18 sty 2015

Rozłam

Jeden mur, drugi
Jedna jakość, inna
Jeden monopol, kolejny
Wszystko jedyne, słuszne, niepodważalne...
Każdy wie, że... i dlaczego!
Każdy stoi po słusznej stronie

Rozłamu rozłamem nie zwyciężysz.

15 sty 2015

Nadziejo wierna nieznajoma

O niepewnej pewności pisał ksiądz Twardowski:
"... Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście...). Uwielbiam jego wiersze, uwielbiam pokorę i uśmiech. Nie byłam na pogrzebie. Rozchorowałam się. Nie byłam na Mszy. Tak wyszło. Znam jednak i czuję jego słowa jak swoje własne. Tam jest nadzieja, zwyczajność i uśmiech. W jego słowach jest tyle prawdy, którą co jakiś czas rozumiem inaczej. Tak, powracam do słów myślami, tak jak do melodii i do piosenek. Powracam bo choć się nie uczyłam na pamięć to znam to co jest dla mnie ważne. A jego słowa są ważne.
On daje nadzieję. Nie ma znaczenia czy się w Boga wierzy czy nie, on daje prawo do nadziei. A co to nadzieja? To przyszłość czy teraźniejszość? To akcja czy pragnienie? To czynność czy bierność? Czym jest nadzieja wówczas gdy jej brak?
Od kogo zależy czy moje jutro będzie dobre czy nie? Od kogo zależy czy moje jutro w ogóle będzie? Od Boga? Od okoliczności? Ode mnie?

Bo może wszystko jest zupełnie odwrotnie niż ja myślę? Może nie ma mnie, jest tylko cień? Może nie ma Boga, są tylko przypadki? Może nie ma ludzi, są tylko iluzje? Może to wszystko co robię, fakt, że piszę w tej chwili nie istnieje więc jest pozbawione sensu, a może jest zupełnie przeciwnie? Może piszę niezmiernie ważne dla kogoś słowa? Może ktoś tu wyczyta niepokój, a ktoś inny odnajdzie nadzieję. A przecież słowa są jedne! To ten sam tekst wybrukowany pytaniami?

Ostatnio boli mnie głowa. Tak się dzieje od kilku dni. Tak się dzieje z pewnego powodu, właściwie tematu, który co i rusz podejmuję i tonę w zagadnieniu jak rozbitek bez sił i chwytam się przyzwyczajeń by obronić się przed tym co nowe i tak super logiczne i proste... I ten lęk, że wychowałam się w kulturze kompletnego kłamstwa, jednak kłamstwa tak skrzętnie ukrytego i tak pięknie ubranego w formę, że uwierzyłam w jego prawość. I gdy tylko pomyślę o tym, że mogłam się dać tak oszukać i że cała moja rodzina, moi znajomi i kraj pochodzenia, a nawet kontynent, że my w większości daliśmy się omamić kłamstwu to czuję się źle, boli mnie głowa, zbiera mi się na wymioty. A najgorsze, że życia mi nie starczy by to wszystko zweryfikować, no i skąd pewność, że źródła do których mogę dotrzeć są wiarygodne?
A jeśli ci oni mają rację? Jeśli ich inność, tak straszna, ascetyczna, wręcz więzienna jest tą prawdziwą prawdą, a nie iluzją. Co jeśli oni są w prawdzie, a my w zakłamaniu????
A co jeśli nie ma żadnego kłamstwa, są tylko podszepty? Co jeśli powinnam trwać i nie zadawać pytań, które wciąż sączę jak dobre, czerwone wino? Co jeśli prawda jest tu gdzie moja historia??

Temat zbyt delikatny by nazywać go po imieniu. Nie tu i nie teraz. Mój wewnętrzny dialog się toczy. Tu tylko pozostaje ślad cieni. A mnie znowu boli głowa.

A oni tak pięknie mówią, że ludzie wierzą. Ja wierzę.

Poszukiwaczem jest być pięknie. Tylko te chwile, gdy wszystko się wali na łeb, na szyję są trudne do zniesienia.....
Nadziejo, dodaj mi sił!

10 sty 2015

Nie lubię nie znać prawdy.

A jeśli wszystko co wiem to zupełne kłamstwo? Jeśli wiara to oszustwo? Jeśli to co jem i to co wdycham to pierwiastki degeneracji? Jeśli to wszystko zaszło tak daleko, że stało się normalne?

Nie wiem czy to kwestia Internetu czy może jakaś inna, ale faktycznie znowu czuję się trochę zagubiona w tej duchowej czasoprzestrzeni. Bo nie chodzi o to co dzieje się w moim mieście, państwie, na kontynencie. Nie idzie o to co podają media głównego nurtu i alternatywni samozwańcy. Nie chodzi o poznawanie, ale o fakt. Co jest faktem i czy w ogóle fakty istnieją? Istnieją fakty czy tylko ich interpretacje? Co istnieje i jakie to jest?
Bo że ludzie są odgórnie sterowani jest już dla mnie jasne choć jeszcze kilka lat temu nie miałam o tym pojęcia. Nie męczy mnie już tak bardzo manipulacja, propaganda ani doktryny. Z nimi można sobie jakoś poradzić. Zastanawia mnie co jest faktem, co naprawdę istnieje? Kto istnieje? Jaki to ma wpływ na moje życie?
Większość ludzi, którzy się wypowiadają, przedstawiają głównie swoje przekonania i to czego się nauczyli. Jednak nauka jest zafałszowana. Świadomie i celowo. Religie i nurty filozoficzne mają podobną sytuację, albo są fałszem, albo interpretacją, albo kreacją, lub nawet swoistym pragnieniem. Może jest gdzieś prawda, trudno jednak określić gdzie. Nawet natura stosuje uniki. Ponoć można przeżyć bez jedzenia i picia przez jakiś czas. Dni.... Okazuje się, że jest ktoś kto nie je i nie pije od lat. Żyje.

Lubię takie stany otrzeźwienia. Bardzo lubię.
Nie lubię natomiast nie znać prawdy.

8 sty 2015

Bo razem nie można żyć!

Jak ktoś twierdzi, że wie co powinni zrobić wszyscy to zapala mi się światełko. Ale nie w tunelu. Ależ oczywiście, że sama często zasłuchuję się w słowa takich ludzi (którzy wiedzą najlepiej) i pewnie sama niejednokrotnie wiem co powinni robić wszyscy pozostali, jednak.... myślę, że jeśli ktoś ma receptę na wszystko dla wszystkich to strach się bać. A wszystko bierze się z tego, że ludzie nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, nie chcą się poznawać, o sobie wzajemnie uczyć. Łatwiej warczeć i twierdzić, że się wie niż poszukać przyczyn konfliktu. Bo ludzie z jednej strony dużo myślą na niekorzyść ludzkości i stanowczo za mało na jej korzyść. A szkoda bo chyba jednak można jakoś ten gatunek pogodzić. Nie można??? Straszna sprawa!
Mam teraz żyć ze świadomością, że zawsze jestem zagrożona? Bo jestem nie na swojej ziemi, bo nie myślę tak jak myśli większość, bo mam partnera spoza Europy, bo... i właściwie każdy powód może być dobry by mnie zasztyletować. Tylko czy gatunek ludzki został do tego stworzony? Czy ludzki mózg, bogaty wachlarz emocji, intuicja są nam dane tylko po to by inność sprowadzać do konfliktu? Czy my naprawdę jesteśmy tu tylko po to by stwarzać świat nadludzi i masę? Jak okiem sięgnąć - co chwila taki sam scenariusz....
I kiedy oglądam jakieś nagrania, niby spoza głównego nurtu, a tam słyszę kolejnego mecenasa pokoju, który nawołuje do tego, że jedni z drugimi PO PROSTU NIE MOGĄ RAZEM ŻYĆ bo tak pokazuje ostatnich 30 lat to mam ochotę wstać i wyjść! Co za głupota! 30 lat? To naprawdę tak miarodajny czas? Czas, w trakcie którego głównie podjudzano jednych przeciw drugim, zamiast dążyć do prawdy, do poznania.... Nie chce mi się wierzyć, że człowiek obok człowieka żyć nie może. W to akurat wiary nie daję......
Takie sobie znalazłam w temacie video. Sensowne czy nie, ale pokazuje perspektywę.... możliwą bo istniejącą.

Ja chcę wierzyć i żyć z tą zasadą, że jeśli człowiek swoim sercem dogada się z moim sercem to mi doprawdy wszystko jedno z którego fragmentu globusa się wziął. Na tym polega dialog sercem. Bo jeśli nasze mózgi doszczętnie już wyprano i nie ma ani plam, ani czystki, ani zwyczajnie nic to jedyne co pozostaje, to serce........

4 sty 2015

To nie wpis na temat noworocznych postanowień.

Długiego wstępu nie będzie. Już jest.

Życzę każdej z nas byśmy żyły siebie.
Życzę by 2015 był dobrym rokiem.
Życzę by nasze życie było dobrym życiem.







1 sty 2015

Sylwester 2014

Tak, symbole są treścią, niosą to co ważne i nieokreślone. Ważne są cykle, takie klarowne i czyste. Piękny jest porządek chaosu świata. Piękny jest świat, w którym jestem, zwyczajnie jestem. Bez okaleczeń, założeń, jestem ot tak bo Ktoś chciał tego.
I te dźwięki, te słowa bez sensu i przestrzeń bez ograniczeń. Wszystko to co ma sens i jest go pozbawione. Wszystko co negujemy bo nie znamy, nie rozumiemy, odrzucamy bo w głowie nam się nie mieści. Wszystko to istnieje i jest równie piękne i brzydkie.
Uwielbiam ten bieg myśli, tę muzykę, którą kocham od zawsze, od zarania, od wtedy gdy nie wiedziałam, że istnieję. Kocham i płynę.... Teraz płynę, a ze mną myśli ulotne. Uwielbiam te symbole i radio, po którym stąpałam, o którym pisałam, a teraz słucham go z zapartym tchem. Niewierna. Niewierna..... Słucham i kocham i tu jest sens wszystkiego.