28 lis 2012

Odrzucenie

W ciagu ostatnich kilku dni temat odrzucenia chodzil mi po glowie w sposob wrecz natretny. Cenie sobie jednak taki stan bo on mnie mobilizowal do wlasnego doswiadczania tego co odrzuceniem moze byc, lub moze byc jedynie jego iluzja. Doszlam do tego, ze ktokolwiek odrzuca, nigdy nie odrzuca z Twojego czy mojego powodu. Jesli odrzucamy to ze swoich wlasnych powodow. Nie wiem czy to sluszne i prawdziwe, ale na chwile obecna tak wlasnie czuje i mysle. Czy mi sie taka mysl przyda do czegos? Nie wiem, ale mysle, ze juz pomaga mi w stanieciu twarza w twarz z moimi wyzwaniami.
Odrzucenie to taka zmora, ktorej nie lubimy, ale kto wie - moze ona w ogole nie istnieje?

21 lis 2012

Samotnosc

Chcialam napisac dzis o czyms zupelnie innym, o wierzeniu w cos, a okazuje sie, ze pisze o samotnosci. Samotnosc, ktora jest stanem naturalnym i nienaturalnym jednoczesnie. Samotnosc, ktora czasem ubostwiamy, a czasem nie umiemy sie z nia zmierzyc. I bez wielkich filozofii, ze kazdy jest samotny i swoja droge zycia samotnie przechodzi, jedno jest pewne - czlowiek jest zwierzeciem stadnym i potrzeba mu stada, w ktorym dobrze sie bedzie czul. I nikt mi nie powie, ze nie potrzeba nam ludzi bo kazdego z nas do ludzi ciagnie. Czasem ciagnie nas do zupelnie nieodpowiednich ludzi, a jednak idziemy jak slepcy przed siebie, a potem uczymy sie - co sie wlasciwie stalo i jaka ma wartosc. Bo o wartosci kazdego wydarzenia, doswiadczenia i czlowieka jestem przekonana.
Kiedy jestem sama, rozwijam sie inaczej, koncentruje sie na czym innym niz wowczas gdy moj rozwoj zwiazany jest z drugim czlowiekiem, a jeszcze inaczej gdy funkcjonuje w grupie. Tak sie dzieje przeciez od dziecka. Dlatego zabiegamy o to by dzieci byly wsrod innych dzieci. Dlatego powstaly systemy, ktore teraz staja wbrew naszemu rozwojowi, ale to juz inna piosenka, nie na dzisiejsze rozwazania.
Chce powiedziec, ze osobiscie uwielbiam samotnosc, dobrze mi ze sama soba i z moimi doswiadczeniami, myslami, itp. Jednak czasem ta samotnosc jest smutna bo odczuwam potrzebe podzielenia sie tym co zadzialo sie we wnetrzu z kims innym, gdzies indziej. Moze w takiej wlasnie chwili pisze? Jesli jestem w okresie zycia, kiedy jest blisko bratnia dusza, jest cudownie - mozna sie z kims dzielic swoimi doswiadczeniami i wspierac wzajemnie. Jesli takiej osoby nie ma bo jej czas minal - nastepuje swoista pustka. Oczekiwanie lub poszukiwanie. Cokolwiek to jest - istnieje.
Kazda z nas ma swoja droge i realizuje sie na owej drodze jak potrafi. Kazda z nas dokonuje decyzji, za ktore potem jestesmy odpowiedzialne. Decydowanie czy jego brak sa naszym chlebem powszednim tak jak i konsekwencje owych decyzji. W tak wielu chwilach zycia stajemy na rozstaju i zupelnie nie wiemy co mamy robic, ze chwila oparcia o ramieniu bliskiej osoby z pewnoscia nie sprawi, ze pozbedziemy sie wlasnej wartosci.
Zycze Wam i sobie samej by zawsze byl ktos kto przytuli zamiast stawiac wyzwania.
Pozdrawiam

19 lis 2012

Dzis

Dzis zaczynam od nowa. Dzis patrze na zycie od zera. Od owego zera, ktorego jestem w stanie dosiegnac. Czy to jest zupelnie poczatkowe zero - nie wiem. Ale dzis zaczynam. Dzis od poczatku ide przed siebie. Chce isc czy nie chce? Chce dojsc czy nie chce? Czy chwila obecna jest gorsza od chwili przyszlej? Nie! Jest inna!
To wlasnie w tej chwili dokonuje pelnego otwarcia sie na to, na co zamykalam sie latami. To wlasnie od dzis ponownie zaczynam otwierac sie na to, co jest we mnie czyli tym samym - co jest mozliwe, jednak przeze mnie nie dostrzegane. Dzis, teraz, pisze do Ciebie mowiac jasno, ze popelniam reset negacji po to by dostrzec esencje istoty zycia, istoty owej chwili, ktora jest mi dana.
Dzis, obecnie szanuje swoje chwile minione. Chwile, w ktorych sie balam, siebie negowalam, szans nie dostrzegalam. Chwile, kiedy nie szanowalam siebie sadzac, ze tak wlasnie bedzie dobrze, ze wowczas dopiero ktos mnie pokocha i zaakceptuje bo oddam siebie i wlasne potrzeby i zapomne o nich zupelnie dla dobra innych ludzi. Chwile, w ktorych plakalam nie mogac byc w tym swiecie i nie umiejac z niego zrezygnowac. Chwile spedzone z najwspanialszymi z przyjaciol, ludzmi, ktorzy pomimo moich blokad i destrukcyjnych zachowan akceptowali mnie w stopniu najwyzszym i wspierali w mojej podrozy dostrzegajac cos czego ja w sobie nie widzialam. Chwile spedzone w samotnosci, w ktorej wreszcie czulam sie bezpiecznie. Wszystkie te chwile dzis blogoslawie bo one sa zywe we mnie, sa w kazdej komorce mojego jestestwa. Nie uczylam sie tych doswiadczen z ksiazek, ani od innych ludzi, sama je przezylam i doswiadczylam. Sama bylam rezyserem i aktorem w osobistym teatrze.
Dzis blogoslawie swoja ogromna szczerosc wobec samej siebie. Szczerosc, ktora czesto bedac pod rzadami falszywego postrzegania siebie - nie byla do konca prawdziwa, jednak intencje moje zawsze byly prawdziwe i prowadzily mnie do prawdy. Szczerosc bowiem, jaka w sobie cenie prowadzi mnie sukcesywnie do prawdy. I ten stan niezwykle blogoslawie,tu i teraz. Dzieki niej wiem co moge i chce zrobic, a czego nie zrobie bo nie mam na to wewnetrznej zgody. Coraz blizej mi do czystej prawdy, ktora juz sie raduje bo widze, ze zblizanie sie do niej przynosi mi wiecej i wiecej szczescia.
Dzis zaczynam, po raz kolejny zaczynam. Zaczynam z checia roztopienia kolejnego muru wewnetrznej niemocy. Zaczynam z pragnieniem doswiadczenia tego co jest mozliwe we mnie i wokol mnie bo wiem, ze moje zycie jest blogoslawione, a stan obecny trwa teraz. Za chwile sie zmieni. Chwile temu byl takze inny:)

Zacznij ze mna, bedzie nam razniej:)

13 lis 2012

Zmiana

Temat zmiany pojawia się w moim życiu w ostatnich miesiącach wybitnie często. Często i różnorodnie. Niegdyś, przez długie lata tak samo było z wolnością. Tak się przewijala, była tak upragniona, ze aż nastała. W każdym razie ta zwyczajna, podstawowa, zewnętrzna. A teraz zmiana.
Dużo mi w głowie siedzi i już wiem, ze nie wszystkim się podziele. Nie o to chodzi by rozmawiać z każdym o wszystkim, prawda?
Zmiana nastąpiła kiedyś gdy wiedziałam, ze mogę mieszkać gdzieś indziej niż w Polsce. Zmiana nastąpiła gdy związalam się z kimś na poważnie. Zmiana tez nastąpiła wówczas gdy chciałam się związać ale nie mogłam, wtedy zamieralam dość długo aż doszłam do stanu gdy należało wybrać pomiędzy wegetacja, a życiem. No cóż..., nastąpiła zmiana po pierwszym obnarzeniu tak jak i po otrzymaniu prawa jazdy. Bo są zmiany, które mocniej wpływają na tożsamość, a inne słabiej. I dziś stoję przed kolejna zmiana,sama ja wybrałam i sama chce by się we mnie dokonała. Choć wiem, ze zrodzi rozczarowanie u niektórych. I tu jest owo pytanie, które tak często powraca mi na myśl, czy mam prawo pomyśleć o sobie? Czy jest możliwe by chcąc osiągnąć cel stać w miejscu? Frustrujące bo okazuje się, ze wyboru dokonać trzeba. Nie wszystko bowiem może się stawać w nas jednocześnie. Fale doświadczeń nas dosiegaja i odchodzą. A potem już inny stan. Jednak są to fale, a nie cała otchłań oceanu, który przytłacza wszystkimi zmianami w tym samym czasie. Nie, fala za fala. Krok za krokiem. Systematycznie i spokojnie.
Wtedy następuje rotacja ludzi, myśli, interpretacji i wszystkiego co zdawało się być stałe. Często sami sobie możemy zaprzeczac gdy doświadczymy czegoś ważnego.
Doswiadczam kolejnej zmiany.

10 lis 2012

'Byc czy nie byc' - slowa napisane na czesc Pani Apolonii

Madry pan Anglik dawno temu powiedzial owe slowa w znanym sobie jezyku, po czym staly sie one jednymi ze slawniejszych slow w naszej czesci globu. Az tu po jakims czasie zaczely powstawac inne mysli zwiazane z tym powiedzeniem - miec czy byc? I tak oto ow madry Pan wprowadzil w nasze zycie zamet, ze niby jak jedno jest to drugiego byc nie moze. A szkoda bo ludzie uwierzyli. Ja uwierzylam.
Wiara w taki stal niespelnienia jest ogromnym jarzmem i wprawia w bezradnosc. A przeciez wierzymy w cos co jest idealne. Wierzymy w jakies niebo lub nirwane... W cos wierzymy. W cos co jest spelnieniem. W cos co jest dla nas dobre - tak to sobie wyobrazamy. Niesamowite jednak jest to, ze sobie specjalnie nie radzimy ze swiadomoscia, ze to w co wierzymy moze sie naprawde zdarzyc. Skoro sobie z tym nie radzimy, to odraczamy to na potem. Na za kilka lat, na starosc, albo na po smierci. Odraczamy spelnienie.
Dlaczego odraczamy spelnienie?
Dlatego, ze taka jest rzeczywistosc czy ze taka rzeczywistosc stwarzal czlowiek przez setki lat, a my ja  bezrefleksjyjnie przejmujemy? Dlatego, ze tak nauczono nas w naszych domach rodzinnych? Dlatego, ze narodzilismy sie w takiej, a nie innej spolecznosci? Jakie sa tego powody? I czy naprawde, w glebi serca przyznajemy, ze wybieramy owo prawidlo jako nasze, osobiste i chcemy je wyznawac az do smierci?
Czy chcesz zyc z przekonaniem o niemoznosci spelnienia?
Czy chcesz swiadomie zabijac swoj potencjal i marzenia?
Czy chcesz by Twoje zycie ograniczylo sie do niemoznosci i absurdu spolecznego posluszenstwa?
Chcesz byc produktem ubocznym?

Ja wierze, ze mozliwe jest miec i byc. Wierze i wiem to bo widzialam wielokrotnie taki wlasnie stan i czulam sie w nim absolutnie dobrze. Wierze, bo wierze, ze ja, Ty, my wszyscy jestesmy istotami zyjacymi z jakiegos powodu i ze tym powodem jest milosc, piekno i szczescie. Wierze bo gdy patrze na moja coreczke, ktora dzielnie wspina sie z kolanek na stopki by stanac przy sofie - nie zastanawia sie czy moze sie spelnic czy nie tylko zwyczajnie to robi. Wierze, bo gdy na nia patrze i widze kazdego dnia jej kolejne osiagniecia i jak nieslychanie szybko i fascynujaco sie rozwija to zdaje sobie sprawe jak ja - dorosla mama, moge uczyc sie od niej zycia w prawdzie, ze swiat jest miejscem spelnienia. Tego wlasnie uczy mnie moja Meriam.
Wiem, bo kiedy studiuje mozliwosci ludzkiego mozgu, doswiadczam dzialania terapii i sztuki, widze jak sama roztapiam granice, ktore we mnie ktos nieumyslnie umiescil i zylam z nimi przez lata majac wtloczone, ze bogaci sa zli, a biedni dobrzy, a w zyciu by cokolwiek osiagnac trzeba ciezko pracowac. Innej drogi nie ma. Wiem, bo sama doswiadczam co dzieje sie w moim zyciu jesli tylko uda mi sie spojrzec na nie jak na dar przepelniony pragnieniem szczescia i milosci. Wiem, bo patrzac na wlasne zycie widze, ze czlowiek moze stawac sie spelnionym bez znaczenia co o nim mowia inni i co on zyskuje lub traci.

Pamietam pewna kobiete, na imie jej bylo Apolonia. Kobieta ta przezyla wojne, oboz, smierc wlasnego dziecka, ktore bylo jeszcze niemowleciem, a zmarlo poniewaz na niej dokonywano chemicznych eksperymentow gdy byla ciezarna. Kazdego dnia gdy wysluchiwalam jej opowiesci pragnelam na kleczkach dziekowac za wlasne zycie i dary jakimi zostalam obdarowana. Poznajac ja blizej uczylam sie wartosci zycia kazdego dnia, patrzac jak ona ukochala to zycia i blogoslawila je niegdys jako mloda dziewczyna, pragnac zycia mimo tak okrutnej traumy i jak z owym entuzjazmem tworzyla swoje makatki i sweterki na starosc,  dla wnuczat z adoptowanych dzieci, bo sama juz rodzic nie mogla. Pani Apolonia jest jedna z tych osob, ktore zawsze, gdy tylko popadam w przygnebienie przypomina mi o wartosci zycia i bledzie logicznym jaki mi wszczepiono do glowy i serca.

Niech ta historia stanowi dla Ciebie memento zawsze gdy tylko zaczniesz rezygnowac z rozwijania swoich darow, talentow i pragnien w imie wpisanej w Twoj kod kreskowy, niemoznosci, niepoprawnosci czy falszywej skromnosci. Bo od jakosci Twojego zycia zalezy jakos zycia ludzi wokol Ciebie.

7 lis 2012

Warto

Witaj,

Niesamowite sa te chwile, kiedy sie chce cos zrobic! Napisac, zatanczyc, pogadac, wyspiewac, wymalowac.... Cokolwiek! Wazna jest ta silna potrzeba zrobienia czegos co wyplywa od wewnatrz. Wtedy jest taka niezmierna sila i moc i wszystko wyglada naprawde zupelnie inaczej! Zmeczenie jakby tracilo na mocy, ospalosc zanika ustepujac miejsca energetycznej aktywnosci, jest jakby zywo, radosnie. I wtedy chce sie jeszcze wiecej i jeszcze wiecej. Chce sie dzialac. Chce sie zyc. Chce sie byc jeszcze bardziej soczysta i jedrna w calym swoim jestestwie. Jest niesamowitosc!!
O to chyba chodzi w tworzeniu, o te sile wlasnie, ktora nie daje Ci spac i kaze cos tworzyc. O te radosc, ktora napedza Twoje dzialanie, a w komorkach pokarmy spalaja sie tak niezwykle intensywnie, ze cale cialo dostaje jeszcze wiekszej energii. Cala ploniesz!!!!
I nie jest wazne kto to widzi, wazne jest Twoje doswiadczenie. To co dzieje sie tu i teraz, w chwili tworzenia. Wazne jest to co rodzi sie teraz w Tobie, wlasnie w tej chwili bo od niej zalezy wszystko! Od niej zalezy jak spojrzysz na przeszlosc i na przyszlosc, jak spojrzysz na obowiazki, pasje, marzenia, ograniczenia, i wszystko inne co Ciebie bezposrednio dotyczy. Ta chwila jest wazna przede wszystkim dla Ciebie!
Ta chwila jest wazna dla mnie! Za jakis czas wejde na tego bloga bo zechce przeczytac tekst, ktory kiedys napisalam. Zachce tego bo wiem co z niego emanuje. Cos czego niewatpliwie mi bedzie brakowalo. Wroce wiec do zrodla, do miejsca, w ktorym wszystko moze sie znowu ukladac, moze znowu dodawac zycia!
Ta chwila jest wazna dla Ciebie bo jestes swiadkiem mojego doswiadczenia. Widzisz co ono moze zdzialac, jak moze przemienic. Widzisz to. Jestes wspoluczestniczka!

Dlatego tak niezmiernie kocham wszelkie formy terapii przez sztuke. Kocham je i wierze w ich doglebne dzialanie, przemiane i uszczesliwienie. Kocham to co jest tak niezwykle - dostep do bycia szczesliwa tu i teraz!

Cudownego dnia Ci zycze - odpal ten filmik:)
Kompozytorkami muzyki jest oczywiscie Marysia i Natura:)

5 lis 2012

Blokady i mozliwosci

Witaj,
za chwile uslyszysz kilka slow na temat mojego doswiadczenia blokad i mozliwosci. W ramach uzupelnienia tego co uslyszysz dopowiem jeszcze pewna rzecz. Ten krotki filmik nagrywalam dwa dni temu. Wowczas wiedzialam, ze nadchodza zmiany, jednak nie wiedzialam, ze zaskocza mnie tak szybko. W glowie mialam pewne pomysly, ale jeszcze nie mialam odwagi by je wyartykulowac choc jednoczesnie chcialam je pielegnowac. Okazalo sie, ze czesc z owych mysli, ktore klebily sie w mojej glowie, nie wypowiedziane, nie upoblicznione wczoraj sie zwyczajnie zmaterializowaly. Otwartosc jaka mi towarzyszyla pozwolila mi przyjac szanse, ktora sama do mnie przyszla z wdziecznoscia zamiast odrzucic ja bo: nie wypada, nie wiem czy sie wywiaze, nie powinnam, itp. Te dawne mysli nie istnialy. Pozwolilam sobie byc otwarta na to co przychodzi.
Dzis pisze majac zmiany w reku, glaszczac je po siersci jak mruczacego kota. Czesc blokad i lekow zostala przepracowana na przestrzeni wielu lat i teraz widze tego efekty. Oczywiscie kazda zmiana wprowadza zamet, niejasnosc w oczach obserwatora. Dla jednychjest powodem do zbudowania muru, dla innych poddania sie lekowi, dla jeszcze innych swego rodzaju zawisci. Reakcje sa rozne i one teraz sa moim zadaniem. Reakcje innych na moja zmiane, na moj krok. To pewna konsekwencja zmiany. Konsekwencja otwarcia sie na mozliwosc, ktora nadeszla. To kolejna lekcja lub moze nie lekcja, a konfrontacja rzeczywistosci minionej z rzeczywistoscia obecna.
Dziekuje za przeczytanie i za wysluchanie moich przemyslen na temat zmian, blokad i otwarcia na mozliwosci.
VIDEO

4 lis 2012

Nie CZY tylko JAK

Szukanie metody jest moim zadaniem. Szukanie metody zawsze bylo moim zadaniem, ale przez lata o tym nie wiedzialam. Nie wiedzialam, ze mozna... Nie zastanawialam sie wiec nad metodami. To proste!
Kiedy sie dowiedzialam, ze mozna, potrzebowalam masu czasu by w to uwierzyc. Uwierzyc w namacalne... Poniewaz wiara w oczywistosc byla ogromnie trudna, zmienilam kierunek - zaczelam obserwowac i podjelam nauke niecnej masci, mianowicie sprawdzenie czy to co oczywiste dziala. Znowu czas mijal, bo tak od razu nauczyc sie czegos w co sie raczej nie wierzy, nie da.
A teraz wiem, ze mozna. Nie zawsze jeszcze jest to dla mnie oczywiste. Wciaz wiele rzeczy wydaje mi sie pozostawac niemozebnymi. Ogolnie jednak wiem, ze mozna wiec teraz ucze sie szukania metod.

Przekonania

Czlowiek bez przekonan chyba nie umialby funkcjonowac. Ja bym nie umiala. Z drugiej zas strony latwo ulec zludzeniu, ze przekonania sa na zawsze, ze wszystkie przekonania sa na zawsze. A przeciez tak chyba tez nie jest. Bo z biegiem lat poznajemy nowe mozliwosci, nowe wyjasnienia, nowych ludzi i wszystko to lacznie ukazuje nam zupelnie nowa perspektywe.
Pamietam kiedy bylam dzieckiem i chodzilam do szkoly podstawowej czasami jezdzilam na wycieczki do Warszawy. To bylo dopiero wydarzenie! Zapakowane kanapki, owoce i picie, zatloczona dzieciarnia przed autobusem, pozegnania z rodzicami i odjazd. I te 50 kilometrow bylo niemal jak podroz w nieznane. A to Sala Kongresowa, a to Lazienki, a to Wilanow i tak wciaz. Pamietam, ze jak prywatnie z mama jezdzilam do Warszawy, mama zawsze mowila mi bym sie ladnie ubrala, bo jedziemy do stolicy. Tak tez bylo. Ubieralam sie niemal na galowo.
A potem kolejny krok. Szkola z internatem. Zaczynam mieszkac w Warszawie. Jakaz to zmiana! Pierwsze dni wrzesnia jezdzilam do centrum po to jedynie by delektowac sie mozliwoscia chodzenia po Marszalkowskiej, Nowym Swiecie, po Starowce dlatego tylko, ze mam taka ochote i tak latwy dostep. Potem wsiadalam w slawne 122 by wrocic do internatu przed 17.00. To bylo czarujace! Jakaz w tym byla wolnosc! Ile oddechu dla zahukanej dziewczyny z malego miasta! Wolnosc i oddech! Lata mijaly. Liceum sie skonczylo, zaczely sie dylematy zwiazane ze studiami, praca, powrotem lub nie... Trzeba bylo zrobic cos by nie wracac do tego malego, klaustrofobicznego miasta. I tak mijaly lata, a stolica, ktora niegdys napawala zachwytem i trwoga jednoczesnie kilka lat potem stala sie zwyczajnym skupiskiem ludzi, miejsc i ulic. Codziennosc. Dostepnosc.
Kilka lat pozniej znowu stalo sie cos. Pierwsza w zyciu emigracja. Najpierw na miesiac, zeby siebie sprawdzic. Czy to na pewno dla mnie czy nie. Czy to na pewno moja droga czy jedynie marzenia niedostosowane do osobowosci. Miesiac minal szybciej niz sadzilam i juz chcialam przygotowac wszystko by wrocic. Czy tez, wyjechac. Tym razem na stale. Nie stalo sie tak jeszcze, jednak przekonanie w glebi siebie pozostalo - to jest moja droga! Chce emigrowac! Lub inaczej, dusze sie w Polsce, a ja chce zyc mogac normalnie oddychac. A w Polsce sie dusze.
Dzis siedze przy stole w pokoju z widokiem na hotele i nadmorskie niebo. Po napisaniu tego postu wyjde na spacer nad morze, ktore mam w zasiegu reki, i mimo, ze jestem teraz tu, wiem wciaz co sie dzieje w Grojcu, w Warszawie, w Polsce. Czy patrze na nie tak samo jak 20, 15 czy 10 lat temu? Czy moje przekonanie o klaustrofobicznym Grojcu i wysublimowanej Warszawie pozostalo takie samo? Nie. Uleglo zmianie i to dramatycznie. Bo z tej perspektywy wiele rzeczy wyglada inaczej.
Przekonania. Dla jednych na cale zycie, dla innych relatywne na zawsze. Dla jednych warte smierci by je chronic, dla innych latwe do sprzedania jak bagietka we francuskiej piekarni. Przekonania.
Ja konfrontuje je wciaz ze soba. Niezmiennie, od kilku lat zadaje pytanie - a co jesli nie mam racji? Co jesli to co wyznaje jest niesluszne? Przeciez Slonce, nie od zawsze bylo centrum naszego malego swiatka... Tacy, ktorzy zadaja pytania i pozwalaja sobie na podwazanie wlasnych przekonan maja chyba niezmiernie ciezko. Mnie w kazdym razie bywa ciezko z tym jarzmem. Z drugiej zas strony o wiele ciezej mi ze stagnacja i poddanstwem.
I tak oto staje na rozstaju.
Udanej podrozy w swiat przekonan Wam zycze:)

2 lis 2012

Demony

Demony to takie cos co towarzyszy w zyciu bez zaproszenia. A to dziecinstwo w patologicznej rodzinie, a to spoleczne uwarunkowania, a to blokady, ktore sobie tworzymy, az wreszcie stajemy sie wiezniami zycia i smierci. A przeciez dano nam wolnosc...
Pomagaja nam duchowni, przyjaciele, terapeuci i inni, ci, ktorzy tez przeszli przez zycie swoje i maja cos do powiedzenia. Pomagaja z dobra intencja, wierzac w moc pomocy, jednak prawda jest fakt, ze kazda z nas swoje demony opanowac musi sama.
Cokolwiek tu pisze jest tylko moja historia. Kto wie, moze czasem sie w niej odnajdujesz, moze czasem wydaje Ci sie podobna, moze kiedys doswiadczalas podobnych odczuc i mialas podobne przemyslenia, a moze inaczej - teraz czytasz moje slowa i za jakis czas Ci sie one przypomna. Wtedy przypomnisz sobie, ze tak.... ktos kiedys juz przez to przechodzil. Podobienstwo czasem moze byc niezwykle wielkie, wrecz zludne. Latwo wowczas zasugerowac sie opowiesciami innych by znalezc swoja wlasna droge, jednak wciaz to sa historie innych ludzi, a my na wlasne zycie mamy znalezc wlasna metode.
Mam kilka takich demonow, z ktorymi walcze od lat. Kiedys nawet nie bylam ich swiadoma. Czasem sobie mysle - jak wielu rzeczy wciaz o sobie nie wiem? Jak wiele demonow mna wciaz kieruje, a ja nawet nie mam tego swiadomosci? Ale wroce, do tych, ktore w jakis sposob juz zidentyfikowalam.
To troche jak fobia, wiem, ze to jest, wiem w jakich sytuacjach sie pojawia, jak z nimi sobie radzic, ale kiedy juz nastepuja - jestem bezbronna. Powtarzam te same schematy tak jakbym miala klapki na oczach i zyla kompletnie nieswiadomie. Hm, stopnia swiadomosci pewnie nigdy nie okresle i pewnie nie o to chodzi. To co mi teraz siedzi w glowie to fakt bezbronnosci wobec siebie samej. Okazuje sie, ze wiedza i proby radzenia sobie czasem po prostu nie wystarczaja. Czasem trzeba mi kogos, wlasnie tego przyjaciela, duchownego, czy obcego czlowieka w pociagu, ktoremu mozna powiedziec wszystko i czuc sie uwolniona. A wtedy ponownie sprobowac od nowa, z czysta karta.
Nie zakoncze dzis w zaden wysublimowany sposob. Napisze jedynie tyle, ze jestem zmeczona od permanentnej konfrontacji z osobistymi demonami.