10 wrz 2013

Dziekczynienie

Zapalam swiece.
Jedna, w najwiekszym swieczniku. A swiecznik koloru czerwonego.
Ta swieca to malo wiec zapalam jeszcze dwie mniejsze, fioletowe.
Wpatruje sie w najwieksza swiece I uspokajam oddech. Czuje oddech, czuje swoje cialo. Oddycham gleboko. Spokojnie.
Zamykam oczy I wciaz czuje swoj oddech. Swiadomie go zwalniam I oddycham gleboko.

Cisza

Teraz zaczynam dziekowac.
Dziekuje komus....
Wymieniam konkretne osoby, powtarzajac slowo dziekuje.
Pamietam by podziekowac sobie, swojemu cialu, temu wszystkiemu z czym sie utozsamiam.

A teraz koncentruje sie na dziekowaniu za odwage.
Zawsze kazde zdanie zaczynam od wypowiadania slowa DZIEKUJE.
Zawsze gdy dziekuje, staram sie czuc moje wlasne slowa. Czasem, gdy zaczynam dziekowac zalewa mnie kompletna pustka, wszystkie mysli znikaja, jakby nie bylo za co dziekowac. Ale gdy zaczynaja sie pojawiac pojedyncze powody, lista sie rozwija, mysli galopuja, a we mnie serce zaczyna lomotac. Jest mi dobrze.

Mysli sie uspokajaja. Dziekczynienie staje sie wolniejsze. Pilnuje sie by nie poplynac w rozne strony, ale trwac w wybranym temacie. To mnie mobilizuje by znalezc to co zgubilam, zakopalam, o czym zapomnialam. To dobra wytrwalosc.

I nastaje spokoj mysli. Staram sie wytrwac w takim 'niemysle' tak dlugo jak tylko potrafie. Otwieram oczy, wpatruje sie w swiatlo I jest mi dobrze.

Zycze dobrych doznan:)

2 komentarze: