dochodze do kilku wnioskow.
  • Bezkompromisowo mama jest mama i tylko mama, ktora rozumie wartosc macierzynstwa pragnie to macierzynstwo uprawiac na sto procent.
  • Mama jest swiatem swojego dziecka, nie tylko wtedy gdy jest ciezarna kobieta, ale dlugo, dlugo jeszcze po porodzie. Dziecko ma potrzebe mamy jak powietrza.
  • Dziecko, samiec czlowieka przez pierwsze lata swojego zycia jest z natury zalezne. Jest to czas symbiozy, w czasie ktorej mama dojrzewa do swojej kobiecosci, kreatywnosci, pewnosci siebie, jak rowniez do macierzynstwa samego w sobie i swiadomosci kim naprawde jest i jaka jest jej zyciowa misja. Dziecko natomiast otrzymuje milosc i uwage, zainteresowanie i rozwoj, buduje poczucie wlasnej wartosci, swiadomosc tego co dobre i zle, co budujace i niszczace, az wreszcie kim sie staje, jakie sa jego talenty, pasje, w jakich sytuacjach czuje sie absolutnie spelnione i szczesliwe.
  • Dziecko nie interesuje sie tym czy w domu jest plazma czy sony, bo jesli jest z nim mama nie wykazuje zainteresowania owym meblem stojacym w pokoju. O wiele ciekawsza jest sofa czy krzeslo, na ktore mozna sie wspinac lub o ktore mozna sie uderzyc.
  • Dziecko zyje przez 5 lat, potem juz tylko odtwarza to co przezylo. Czy jest to brak uwagi i milosci, zaangazowania i rozwoju, czy jest to przemoc, brak cierpliwosci czy ogromna milosc i spontanicznosc, czas spedzony aktywnie z najwazniejszymi osobami jakie istnieja na ziemi (i nie sa to celebryci, ale mama z tata), bezpieczny rytm zycia, zrozumienie i cierpliwe szanowanie potrzeb dziecka. Cokolwiek mama daje dziecku przez jego pierwsze lata zycia - to wszystko bedzie trescia jego doroslego zycia. Interpretacja swiata jaka ma mama i tata beda podstawa, na jakiej dziecko zbuduje swoj wlasny obraz.
  • Jesli mama zapomni o poszanowaniu wlasnego dziecka w imie spraw o znacznie mniej wartosci, nie ma prawa oczekiwac by w przyszlosci to dziecko okazalo jej szacunek. To jest wolna wola dziecka.
  • Nie nalezy sie spodziewac, ze wspolczesna mama da swojemu dziecku to czego ono naprawde potrzebuje bo interpretuje jego potrzeby zawsze poprzez pryzmat systemu, w ktorym sie wychowala i zyje. To jednak nie zwalnia mamy z pracy nad uwalnianiem sie wewnetrznym od konsumpcyjnej manipulacji.
  • Gdzies w glebi samej siebie, choc wiem, ze w systemie sie to nie miesci absolutnie - wierze, ze tata jest dziecku potrzebny niemal w takim samym stopniu jak mama.
Mysle o tym wszystkim, o tym jak jest i jak chcialabym by bylo i mysle, ze system jaki stworzyl czlowiekowi czlowiek jest antyczlowieczy i jedynym sposobem na zycie w zgodzie z prawda jest zycie poza systemem. Cokolwiek to oznacza.

Kazdej Mamie zycze wszystkiego dobrego, owocnego macierzynstwa, milosci i satysfakcji z bycia kobieta spelniona. Kazdemu Tacie zycze owocnych dzialan na pograniczu ojcostwa i bratania sie z systemem lub umiejetnego poruszania sie w nim by nie utracic wlasnej twarzy.