30 gru 2012

Da Da Da

Nie! Nie o dadaistach chce pisac, choc moglabym, a czemu nie:):):) A no nie, bo tu pisze o kobiecie i dla Kobiety:) Teraz mam w glowie kwestie wyborow i priorytetow. Otoz wiadomym jest, ze kiedy sie jest kobieta i ma sie zycie w swoich rekach postrzeganie swiata jest kompletnie odmienne od owego, gdy wokol ma sie dzieci.
Pamietam luty, kiedy kilka godzin po urodzeniu sie Marysi moja percepcja zostala kompletnie przemianowana. Nagle moje 'ja' bylo bardziej 'ja' maminym niz monicznym, a dotychczasowe priorytety zmienily poziom waznosci lub pozycje na liscie spraw waznych. Kilka miesiecy to trwalo, a obecnie owa hierarchia znowu przezywa transformacje. Kto wie, moze przezywa ja permanentnie, tylko, ze ja tego nie zauwazalam? Owo 'da da da', ktorym raczy mnie Marysia staje sie dla mnie inspiracja. Jej proby samodzielnego siadania bez upadkow i siniakow jest takze inspirujace. Wczoraj Marysia kilka minut stala przy tablicy Mendelejewa i uczyla sie siadac na pupe w sposob bezpieczny. Przygladalam sie jej i uczylam od nowa jak uczyc sie rzeczy waznych i jak wprowadzac je w zycie. Konstans.
Czy ja jestem jedynie Mama czy Kobieta, ktora pelni wiele funkcji, ma wiele umiejetnosci i ogolnie jest zlozona istota? Kim jestem? Okazuje sie, ze wlasnie owo male szkrabiatko pokazuje mi, ze ja jestem Monika, a w niej zawiera sie to i owo.
Okres ciazy to piekny czas wejscia w siebie i ponownego poznania samej siebie. Spotkanie, ktore mozna zafundowac sobie zawsze, choc nie zawsze ten fakt doceniamy - my, kobiety. Spotkanie, na ktore zawsze 'brakuje' czasu bo przeciez zawsze jestesmy soba ze soba wiec nie ma co tracic czasu... Poza tym co tu nowego poznawac? A jednak okazuje sie, ze mozna poznac wiele nieznanych obszarow, mozna poznac siebie. Mysle, ze kobieta jest w tej uprzywilejowanej pozycji, kiedy to celebrujac swoja kobiecosc nie musi stawac na strazy praw kobiet czy feminizmu by byc swiadoma, silna wewnetrznie i szczesliwa istota.
Bardzo chce nie stracic mojego czasu, ktorego doswiadczam ponownie by poznawac siebie sama jeszcze bardziej niz siebie juz znam. Okazuje sie bowiem, ze poznaje obszary, o ktorych nie mialam pojecia i sile, z ktorej nie zdawalam sobie sprawy. A co wazniejsze, owo poznawanie siebie przynosi ogromna wartosc, mianowicie ulatwia ustalanie priorytetow. To zas sprawia, ze z ogolnego zagubienia i marazmu wkraczam w kraine soczystych barw i smakow. To jest pieknym stanem, w ktorym wszystko jest jasne, oczywiste i nie wymaga dyskusji.
Pozdrawiam

29 gru 2012

System. Orwell. Wspolczesnosc.

A bylo to niemalze tak: 'Wszystkie zwierzeta sa rowne, ale swinie rowniejsze!'
Zupelnie niedawno, po bardzo dlugim okresie analiz i przemyslen postanowilam sprobowac czegos czego nigdy nie czulam i co do mnie nigdy nie przemawialo. Poczynilam w tym kierunku wszytsko co bylam w stanie uczynic by wejsc na nowa droge i osiagnac na niej sukces. Wiele emocji, determinacji i konwersacji temu towarzyszylo, a ja zabiegalam we wlasnym wnetrzu o to by byc na tej drodze najpelniej i najprawdziwiej jak potrafie. Zabiegalam o wlasne przekonanie, higiene mysli i wypowiadanych twierdzen. Zrobilam co moglam. Sukcesu nie odnioslam. Mozna powiedziec - poazka!
Czy oby na pewno?
Przez wiele lat odmawialam sobie szansy dotarcia tam gdzie wedlug swoistej samowiedzy byloby mi najlepiej. Nie mam na mysli konkretnego miejsca na ziemi, ale konkretne zycie. Odmawialam sobie bo wbite mialam do glowy, ze i tak sie nie uda, ze nie warto marnowac tego co juz jest na liche proby, ze ja sobie nie poradze, ze jak to mowia, za wysokie progi na moje nogi. Wynik jest oczywisty, wrecz zero-jedynkowy - nie podejmowalam dzialan wiec nie osiagnelam tego co bylo w zasiegu reki. Spodziewasz sie innego rezultatu?
Byl tez inny scenariusz, mianowicie podejmowalam sie wszystkiego co podlecialo. Niewazne, ze nie mialam sily, a 24h w sposob doslowny bylo zbyt skapym czasem by zrealizowac nalezycie to czego sie podjelam. Wiec kolejna oczywistosc - robilam coraz wiecej, a jakosc byla coraz nizsza. Znowu mnostwo dzialan, a sukcesu nie odnioslam.
Ostatnio natomiast postanowilam wykorzystac wiedze zdobyta przez te lata doswiadczen i podjac decyzje spokojnie, bez presji. Tak tez sie stalo. Decyzje podejmowalam ponad rok i mysle, ze podjelam ja zupelnie swiadomie. Problem polegal na tym, ze zapomnialam, ze ja juz wiem w czym jestem dobra, a do czego nie powinnam sie zabierac. Zapominajac o tej istotnej kwestii zaangazowalam sie w cos co primo do mnie nie pasuje (bo nie wynika ze mnie, jest jedynie tepym powielaniem ustalonego systemu), secundo bo nie jestem w stanie w to jednoznacznie uwierzyc. Zaangazowalam sie wiec i co sie okazuje - bardzo szybko przypomnialam sobie kim jestem i do czego jestem i co na pewno mi daje radosc i spelnienie, a co nie. Taka lekcja trwala stosunkowo krotko, nauczylam sie z niej jeszcze kilku drobniejszych detali i doszlam do prawdy najistotniejszej - KAZDY MA SWOJA DROGE, A SYSTEM JEST ZAWSZE POZBAWIANIEM JEDNOSTKI JEJ WLASNEGO 'JA'. Nie oceniam obecnie systemu jako takiego, wiadomym jest, ze wielu ludzi dobrze sie czuje w systemie, ze system moze zawierac w sobie jaies walory, chodzi mi jedynie o to, ze ja i system nigdy nie wspolgralismy i jak widac wciaz nie wspolgramy. Poniewaz po raz kolejny do tego doszlam, analizuje system z absolutnie osobistego punktu widzenia. Nie interesuje mnie przeciez pisanie rozpraw na ten temat, jedynie moj wlasny kawalek podlogi i to co sie na nim dzieje. Dla mnie spotkanie z tym nota bene bardzo sensownym i pozytywnym systemem jest wciaz jedynie metoda na tresure. Jesli poddasz sie tresurze, bedziesz pilnie wykonywal wszystkie sztuczki otrzymasz obiecana nagrode. Jesli podejdziesz do systemu jak artysta, ktory chce cos zmienic lub ulepszyc, itp. - zostaniesz sam. W przenosni i doslownie. Co ciekawsze, ow system w spososb zupelnie otwarty mowi o potedze duplikacji, ktora stosuje, o jej sile i mocy razenia. To wlasnie korzysci jakie plyna z duplikacji sprawiaja, ze tak bardzo jest promowany. Du(p)lik-akcja. Innymi slowy, jesli nie staniesz sie swinia, na zawsze bedziesz poza kregiem.
A teraz troche zmienie nurt. Czy istnieje cos takiego jak zycie poza systemem? Czy ja, z moim wolnosciowym i niezaleznym podejsciem do zycia radze sobie poza systemem? Pieniadze to system. Zywnosc to juz tez system. Transport to system. Zdrowie to system. Wojsko, kredyt, szkolnictwo... Mam kontynuowac?
Wlasciwie w moim zyciu nie wydarzylo sie nic specjalnego. Poznanie kolejnego systemu jest przeciez dla nas wszystkich codziennoscia. Szczesliwie sa jeszcze systemy, w ktorych byc nie musimy i mamy prawo do nich nie dolaczac lub z nich zrezygnowac. Tak sie wlasnie stalo w moim przypadku. Odeszlam z systemu, w ktorym bardzo chcialam byc i na sile sie do niego naginalam by sprostac treningowi. Niestety nie bylam zdolnym adeptem. Czy mi zal? Szczesliwie nie zal mi. Cale to wydarzenie, ktore niewiele znaczy poprowadzilo mnie do spotkania sie z sama soba, do podjecia lektury z innego poziomu i nurtu, do ponownego zglebienia mojego wlasnego JA, w ktorym jest mi dobrze, bezpiecznie, do ktorego naginac sie nie musze i nie jestem poddawana tresurze. Jestem tu. Po prostu tu jestem i wrocilam do tego miejsca z ogromna ulga i zadowoleniem.

23 gru 2012

Swiateczne zyczenia

Wszelkie swieta sa okazja do tego by sie zatrzymac, pomilczec i pobyc ze soba w otartosci, radosci i spelnieniu. Wszelkie swieta sa po to by przypomniec sobie co jest dla nas naprawde wazne, by powrocic do zrodel.
Teraz zblizaja sie swieta Bozego Narodzenia, swieta, ktore znam od dziecinstwa, sa we mnie gleboko zakorzenione. Z okazji tych swiat zycze Kazdemu wdziecznosci za to co bylo i bedzie, a nade wszystko za to co jest, pokoju w sercu, radosci, milosci i otwartosci na wszystko to co jest.
Wszelakiej szczesliwosci!
Monika

22 gru 2012

Bez tytulu

Miewasz czasem chwile, kiedy chcesz odizolowac sie od swiata na jakis czas i pobyc ze soba?
Ja miewam i to dosc czesto. Pewnie z natury jestem samotnikiem lubiacym tlumy, i tak... lubie sie odizolowac i pobyc ze soba. W zasadzie nie wiem czy slowo 'lubie' jest tu odpowiednim, moze jest to stan wpisany w moja natura, jest czescia mnie tak jak moj glos, cialo czy ksztalt nosa. Izolacja...
Moje jestestwo coraz bardziej degraduje popularna oferte wspanialych metod na zycie. Z nich sie wywodze, przyznaje bez bicia. Wychowalam sie jak wiekszosc na szklanym ekranie i na informacjach podawanych do publicznej wiadomosci. Dobrowolnie lub przymuszona uczestniczylam i wciaz uczestnicze w roznych systemach, ktore tworza sie wciaz jak grzyby po deszczu, totez jestem tym wszystkim przesiagnieta. Zwyczajna izolacja nie ma na celu odciecia korzeni, prowadzi jednak do ich prawdziwego rdzenia.
Po raz kolejny podejmuje wewnetrzny dialog dotyczacy mojego rdzenia, mojego rzeczywistego DNA, mojego sensu bycia. I powiem Ci, ze odejscie z zakrzyczanego swiata jest niezwykle zdumiewajacym wyzwaniem. Zawsze gdy zyskuje upragniony stan wyciszenia, uspokojenia, prawdy i pewnosci doswiadczam niezwyklego pokoju i pewnosci, ze jest wlasnie tak jak jest dobrze. Zawsze gdy wkraczam w podwoje samej siebie, czuje sie tam niezwykle bezpiecznie, czuje, ze jestem zawsze mile widziana i bezwarunkowo przyjeta. Czuje, ze tam zyskuje madrosc, ktora dotyczy mnie i mojego zycia i ktora nie ma skutkow ubocznych.
Widzisz, nigdy specjalnie nie znalam sie na lekach, szczesliwie wiedza taka nie byla mi potrzebna, teraz jednak co chwile poznaje nowe specyfiki, ktore maja uleczac lub poprawiac, stymulowac lub zaleczac. I niesamowite jest, ze wszystkie one, niezaleznie od zastosowania i aplikacji maja jedna ceche wspolna, mianowicie maja skutki uboczne. Jednym slowem przyjmujac jakikolwiek specyfik zawsze dokonuje wyboru pomiedzy mniejszym i wiekszym zlem, tak jakby nie istniala opcja dobra... A przeciez wiekszosc z nas, niezaleznie od regionu swiata w cos wierzy i to cos lub ten Ktos jest dobry. Jak wiec to mozliwe, ze 'dobro' nie jest naszym chlebem codziennym?
Dzis powracam do zrodla, do czegos co niezwykle odczulam kilka lat temu i bylo mi w tym dobrze i tak niezwykle chcialam w tym trwac, ale mi sie nie udalo, potem pozmienialam sciezki czasem po to by zrobic sobie przerwe, czasem po to by dojsc do celu szybciej, troche na skroty. Wracam do zrodla. Dzien jest pochmurny, deszczowy, w domu zapach zupy i cisza. Mam nadzieje, ze to co poznaje bedzie juz stabilne i nie bedzie potrzebowalo kolejnych eksperymentow. Choc z drugiej strony wiem, ze eksperymentowanie na oczach ludzi jest we mnie wpisane tak samo jak samotnosc. Pewnie nam wszystkim tego potrzeba!

8 gru 2012

Dziekczynienie 2012

Witaj,

zapraszam Ciebie do wspolnego dziekczynienia w intencji mijajacego 2012 roku. Wybacz niedopracowanie techniczne, nie robie takich rzeczy codziennie i nie przewidzialam wszystkich trudnosci. Wierze jednak, ze nie przeszkodza Ci one w osiaganiu glebszej i glebszej wdziecznosci.

Zycze Ci wszystkiego dobrego!
 

Wspolne dziekczynienie - ZAPROSZENIE

Witaj,
z ogromna radoscia wysylam Ci zaproszenie na wydarzenie, ktore odbedzie sie dzis wieczorem. Wierze, ze znajdziesz chwile by mi towarzyszysc bo wieczor jest nietuzinkowy.

ZAPROSZENIE

Pozdrawiam,
Monika

Motor

Lubisz motoryzacje? Ja uwielbiam! Uwielbiam siedziec za kolkiem i przekraczac granice. Uwielbiam wolnosc jaka wowczas czuje gdy jestem pania wlasnego swiata. Uwielbiam spryt manewrow. Uwielbiam te chwile, ktore sa wazne dokladnie w chwili, gdy sie dzieja! Uwielbiam je!
Jak wiesz z ostatnich moich wpisow - przezywam nowa podroz, nowe wyzwanie na ktore sie samodzielnie porwalam. Pewnie niektore z Was wiedza takze, ze mam malenkie i cudowne wyzwanie kazdego dnia, czyli moja coreczke, z ktora systematycznie odwiedzam lekarzy i szpitale. Wczoraj doswiadczylysmy traumy. Ja na pewno, mysle wiec, ze ona jeszcze bardziej. Dzis zastanawia mnie jak daleko mozna naginac, czy tez jak bardzo mozna przekraczac granice w imie dobrej intencji lub najprosciej - w imie czyjegos dobra? Nie wiem tego.
Wiem natomiast, ze dzis moja glowa jest pelna mysli. Mysle o roznych rzeczach, osobach i doswiadczeniach. Mysle o sobie, wlasnych reakcjach i wlasnych wyborach. Nie ma we mnie checi dokonywania analiz, zwyczajnie przeplywaja przez moja glowe rozne doswiadczenia, punkty widzenia, reakcje... I przyszlo mi do glowy takie malenkie 'cos'. Pewna drobna mysl, ktora przychodzila zapewne wczesniej, moze kiedys powroci, ale wlasnie dzis ma dla mnie znaczenie wiodace. Mimo, ze mam jakis cel, do czegos daze w swojej zyciowej podrozy to najwazniejszym celem obecnie jest dla mnie bycie wytrwala. Wytrwala w kilku podjetych decyzjach i kilku rozpoczetych dzialaniach. Wytrwala bo tylko w ten sposob moge naprawde przezyc to co przezywam. Bez zalamania sie, bez zbytniej analizy, bez uszczerbku na zdrowiu psychofizycznym. Jesli juz jakies decyzje podjelam - mam w nich wytrwac tak dlugo jak bede mogla. Nie musze sie obawiac braku elastycznosci czy otwartosci bo jedno z drugim nie stoi w opozycji.
Wczoraj wieczorem mala Marysia, ktora przezyla strasznie ciezkie 2 godziny swojego zycia w szpitalu po krotkiej drzemce smiala sie i bawila z nami jakby nie bylo tego co wczesniej i tego co potem. My oczywiscie wiemy, ze to wszystko pozostaje, jednak sila jest ogromna by nie zatrzymac sie tam gdzie sie bylo, ale stanac tu gdzie sie jest. Dokladnie jak ona. Radowala sie nowymi chwilami, nowymi zartami i zabawami, nowym czasem, kolejnym czasem jaki dal jej los.
Zaczelam dzis od motoryzacji i nia skoncze - moim motorem na dzis jest owa wytrwalosc w chwili, ktora sie wlasnie dzieje. Zgoda ze soba, z wlasnym sercem, sumieniem, odczuciem i wiedza. Prawda, z ktora przezywam kazda chwile swojego zycia.
Tu i teraz.

7 gru 2012

WDZIECZNOSC

Ponad 2 miesiace temu rozpoczelam organizowanie tzw. 5-minutowek wdziecznosci. Pomysl wzial sie z prozaicznej sprawy, otoz kolejnych miesiecznych urodzin mojej coreczki Meriam. Pomyslalam sobie, ze to swietna okazja by cieszyc sie z darow jakie mi zycie przynioslo. Cieszyc sie razem z innymi. Normalnie, gdybym mieszkala blizej moich serdecznych znajomych - pewnie zaprosilabym ich do domu, moze jak za dawnych czasow zapalilibysmy dziesiatki swieczek, zagrali na gitarach, saczyli wino i rozmawiali, spiewali, cieszyli sie spotkaniem az do samego rana. Jednak poniewaz dokonalam w zyciu wyboru o emigracji, nagle perspektywa stala sie inna i nie moge juz tak po prostu zaprosic znajomych na lampke wina by swietowac Marysiowe urodzinki. To co mam, to mam ten swiat, swiat internetu, dzieki ktoremu jestem w kontakcie z tymi, ktorzy znacza dla mnie wiele. Nieskonczenie wiele.
Internet oczywiscie nigdy nie odda tego co moze sie wydarzyc w trakcie spotkania indywidualnego, ale wiele z nas ma juz pelna swiadomosc, ze czesto jest to glowna droga 'przebywania' z drugim czlowiekiem i jesli inni czuja podobnie - mozna sie na tej drodze opierac dosc stabilnie i swiadomie. Jesli odczuwanie nie jest podobne - drogi sie rozchodza. Takie jest zycie. Ludzie przychodza i odchodza.
Ja jednak chce powiedziec o tym, ze Wy, ktorzy jestescie w Polsce, z ktorymi spedzilam fantastyczne chwile, ktorzy mnie wspieraliscie i napawaliscie natchnieniami znaczycie dla mnie wiele do dzis i dzis mi Was zwyczajnie brakuje. Kto wie, moze dzis moge byc wdzieczna jedynie za to co bylo i juz pozostanie w przeszlosci, a moze jednak nasze drogi znowu sie zejda? Ktoz to moze wiedziec? Nie ja, nie Ty... Nie teraz. Dzis natomiast dziekuje za kazda osobe, ktora w moim sercu zasiedziala sie na zawsze, bo to serce jest tak nieslychanie wypelnione. Dziekuje, ze byliscie niegdys i jakos jestescie nadal. A nawet jesli juz Was nie ma to takze dziekuje, choc przyznac musze, ze ze smutkiem dziekuje:)
Chce jeszcze jedno slowko napisac o tym co sie dzieje gdy dziekuje. Moze zastanawiasz sie czemu ciagne te 5-minutowki? Ludzi nie przybywa, wrecz przeciwnie - ubywaja. Ludzie zabiegani w swoich swiatach nie maja czasu wowczas gdy Ty go masz, lub zwyczajnie nie maja ochoty by teraz dziekowac, lub by dziekowac za to co proponujesz. Po co wiec to robisz?
Hmm, po co to robie? Bo okazuje sie, ze gdy zaczynam dziekowac jest mi lepiej. Jest mi latwiej zniesc trudne sytuacje, zrozumiec je i nauczyc sie w nich samej siebie. Latwiej mi osiagnac pokoj wlasnie wtedy kiedy wokol wszystko jest wzburzone. Pomyslalam sobie nawet, ze sama akceptacja tego co jest, zgoda na wydarzenia nie sa jeszcze tak silne jak wlasnie wdziecznosc za nie. Wiadomo, ze na poczatku nie w glowie nam bycie wdziecznymi za trudy zycia. Ja mam podobnie. Jednak uwierz mi, zawsze gdy juz dojde pokretna droga do etapu, ze chce dziekowac za to co sie dzieje - zaczynam byc spokojniejsza, bardziej zadowolona, rozluzniona i czuje jakbym wiedziala kim jestem, zamiast byc jakims bezimiennym wiezniem wlasnych emocji.
Tak. Wdziecznosc zaczyna miec dla mnie coraz wieksze znaczenie i dlatego tak zabiegam o nasze 5-minutowki bo wierze, ze one sa czesto najlatwiejszym i jednoczesnie najbardziej efektywnym sposobem na przezycie kluczowych momentow zycia. I wierze ogromnie, ze owo doswiadczenie jest czyms wiecej niz indywidualnym rozpoznaniem. Wierze, ze to cos takiego co kazdy z nas moze zaaplikowac i sie cieszyc efektami. Wierze, ze kazda Kobieta, od ktorej tak wiele zalezy - stan psychiczny jej i jej dzieci, jej rodziny, jakosc jej przedsiewziec zawodowych - moze w niezwykly sposob zadbac o siebie dajac sobie prawdziwy eliksir wdziecznosci, ktory pomaga okielznac emocje, pozostac cierpliwa i konsekwentna i najzwyczajniej w swiecie szczesliwa. Szczesliwa Kobieta.


Kolejna 5-minutowka odbedzie sie jutro. Poswiecona ona bedzie calemu 2012 rokowi. Jesli chcesz dolaczyc to zapraszam. Po prawej stronie na tym blogu jest utworzona podstrona o 5-minutokach i jest juz zamieszczona informacja o tej jutrzejszej. Jesli natomiast jestes uzytkownikiem Facebook'a - zapraszam Cie tu: 5-minutowka dziekczynienia FB

DZIEKUJE, ZE JESTESCIE!

6 gru 2012

Kobieta w szale

No tak! Dziś się poddalam i hormonom i emocjom bo ileż można być silnym i statecznym? Wyrazilam swoje niezadowolenie słowami, mimika twarzy, postawa i łzami. Wszystko poszło razem w kilku odsłonach.
Można było inaczej? Na pewno tak, ale ja zrobiłam dokładnie to co zrobiłam i zachowalam się jak się zachowalam. Potem poszłam nad morze i zdałam sobie sprawę z tego, ze właściwie dawno tak nie wybuchlam! Ze niegdyś zdarzało się to niezwykle często i soczyscie, a dziś bywa sporadycznie i pomyślałam sobie - jestem na dobrej drodze do tego spokoju i tej harmonii jakie chce osiągnąć. Mam jeszcze wiele do zrobienia ale przynajmniej jestem na właściwej ścieżce.
Czasem takie chwile mnie sama przyprawiaja o mdłości. Grrrr

5 gru 2012

Jestem niezwykle zadowolona

Kazda rozmowa z druga osoba, rozmowa na ktora znajdzie sie czas i chec jest dla mnie bogactwem. Kazdy tekst, komentarz jaki ktokolwiek pisze pod moimi slowami lub o nich sa dla mnie istotnymi cegielkami, ktorymi rozbudowuje swoj swiat. Kazda chwila, w ktorej bylam niezwykle bliska samej siebie ma wartosc diamentu. Dzis mam poczucie, ze przeszlam droge z jednego, na drugi kraniec swiata - od rozpaczliwej nerwowosci, po produktywna radosc. To jest moim powodem do zadowolenia.
Dziekuje za kazda rozmowe jaka udalo mi sie dzis przeprowadzic, za kazde slowo, ktore moglam uslyszec i wypowiedziec. Dziekuje za wszelkie bogactwo chwil i momenty tworczego opanowania. Dziekuje za chwile, w ktorych wygralam i z radoscia moglam spojrzec na wlasne odbicie w lustrze.
Dziekuje!

Jedno wiem

Jedno wiem na pewno - zyje!
Nie wiem jak
Nie wiem gdzie
Nie wiem kiedy
ale wiem
Zyje
Zyje w sobie
Tobie
Ich
Zyje
Zyje wczoraj
jutro
teraz
Zyje
Zyje bo narodziny
Zyje bo smierc
Zyje
Jedno wiem na pewno - ZYJE!

Informacje i wibracje

Mawiaja madrzy ludzie, ze trudny czlowiek i trudna sytuacja to szanse na cwiczenie serca i charakteru. Ja chyba mysle podobnie, co wiecej doswiadczam w pelni takiego wlasnie zestawu. Dokladnie widze jak latwo opanowac siebie i cwiczyc swoj charakter w sytuacji gdy idzie o ludzi mi obcych, lub nie zwiazanych ze mna emocjonalnie, i jak trudno wowczas gdy osoby te sa ze mna bezposrednio zwiazane. To jest dokladnie wyzwanie.
Rozdzielenie swoich mysli, emocji, reakcji i czynow po to by zobaczyc jakie jest zrodlo wyzwania to ogromnie wielkie przedsiewziecie. Dostrzec czemu mnie cos drazni lub czemu jestem slaba wobec nowej sytuacji jest czasem zadaniem, ktore postrzegam jako niewykonalne, nierealne. Wiem, ze jest mozliwe, jednak gdy staje w prawdzie sama przed soba, widze zwyczajnie, ze nie potrafie. Moze nie potrafie teraz, moze w ogole, moze potrafie jednak nie wiem o tym, ale stan mojego serca i umyslu w danej chwili mowia mi - nie umiem.
Zdaje sobie sprawe, ze ludzie, ktorzy daja rady innym bo czuja takie powolanie lub biora za to pieniadze natychmiast daliby mi conajmniej kilka metod jak sobie wowczas ze soba poradzic, ale uwierz mi - nie ide na latwizne w zyciu i jesli mowie, ze w danej chwili nie potrafie, to ozncza dokladnie to co mowie. I szanuje swoja niemoc. Nie wiem czy potrafie szanowac niemoc innych ludzi, ale staram sie szanowac swoja niemoc. Czuje, ze to pomaga mi wlasnie okielznac swoje mysli, reakcje i emocje w konfrontacji z trudnym dla mnie czlowiekiem.
Nie wiem takze, czy moje doznania znane sa mezczyznom, ale jestem przekonana, ze kobiety wiedza o czym mowie. Mysle, ze kobieta ma na tyle odmienna strukture od mezczyzny, ze faktycznie odczuwa rzeczy, ktore dla mezczyzny sa na zawsze niewiadoma. I chyba podobnie jest teraz - polaczenie przeroznych odczuc czasem zwodzi mnie i zaslania cel glowny, choc ponoc mezczyzni potrafia trzymac sie celu bardzo mocno. No coz - ja bym tak chciala, coraz lepiej mi to wychodzi bo z wiekiem sie tego ucze, jednak to wciaz jest proces - proces uczenia sie jak radzic sobie z zyciem w trudnych sytuacjach:)

4 gru 2012

Pewnosc niepewna jak pisal ksiadz piszacy wiersze

Bo kazdej z nas zdaje sie, ze mamy racje. Jedna bardziej w biznesie, druga w duchowosci, jeszcze inna gdzies w religii, a kolejna w tradycji. I tak mozna wymieniac bez konca bo kazda z nas ma wlasne powody by twierdzic, ze wlasnie jej droga jest sluszna. Czy jednak owa pewnosc nie jest zbyt pochopna? Czy odrzucanie innych mozliwosci jest na pewno slusznym wyborem? Bo niby koncentracja na drodze, jak mawiaja wspolczesni pasjonaci amerykanskiej filozofii zycia - celu, prowadzi do jego osiagniecia, ale czy nie jest tak, ze koncentracja na jednym mierniku zamyka oczy na pozostale? Skad ta pewnosc, ze osiaganie celu winno byc trescia zycia? Winno byc celem samym w sobie? Skad pewnosc, ze kultura w ktorej wyroslam jest jedyna sluszna? A ci inni sa na pewno w bledzie? To samo jesli chodzi o religie, medytacje, itp. Co jesli nasz maly swiatek jest kompletnie za maly by widziec co jest sluszne, a co nie? Co jesli dzis upieram sie przy swoim, a za 10 lat sie tego usilnie bede wypierac? Albo przynajmniej bedzie mi wstyd....
Pewnosc niepewna i pierwsza milosc, ktora nie musi byc ostatnia.
A tyle ksiazek powstalo na temat zycia. Jak zyc, jak nie zyc, co jest madre, a co nie, co jest udowodnione, a co nie jest. Tyle ksiazek powstalo, a jesli Ciebie zapytam - czy wiesz jak zyc? Jaka bedzie Twoja odpowiedz? Czy masz metode na siebie, na wlasne zycie?
Jesli o mnie chodzi to nie mam tej metody. Mam poczucie jakoby kroczenie zgodnie z przeczuciem bylo dobre dla mnie, jednak widze, ze czesto nie potrafie sluchac wlasnego czucia, slucham zas rozumu. Nie mam jednak pewnosci, ze to blad. Wlasciwie dochodze do wniosku, ze nie mam pewnosci w ogole. Decyzje, ktore podejmuje obecnie, niby tak mocno osadzone w realiach takze nie moga byc na pewno sluszne. Bo skad mam wiedziec, ze sa wlasciwe? Jedyne co mi pozostaje to zadawanie pytan i wsluchiwanie sie w odpowiedzi, ktore do mnie docieraja. Pozostajac jednak w swiadomosci, ze zaledwie czesc mozliwych odpowiedzi jestem wladna uslyszec, czesc z owej czesci rozumiem wlasciwie, a poza tym istnieje cale spektrum mozliwosci, o ktorych nigdy nie bede miala pojecia.
Pewnosc niepewna.

2 gru 2012

Wyzwania

Pamietasz jak kilkanascie dni temu zamiescilam post o wyzwaniach? O tym jak staje u wrot kolejnego wyzwania i ze poniekad sama do tych wrot odnalazlam droge? Ciekawi mnie czy zastanawialas sie nad wlasnymi wyzwaniami? A moze zastanawialas sie co sie dzieje z moim wyzwaniem? Wiadomym jest, ze najwazniejsze to zyc wlasnym zyciem po to by je dobrze przezyc, jednak jak wiemy z praktyki, czasem uwaga nam ulatuje wysoko w przestworza i zaczynamy interesowac sie tym co slychac u sasiada Kowalskiego:) Tak, tak. Warto byc szczerym wobec siebie. Hipokryzja nie poplaca.
Otoz jestem w trakcie wlasnego wyzwania. Czuje, ze czas jest swietny, ze decyzja o podjeciu kolejnego kroku byla jak najbardziej na miejscu, ze czas milczenia i pasywnosci jakiego doswiadczalam byly niezwykle potrzebne do tego by dzis, tu i teraz postawic kolejny krok. Nie jest latwo, niewiele spraw jest zaplanowanych. A jednak dzieje sie jakis wir zdarzen, jakies konsekwentne przenikanie sie kolejnych rzeczywistosci.
Zmiany...
Gdy zdecydowalam sie na emigracje, od kilku osob uslyszalam zeby sie nie zmieniac i rozumiem, ze slowa te byly swoistym komplementem, jednak ja tu przyjechalam by pomoc sobie dojrzec, pomoc sobie przemienic to co jest destrukcyjne dla mnie samej na to co jest tworcze. Przyjechalam co jest wynikiem zmiany i jednoczesnie zmieniam sie co jest jej konsekwencja. Czyzby maslo maslane? A moze naprawde jedno z drugiego w zyciu wynika? Moze naprawde stagnacja, ktora jest przyzwyczajeniem lub oznaka strachu przynosi smierc, zas stagnacja, ktora jest wewnetrzna podroza daje zycie?
A dzis... Dzis ucze sie jak najpiekniej doswiadczyc nowego wyzwania. Ucze sie jak pozostajac 'soba', podjac szabelke i roztapiac osobiste granice, uwalniac sie od wlasnych krat, osobistych dyb po to by stawac sie coraz bardziej wolnym czlowiekiem. Dzis widze jak kazde zadanie jakie mam wykonac kosztuje mnie cale dnie mentalnych, emocjonalnych i duchowych przygotowan, okazuje sie bowiem, ze wcale nie jest latwo tak po prostu wstac, pojsc i zrobic. I wiesz co? Zawsze gdy uda mi sie roztopic owa lodowa szybe, ktora ukazuje swiat, lecz nie pozwala do niego wkroczyc - jest mi dobrze. Ciesze sie, ze udalo sie roztopic kolejna warstwe lodu w moim malym serduchu.

Tego i Tobie zycze:)