18 lut 2014

Z całym szacunkiem dla Dzieci

Dwa lata temu narodził się cud. Małe stworzenie, które od początku pokazało, że ma charakter i tupet. Stworzenie, które będąc w centrum mojego małego świata zaczęło naprawiać moje błędne myślenie, odświeżać moje zakurzone pragnienia i mobilizować do bycia otwartą na świat i siebie. Bo dopiero tak małe dziecko ukazuje jak bardzo człowiek w swej dorosłości siebie ogranicza...
To dzięki Meriam powstały 5-minutówki i dzięki niej powstało Poczytaj mi Mamo. Poczytaj mi Tato. Ma zaledwie dwa lata, a już tyle osiągnięć!
To dzięki dzieciom, dzięki Meriam i Leili poznałam wspaniałych ludzi, którzy mieszkają w naszej okolicy, kreatywnych, otwartych, ciepłych i szczerych. To dzięki dziewczynkom zaczęłam wracać do własnych pasji i otwierać się na szalone pomysły. To one uczą mnie koncentracji na tym co mnie fascynuje i ignorancji tego co nie jest warte uwagi. To dzięki nim poznaję wciąż siebie. Dzięki nim poznaję Was.

Dwa lata temu powiedziałam - TERAZ JUŻ WSZYSTKO MOGĘ.
Dwa lata później potwierdzam te słowa!

Z okazji urodzin mojego małego cudu życzę wszystkim Rodzicom otwartości na chwilę, która jest tu i teraz, mądrości w wyborze tego co jest źródłem szczęścia i ogromu miłości, która pomaga przetrwać wszelkie przeciwności.

Monika

14 lut 2014

Bardzo ciekawe

... jak bardzo zmienia sie spojrzenie na życie pod wpływem doświadczeń i poznanych ludzi. I tylko chęć poznawania, zachwycania się i szczera decyzja o byciu otwartym pozwala zachwycić się różnorodnością. Spięte o reguł i nakazów pośladki są może i sprężyste, ale kiedyś się zmęczą i będą zwiotczałe....

.... można, można siebie odnaleźć. Trzeba wpierw uświadomić sobie potrzebę poszukiwania.

... jaka byłam będąc dzieckiem? Nie wiem. Wiem kim się staję będąc dorosłą osobą....

... można zaufać? Pewnie tak. Jeśli nauczyło się ujarzmić oczekiwania....

.... być i żyć.

... ciąg wydarzeń, który prowadzi do kulminacji. cisza z hałasem, porządek z chaosem, bierność z aktywnością.

AMEN

9 lut 2014

Oczekiwania

Coraz częściej przyłapuję się na tym, że jestem poirytowana lub zniesmaczona, albo najzwyczajniej w świecie wściekła tylko z jednego powodu. Tak, emocji może być mnóstwo, a ich źródło aż jedno. Jakie?



















Oczekiwania.











Sto lat temu, za górami i lasami, w krainie miodem płynącej miałam przyjemność poznać człowieka, z którym przegadaliśmy miliony godzin. W wyniku naszych rozmów 'nauczyłam się' by nie stawiać wobec życia oczekiwań. By wyzbyć się owej choroby i stać się wolną. No tak.... Zgadzałam się z takim podejściem i bardzo je chciałam w sobie rozwijać, jednak do dziś widzę, że to kolejny przykład rozłamu teorii i praktyki w moim życiu. I myślę sobie, co byłoby gdybym nigdy nie zaraziła się tą chorobą? Jakie byłyby moje emocje, reakcje i codzienność?
Hm..., kto wie, może byłoby łatwiej, a może nie. Może moje gdybania są jedynie odzwierciedleniem moich pragnień? Może jest w nich szczypta prawdy?



Myślę, że bez oczekiwań może być łatwiej niż z nimi. Oczekiwania względem drugiego człowieka, okoliczności, codzienności, która nie układa się po mojej myśli... Wszystko to wprowadza mnie w stan złości i frustracji, jeśli tylko dzieje się nie po mojej myśli. Koncentruję się na tym czego nie chcę, poczucie humoru zanika, poszukiwanie ofiary, na której można się wyżyć staje się natychmiastową koniecznością. A przecież można inaczej. Można zwyczajnie obserwować i przyjmować. Można cieszyć się dobrymi chwilami i aktywnie uprawiać role w swojej zagrodzie życia. Można. Można się tego prawdopodobnie nauczyć.






I nigdy nie jest za późno.

Kiedy to było?

Zastanowiła mnie dziś jedna rzecz. Określę ją w formie pytań:
Kiedy ostatnio leżałaś z zamkniętymi oczami, słuchałaś muzyki klasycznej i delektowałaś się dźwiękami, które dobiegały do Twoich uszu?
Kiedy wzięłaś relaksującą kąpiel w atmosferze, którą stworzyłaś zgodnie z osobistymi potrzebami?
Kiedy zatańczyłaś nago, delektując się muzyką i własnym ciałem?
Kiedy poświęciłaś czas sobie samej?
Kiedy byłaś prawdziwa?

Zaproponowałam dziś grupie małych dzieci by położyły się na podłodze, zamknęły oczy i wsłuchały w muzykę Chopina. Była to krótka chwila. Potem, mając wciąż zamknięte oczy miały malować obrazy rekami i nogami. Wciąż leżąc i słuchając. Dzieci były otwarte na wykonanie tego ćwiczenia. Nie potrafiły utrzymać zamkniętych oczu, bo ciekawiło je co się działo wokół, jednak poddały się zadaniu.
Dorośli, którzy asystowali, spoglądali na siebie.
Nie pytałam czemu. Nie wiem co czuli i o czym myśleli. Wiem, że nie udało im się poddać czarowi chwili....

Było pięknie. Muzyka, która płynęła z głośników odbijała się od ścian tworząc bardzo przestrzenne wyobrażenia (w mojej głowie). Żal mi było, że akurat wtedy prowadziłam zajęcia bo sama z chęcią, zamknęłabym oczy i słuchała... Taka chwila zasłuchania, wyciszenia, przeniesienia się do krainy dźwięków. Piękna kraina.... A jednak nie każdy miał naturalną swobodę by zagłębić się w tej tajemnicy.

I myślę sobie, czy na pewno nie ma na takie chwile czasu? Czy może ten czas upływa na karmieniu niedopieszczonych doznań po to by utwierdzić nas w przekonaniu, że życie jest trudnym doświadczeniem? Po to byśmy uwierzyli, że nie mamy czasu dla siebie...

Mamy. Myślę, że mamy go wystarczająco dużo. Myślę, że ja mam go wystarczająco dużo. Mam przecież dzień i noc, jasność i ciemność, aktywność i bierność. Mam wszystko by delektować się byciem.

Pójdę już. Chcę poświęcić czas swoim marzeniom:)

1 lut 2014

Tak sobie myślę

Za kilkadziesiąt godzin osiągnę po raz kolejny 'wiek dojrzały'. I myślę sobie, jakaż jestem szczęśliwa, że liczby tak bardzo mi są obojętne. Patrzę na tę liczbę i jej nie rozumiem. Nie wiem co ona oznacza, co się za nią kryje. Jak powinnam się zachowywać, czego powinnam unikać lub nad czym pracować. Patrzę na ten znak liczbowy i nijak mi nie zależy na nim, na jego wartości, ani jakości. On po prostu jest. Tak jak ktoś kiedyś wymyślił koło, tak też ktoś kiedyś wymyślił liczbę....

Jest jednak coś co miga mi w głowie coraz częściej - jak bardzo jakość życia zmienić się może pod wpływem śmierci? Teraz, gdy moja rzeczywistość zupełnie nie wskazuje, że mi do niej blisko, i za jakiś czas, gdy spotkanie z nią będzie nieuchronne?
Śmierć zmienia życie.
Czy oby na pewno?
Jak wiele lęków, jak wiele smutków, jak wiele wstydu może zostać zwolnionych z etatów i godzin nadliczbowych w obliczu śmierci??? Jak bardzo może to uwolnić człowieka w jego powrotnej podróży do szczęścia?


Gdyby tak nie patrzeć horyzontalnie, na ludzi, którzy kroczą obok, ale wertykalnie, na siebie w perspektywie wielobarwnego nieba.... Czy obecna JA ma odwagę stać się szczęśliwszą???


Tego Tobie i sobie życzę.
Monika

I że Ty masz na to czas....:)

Szczęśliwie słyszę takie słowa od osób, które mi szczerze dobrze życzą:)
Szczęśliwie mogę się otaczać osobami, które mi szczerze dobrze życzą. I ze wzajemnością!
Cieszy mnie to, bo mam poczucie swoistej dojrzałości, tego rodzaju samouświadomienia, z którego jasno wynika gdzie widzę biel i czerń, a gdzie kolory tęczy. I nie jestem w tej świadomości odosobniona.

Nie, to nie jest tak, że mam mnóstwo czasu na prowadzenie bloga, na zabawę z dziećmi, bycie mamą, itp. Jeśli spojrzeć na daty moich wpisów, oczywistym się stanie, że blog ten jest zamrożony. Czy mam go na siłę ocieplać? Byłoby to sztuczne, czyli nie moje.

Wybieram ciszę tam gdzie czuję ciszę. Wybieram aktywność tam gdzie czuję aktywność.
Teraz na blogu jest cisza.
Kobieta żyje. Kobieta żyje swoim życiem, swoimi troskami, wyzwaniami. Kobieta uczy się tego co nowe. Kobieta uczy się siebie w nowych sytuacjach i relacjach. I cóż, czasem sama łapie się za głowę jak bardzo jest w błędzie...





Pamiętam czas gdy każdego poranka między wypuszczeniem Flemme'a na dwór, a wzięciem prysznica pisałam na blogu. Stół stoi przy oknie. Mieszkanie na drugim piętrze. Wokół brak wysokich budynków. Zima, lato, długi czy krótki dzień - pisałam. Nie lubię gdy rano mi się wchodzi w drogę. Mam swoje rytuały i lubię je z dbałością pielęgnować. I właśnie kilka lat temu miałam ów rytuał porannego pisania. Miałam mnóstwo przemyśleń, którymi chciałam się dzielić i zwykle trafiałam w potrzeby kilku osób. Wtedy też moja korespondencja była mocno ożywiona bo ludzie mieli swoje odczucia, którymi się ze mną dzielili, po odczytaniu tekstów.

Teraz żyję i wiele z tego życia ma pozostać za kurtyną prywatności. Wiele myśli kołaczących się w mojej głowie nie łaknie już komentarzy. Czy to oznacza, że przestanę pisać? Nie wiem. Może tak. Jeśli tak się stanie to będzie to kolejnym krokiem w życiu Kobiety.

Ostatnie lata nauczyły mnie jednej niezwykle ważnej rzeczy - aby działać. Aby działać w zgodzie ze sobą. Bez znaczenia czy mamy wystarczające umiejętności (któż bowiem jest władny by je oceniać?  bezimienne konwencje???), czy mamy takie środki jakie nam się marzą. Ważne by działać tu i teraz w zgodzie ze sobą.
Jeśli działaniem jest milczenie - milczeć.
Jeśli działaniem jest praca - pracować.
Jeśli działaniem jest taniec - tańczyć.
Jeśli działaniem jest pisanie - pisać.
Działać zgodnie ze sobą oznacza, że najpierw trzeba poznać trochę siebie by mieć świadomość własnych pragnień i potrzeb. Potem dokonać wyboru czy są one zgodne z nami czy też nie.



Człowiek stał się więźniem posiadania. Kobieta i mężczyzna. To smutne bo przez to zatracamy świadomość i doświadczenie istnienia....






Weź głęboki oddech. Weź tyle oddechów ile Ci potrzeba, potem zamknij oczy i całą sobą pomyśl o SOBIE.