7 gru 2014

Pogubiłam się.

Tak sobie myślę, dokąd i skąd? Czy to siła, odwaga, słabość czy wewnętrzna potrzeba? Czy naprawdę TEGO nam potrzeba? Czy naprawdę TACY jesteśmy? Skąd te wszystkie normy i prawa I gloryfikowanie tych, którym się udało? Co się udało?
O tej iluzji słyszałam dawno, ale nie czułam, nie rozumiałam. Niedawno wróciła. Dziś wraca regularnie. Kim jestem? Na ile jestem własną iluzją, na ile iluzją o sobie? Na ile uwolniłam się od myśli obcych ludzi na mój temat? Jak bardzo zależna jestem od społeczności, której nawet tak do końca nie uznaję, nie szanuję i z którą zdecydowanie się nie utożsamiam? Na ile uwolniłam się od tej grupy?
Dziś zadano mi pytanie, czy lubiłam szkołę? Ależ ja nawet nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie! Jako dziecko nigdy się nad tym nie zastanawiałam bo to było poza tematami do zastanowienia. Do szkoły trzeba było chodzić, a jeśli w czymś się nie 'odnosiło sukcesów', to przecież była to wina delikwenta. Kto by więc się zastanawiał czy lubiłam chodzić do szkoły? A teraz do mnie dociera jak systemowi udało się mnie ogłupić choć miałam zaledwie 7, 9, 14 lat?!?!?!?! Jak to możliwe, żeby istotę, która w swojej naturze ma ciekawość świata i witalną energię i chęci i pragnienia i nie zna granic, by tę istotę doprowadzić do takiego dna!????

W jakim sensie człowiek jest społeczny? W sensie robienia tego co wszyscy? To czemu rajcują nas odmieńcy? Czemu odmienność nie jest normą? Odmienność w sensie SOBOŚĆ?
Pogubiłam się trochę. Tak strasznie się pogubiłam, że teraz siadam i widzę jak powietrze przelatuje mi przez palce. Jak staram się oddzielić trywializm od sensu i idzie mi to ciężko, bardzo ciężko. I myślę sobie - pułapka! Ale największym okrucieństwem tej pułapki nie jest wypłowiały mózg, nie jest to, że wszyscy wzajemnie się oszukujemy, ale to, że wierzymy, że tak właśnie musi być bo... tak jest!

Jak więc jest z tymi normami? O co chodzi z byciem społecznym? I dlaczego bycie społecznym po swojemu może być nieakceptowalne?
Jestem odpowiedzialna za życie. Co to oznacza? Czy wybieram to co jest najlepsze dla życia? Czy wybieram świadomie to co jest dobre? Czy świadomie decyduję się na robienie tego co wszyscy? A może robię to co inni zupełnie nieświadomie? A co to jest uświadomienie? Wyjście z głównego nurtu? To wcale nie jest takie trudne, ale czy to wystarczy?

Pogubiłam się. Żyję na planecie, na której panuje jakiś dziwny chaos. Ludzie wcale nie zachowują się jak zwierzęta tylko jak potwory. Nagle planeta, która przez tysiące lat funkcjonowała według własnego rytmu zaczęła być bytem, który należy dostosować...  do potrzeb ciągle żrącego, nienasyconego człowieka. Planeta jest silna, a człowiek coraz bardziej ogłuszony, głupi, durny!!!!!!! Człowiek tak dalece się zapędził, że świadomie dąży do samounicestwienia i choć niby ludzie się na to nie godzą to jednak - tak być musi bo tak jest.

I po co dekrety? Po co religie? Po co filozofie? Jeśli człowiek z bydlaka przemienia się w potwora?!

Pogubiłam się trochę ale wiem czy lubiłam chodzić do szkoły. Nie! Nie lubiłam. No może poza jednym - przyjaźniami.

Pogubiłam się, ale żyję jeszcze, jeszcze się odnajdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz