29 lis 2014

Wyzwanie

Długo na ten dzień czekałam. Moment uświadomienia sobie jak wielka jest skala wyzwania był niezwykły. Wydarzył się w chwili gdy wokół działo się wiele innych spraw. Były to sprawy ważne. Od początku wiedziałam, że idę na spotkanie z lwem i wiedziałam, że pójdę i wytrwam. Stało się. Wzięłam na siebie całą pogoń myśli, spojrzeń i ocen ze świadomością, że są małe wobec spraw prawdziwie znaczących. Uświadomiłam sobie, że to właśnie świadczyło o mojej wewnętrznej klarowności. Wiedziałam, że jest światło i wiedziałam, że jestem cieniem platonicznego więźnia.

Czasem walczę ze sobą. Walczę w chwili gdy nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Złoszczę się wówczas okrutnie i miętolę własne ego za ten stan. Niby mam pomysły, niby potrafię wybrnąć z sytuacji, a jednak są sfery, w których jestem wiecznie bezbronna. Dziś natomiast jest spokój. Nie ma walki ani obelg wewnętrznych. Jest cisza. Był zasłużony odpoczynek. Jest świeczka i czas na słowo przez siebie zapisane. Jest refleksja.

To ważny czas w moim życiu, a doświadczenia, które spotykają zarówno mnie jak i osoby w moim kręgu są niezwykle kompatybilne. Wiele spraw się klaruje. Wiele kontaktów znajduje właściwe miejsce. Wiele osób ukazuje prawdziwe twarze. I okoliczności, które nie są tłem, a bohaterem zdarzeń... One obecnie odgrywają główną rolę. Trudno więc powiedzieć, że są szeregiem przypadków czy zbiegów okoliczności. Trudno powiedzieć, że są bez znaczenia.

Zgoda, zgoda na świat daje niezwykłe uspokojenie, siłę do przetrwania, dystans.

23 lis 2014

Wracam

Chyba powracam. Mam wrażenie, że z wolna powracam.
Mam poczucie, że coraz częściej jestem ze sobą, że mam więcej tych chwil, które smakują jak najlepsze wino. Coraz częściej spoglądam na świat swoimi oczami. Czuję swoim sercem. Definiuję swoim umysłem.
Wiele lat temu bycie matką nie przychodziło mi nawet do głowy. Dziś jestem nią i uczę się siebie w tej roli. Można się zapomnieć. Można oddalić się od siebie by być blisko dzieci. Można się zapędzić. Kto wie, może nawet i ja się zapędziłam. Ale dziś widzę, że wracam do siebie choć wcale nie wracam do tego samego miejsca.
Czego się nauczyłam? Wiele. Głównie chyba tego, że nadszedł czas by podejmować świadome wybory, nie oglądać się za siebie, na innych, itd. tylko być w sobie. Bo w pewnej chwili to co myślą inni jest dosłownie NIEISTOTNE. I wówczas świadomość siebie rośnie, nie wymaga już luster, oklasków ani krytyki. Wymaga jedynie chwili siebie.

22 lis 2014

Z boku czyli gdzie

W pewnej chwili zabrakło czasu. Nie starczyło go na bycie tu i tam w tym samym czasie. Chęci bywają olbrzymie, możliwości się mnożą, a jednak wszędzie choćby się chciało, być nie można... Czy na pewno chcę?
Czy na pewno potrzebuję?
Znaleźć swój ląd, swoje zadanie. Iść w tym kierunku. Być u siebie.

Bywa, że jestem częścią całości na dystans, że w czymś partycypuje bo tam się czuję, jednak nie jestem w pełni. Bywa, że tak się dzieje bo okoliczności... Bywa, że tak się dzieje bo tak wybieram. I tak jestem sobą będąc w sobie i trochę w innych przestrzeniach. U siebie przy kubku herbaty i zwyczajnej codzienności, u innych na różne sposoby. Czasem burzę. Czasem tworzę. Czasem komentuję. Czasem milczę. Jestem tam i tu i wtedy pytam gdzie ja właściwie jestem?

A może to zupełnie naturalne? Może gdy mój świat istnieje naprawdę, w innych światach mogę być już jedynie cieniem? Może nie ma w tym niczego zaskakującego, tylko ja uległam iluzji, że można być wszędzie?

Rytuał przejścia

Kolejny krok w życiu łączy się z przemianą, z oczyszczeniem. Rotacja myśli, czynów, priorytetów, celów, ludzi. Da się wyczuć zmieniający kierunek wiru rzeki. Nagle coś co było istotne, spada na daleki plan, coś innego staje się najważniejsze. Wszystko jest czasowe, określone perspektywą teraz i potem. Kiedyś się tego bałam, odczuwałam silne emocje. Dziś wciąż są emocje, jednak jest więcej spokoju, dystansu i ciszy. Jest. Jest jakoś i to jest faktem. Ja i Ty postrzegamy to co jest zupełnie inaczej. I to jest ciekawe. Możemy się dzieli, wymieniać. Mamy czym się dzielić.
Wciąż jednak są myśli i uczucia gdzieś w środku i one przywołują sferę bezpieczeństwa. Przypominają o tym co było takie dobre i wygodne i już okiełznane. A tu zmiana.
Ludzie nie lubią zmian. Lubimy jednak to co po nich następuje.
Oczyszczenie.
Rotacja myśli, ludzi, działań i priorytetów.
To co było ważne, odchodzi na dalszy plan.
Teraz ważne jest coś innego.
Trochę pobolewa. Trochę męczy. Trochę smuci. Ale wrota są już otwarte. Czas je przekroczyć.

16 lis 2014

Nie ma

Nie ma. Czasem nie ma z kim rozmawiać. Ludzie mijają. Priorytety się zmieniają. Kolejni ludzie są na jakiś czas by znowu odejść, by przyszli następni. I z jednej strony jest smutek bo nie ma mnie już tam, albo nawet i tu już mnie nie ma, i wciąż jeszcze nie mam mnie tam dokąd podążam. Wolność myśli, przekonań, bagażu spowita dogłębnym zrozumieniem swojego świata.
Czy zawsze idę pod prąd? Chyba nie. Czy zawsze idę z prądem? Też chyba nie. Czy zawsze wiem dokąd i dlaczego idę? Czasem o tym zapominam.
Dziś zaświeciła iskra nadziei. Już tu mnie nie ma. Już kończą się moje frywolne działania. Zaczynam być tam.
Czy się zawiodłam? Właściwie to chyba nie. Ci, którzy mają być, są. Reszta nie miała większego znaczenia. Nic nie zmieniło się w mojej nacji, jedynie moje myślenie uległo zmianie - chcę mieć dzieci polskojęzyczne w granicach rozsądku. Czas chyba określić owe granice. Bo po co mieć wokół ludzi i ludzi... Lepiej mieć jednak osoby.
Macierzyństwo wnosi wiele. Dziecko zmienia perspektywę. Poznałam już kilka polskich matek, które odseparowane od Polaków poszukują ich gdy stają się matkami. Ten fakt pokazuje jak ważne są dla nas korzenie, jak ważne pytanie o to kim jesteśmy i skąd się wywodzimy. Jednak przychodzi czas gdy macierzyństwo zostaje okiełznane i czas wrócić do własnej skóry. To właśnie wtedy rozpocznie się walka o ogień.
Może to i dobrze, że nie ma z kim pogadać. Tak jak kiedyś, w ogólniaku. Może to i dobrze bo teraz mogę na nowo pomówić ze sobą.

8 lis 2014

Lustro

Dawno... Dawno to było, gdy siadałam i pisałam spontaniczne słowa. Od tamtej pory różne wydarzenia miały miejsce, przeróżni ludzie na drodze, historie, których sama bym nie wymyśliła. A podobno taka kreatywna bestia ze mnie;)

Dziś usiadłam i sobie napiszę. Takie słowa właśnie, które nie patrzą na językoznawców, znawców i innych takich, tylko słowa, które zwyczajnie płyną.
Jestem tu sama. Jestem sama z własnego wyboru. Samotność ta nie jest samotna, fizyczna, duchowa. Jest to samotność w nie samotności. Jestem na tyle na ile czuję by być, a oddalam się gdy czuję, że czas na to. Kiedyś nie miałam odwagi się oddalać. Myślałam, że tak nie wolno, że źle mnie ocenią, że zawiodę. Dziś oddalam się. Dziś rezygnuję. Dziś jestem na tyle na ile mi to odpowiada.

Mówią o prawie lustra. Pewnie istnieje. Jednak chyba nie takie płaskie, zwyczajne, ale takie przestrzenne, a nawet i czasoprzestrzenne. Czy istnieje zaś lustro duchowe, spirytualne? Zastanawia mnie w tej chwili znajomość osób. Niektóre z nich są dla mnie niewiadomymi, niektóre pięknymi przygodami. I myślę, że skoro już tak świadomie i intuicyjnie idę przed siebie to po co otworzyłam się na ludzi bez serca? Na łgarzy? Co dają takie znajomości, jaką przynoszą informację? Która sfera mnie jest tak zakłamana i brudna? Hm... nie umiem znaleźć odpowiedzi. Szczerze mówiąc nawet jej nie szukam, po prostu idę tak daleko jak czuję by iść, a jeśli serce zmienia kierunek, ja skręcam. Jednak dziś coś we mnie odnowiło ten temat. Temat osób, lustra, podobieństwa...

To dziwny czas. Bardzo dziwny. Bardzo dużo w nim ruchu. Powroty, odejścia, palone mosty, wyciągane przez mgłę ręce... Dziwny czas, nietypowy, nie pasuje do scenariusza telenoweli. Jak będzie? Jak dalej będzie?

Usiądę. Przyjżę się.