4 lis 2012

Przekonania

Czlowiek bez przekonan chyba nie umialby funkcjonowac. Ja bym nie umiala. Z drugiej zas strony latwo ulec zludzeniu, ze przekonania sa na zawsze, ze wszystkie przekonania sa na zawsze. A przeciez tak chyba tez nie jest. Bo z biegiem lat poznajemy nowe mozliwosci, nowe wyjasnienia, nowych ludzi i wszystko to lacznie ukazuje nam zupelnie nowa perspektywe.
Pamietam kiedy bylam dzieckiem i chodzilam do szkoly podstawowej czasami jezdzilam na wycieczki do Warszawy. To bylo dopiero wydarzenie! Zapakowane kanapki, owoce i picie, zatloczona dzieciarnia przed autobusem, pozegnania z rodzicami i odjazd. I te 50 kilometrow bylo niemal jak podroz w nieznane. A to Sala Kongresowa, a to Lazienki, a to Wilanow i tak wciaz. Pamietam, ze jak prywatnie z mama jezdzilam do Warszawy, mama zawsze mowila mi bym sie ladnie ubrala, bo jedziemy do stolicy. Tak tez bylo. Ubieralam sie niemal na galowo.
A potem kolejny krok. Szkola z internatem. Zaczynam mieszkac w Warszawie. Jakaz to zmiana! Pierwsze dni wrzesnia jezdzilam do centrum po to jedynie by delektowac sie mozliwoscia chodzenia po Marszalkowskiej, Nowym Swiecie, po Starowce dlatego tylko, ze mam taka ochote i tak latwy dostep. Potem wsiadalam w slawne 122 by wrocic do internatu przed 17.00. To bylo czarujace! Jakaz w tym byla wolnosc! Ile oddechu dla zahukanej dziewczyny z malego miasta! Wolnosc i oddech! Lata mijaly. Liceum sie skonczylo, zaczely sie dylematy zwiazane ze studiami, praca, powrotem lub nie... Trzeba bylo zrobic cos by nie wracac do tego malego, klaustrofobicznego miasta. I tak mijaly lata, a stolica, ktora niegdys napawala zachwytem i trwoga jednoczesnie kilka lat potem stala sie zwyczajnym skupiskiem ludzi, miejsc i ulic. Codziennosc. Dostepnosc.
Kilka lat pozniej znowu stalo sie cos. Pierwsza w zyciu emigracja. Najpierw na miesiac, zeby siebie sprawdzic. Czy to na pewno dla mnie czy nie. Czy to na pewno moja droga czy jedynie marzenia niedostosowane do osobowosci. Miesiac minal szybciej niz sadzilam i juz chcialam przygotowac wszystko by wrocic. Czy tez, wyjechac. Tym razem na stale. Nie stalo sie tak jeszcze, jednak przekonanie w glebi siebie pozostalo - to jest moja droga! Chce emigrowac! Lub inaczej, dusze sie w Polsce, a ja chce zyc mogac normalnie oddychac. A w Polsce sie dusze.
Dzis siedze przy stole w pokoju z widokiem na hotele i nadmorskie niebo. Po napisaniu tego postu wyjde na spacer nad morze, ktore mam w zasiegu reki, i mimo, ze jestem teraz tu, wiem wciaz co sie dzieje w Grojcu, w Warszawie, w Polsce. Czy patrze na nie tak samo jak 20, 15 czy 10 lat temu? Czy moje przekonanie o klaustrofobicznym Grojcu i wysublimowanej Warszawie pozostalo takie samo? Nie. Uleglo zmianie i to dramatycznie. Bo z tej perspektywy wiele rzeczy wyglada inaczej.
Przekonania. Dla jednych na cale zycie, dla innych relatywne na zawsze. Dla jednych warte smierci by je chronic, dla innych latwe do sprzedania jak bagietka we francuskiej piekarni. Przekonania.
Ja konfrontuje je wciaz ze soba. Niezmiennie, od kilku lat zadaje pytanie - a co jesli nie mam racji? Co jesli to co wyznaje jest niesluszne? Przeciez Slonce, nie od zawsze bylo centrum naszego malego swiatka... Tacy, ktorzy zadaja pytania i pozwalaja sobie na podwazanie wlasnych przekonan maja chyba niezmiernie ciezko. Mnie w kazdym razie bywa ciezko z tym jarzmem. Z drugiej zas strony o wiele ciezej mi ze stagnacja i poddanstwem.
I tak oto staje na rozstaju.
Udanej podrozy w swiat przekonan Wam zycze:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz