3 gru 2015

O planowaniu odwracając kota ogonem

Myślałam sobie w ciągu dnia, wtedy gdy zaczęłam wreszcie sprzątać, na temat planowania. Bo o planowaniu i motywowaniu teraz mówi się wszędzie i zarabia się na tym niezłe kokosy. Każdy zna procesy psychologiczne, ekonomiczne, jest specjalistą od neuroplastyczności mózgu i wie najlepiej co robić żeby odnieść sukces.
Jestem tak szczęśliwa, że żyje w czasach gdy wszyscy wszystko wiedzą i chętnie dzielą się ze mną swoimi odkryciami!
Kiedyś tak cudownie nie było...
Turbo - Dorosłe Dzieci


Lubię tworzyć. Lubię wymyślać warsztaty, projekty, wydarzenia, lubię aktywizować ludzi. Lubię pisać... jak widać. Nie jestem specjalistką od planowania, ale lubię określać najistotniejsze sprawy. Niech to będą cele czy odcinki czasowe, cokolwiek - lubię mieć jasno określony kręgosłup tego co tworzę, a potem.... Potem lubię, żeby działo się samo:) Lubię niespodzianki, czemu więc mam ograniczać pomysł jedynie do własnych horyzontów? Lubię działać z ludźmi, czemu więc mam odebrać im szansę zaistnienia w projekcie? O to przecież chodzi by było dobrze, esencjonalnie i do zapamiętania!


Po takich oto przemyśleniach, dotarłam do olśnienia. Moment ten osiągnęłam bez spadającego mi na głowę jabłka, orzecha, ani meteoru. Nie doświadczyłam także żadnego uderzenia pioruna choć tak wypatrywałam owej opcji (była w planie!), przyszło samo, wtedy gdy nosiłam w chuście Marikę i nie mogłam ku swej radości gotować, sprzątać, odkurzać, ani - ku mojemu ubolewaniu kąpać się w winie ze świecami i płatkami róży i oczywiście olejami i takimi tam bajerami.... Przyszło co następuje - znając własne obszary, swoją drogę, własne cele współpracuję ze światem a nie wbrew niemu. Dlatego nie składam swoich planów w PLAN, ani nie nadaję im ściśle określonej daty. Zapisuję to co wydaje mi się naprawdę ważne, utrzymuję w pamięci tak długo aż życie pomaga mi zweryfikować, czy to dobry czy chybiony pomysł i z biegiem czasu, średnio przespanymi nocami i dniami bez chwili na samotność i kwintesencję przemyśleń, zwyczajnie wiem czy obrać dany kierunek czy nie.
Jest jeszcze jedna sprawa, osobiście traktuję ją priorytetowo. Mam trochę w głowie zniekształcone neuropołączenia bo w sposób wręcz nadgorliwy lubię być wolna. Doszłam dziś do tego, że trwanie przy spisanym PLANIE natychmiast mnie zniewala, a to oznacza, że już przestaję być szczęśliwa w miejscu, w którym jestem i zwiewam stamtąd gdzie pieprz rośnie. A w życiu chodzi o to by być szczęśliwym, tak czy nie?


Otóż jeśli nie pamiętasz mojego wpisu na temat szczęścia, to zapraszam Ci do jego przeczytania lub, co nawet bardziej sensowne, wyłączenia komputera i wniknięcia w temat szczęścia. Bardzo polecam, ja o tym pojęciu długo słuchałam, często słyszałam, ale właściwie nigdy ono do mnie nie dotarło. Myślę, że wciąż dociera, ale odkąd mam przebłyski zrozumienia i doświadczenia - zawsze uznaję je za początek wszystkiego:)
Szczęście jest jak kierunkowskaz. Jeśli gdzieś jest mi źle - na przykład w moim PLANIE - to znaczy, że ten plan nie jest dla mnie i mi nie służy. Kolejny raz cieszy mnie, że poznaję własne ja, uczę się co mi przynosi radość, a co wzbudza klaustrofobiczne odczucia. Cieszy mnie to bo niegdyś jednak próbowałam się dopasowywać do ustalonych reguł. Ja byłam nieważna.


Ot i tyle.
Życzę Ci spokojnego wieczoru, takiego, który przynosi ukojenie, może jakiś przełom. Takiego, który za Tobą tęskni i dobrze Ci życzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz