8 sie 2016

Jedyny moment gdy człowiek ma czas.....

Wisi teraz dwukolorowa chmura nade mną. Jedna strona chmury jest początkiem tęczy i pozwala promieniom słońca się przebić i świecić z radością, druga zaś jest szara i toporna i nie chce się odczepić ode mnie za nic w świecie. Czyżby to było zupełnie normalne?
Troje małych dzieci to dla mnie doświadczenie, które uczy więcej i bardziej konsekwentnie niż niejedna szkoła. Dyplomu nie otrzymam, ale ewaluacja trwa cały czas.
Każda z tych istot ma swoje potrzeby. Mam je i ja. Stworzenie przestrzeni, w której każde z nas będzie miało szansę choć trochę zaistnieć jest niebywałym wyzwaniem. I nie piszę aktualnie dlatego, że znalazłam złoty środek jak ową przestrzeń stworzyć, ale dlatego, że takowego szukam. I właśnie obecna sytuacja, w której wybór kogo wysłuchać, kiedy i czy w ogóle, komu poświęcić czas, na jakie zajęcie i w jakich okolicznościach i tak dalej, i tak dalej przywołuje mi myśl, by podjąć próbę znalezienia chwili dla siebie i stworzenia dzieciom warunków by mogły popełniać błędy. Już teraz kiedy są małe. Z tymi błędami to też nie chodzi mi o cokolwiek, ale o to by próbowały siebie w różnych formach aktywności, szukały, poznawały zasady, doświadczały porażki i zwycięstwa i tym sposobem poznawały siebie. To jedyny moment gdy człowiek ma czas.
Tak, powyższe zdanie jest kluczowe. To w dzieciństwie błędy raczej nam uchodzą płazem. To w dzieciństwie powtarzamy, że się nam nudzi i faktycznie nie wiemy co ze sobą zrobić, a rodzice na siłę szukają nam zajęć. To w dzieciństwie podejmowane próby raczej mają miękkie konsekwencje. To słowa wypowiadane w dzieciństwie są raczej wolne od zobowiązań.
Potem świat się zmienia. I wcale nie twierdzę, że nie ma czasu na nudę, jednak od człowieka dorosłego się więcej wymaga, za słowa i czyny musi on wziąć odpowiedzialność, a gdy staje się rodzicem, zaczyna się rozdwajać i dzielić własne potrzeby na ilość potomstwa.
Kto wie, może właśnie złotym środkiem jest realizacja siebie w chwili gdy dzieci siebie mają poznawać?