11 lut 2015

Stan, który satysfakcjonuje.

Do niedawna pędziłam jak torpeda. Zajeżdżałam silnik, wymieniałam, wlewałam olej i jechałam dalej. Zwykle okres zacierania odczuwałam dość boleśnie - brakiem chęci do życia, witalności, jakiejkolwiek chęci bycia w sobie i w jakiejkolwiek grupie.
Od pewnego zaś, czasu idę wolniej, słucham co mi mówi moje ciało i intuicja, jestem spokojniejsza. Obecny stan jest chyba podobny do medycyny naturalnej - działa wolniej. Za wcześnie by mówić o skuteczności takiego wyboru w perspektywie osiągania celów, jednak już mogę powiedzieć, że teraz mam czas na bycie. Teraz bez pośpiechu zadaję pytania i szukam odpowiedzi, daję sobie czas na zadanie pytania w odpowiednim momencie, będąc bliżej ludzi staję się od nich coraz bardziej wolna, gdy pojawia się zmęczenie, zwyczajnie idę spać.
Nie wiem czy to minimalizm, czy jakiś sposób na życie, ale wiem, że im bardziej doświadczam profitów jakie płyną z takiego sposobu istnienia, tym chętniej się weń zatapiam. Na dodatek dostrzegam jeszcze jeden walor mojego niebytu w bycie, mianowicie czas na dojrzewanie poszczególnych decyzji, które mam podjąć lub podjęłam. Wygląda na to, że gdy pojawia się we mnie poczucie, że chciałabym je już zacząć realizować, to okazuje się to jednak niemożliwe i po czasie okazuje się, że ów brak możliwości to najistotniejsze aktywa, które ze spokojem gromadzę, rozwijam, oswajam się z nimi, po to by z nich skorzystać gdy nadejdzie odpowiednia pora. Po drodze bowiem, życie się toczy, mijają ludzie, zdobywam wiedzę dzięki czemu coraz pełniej nakreślam kształt decyzji.

Może to jest tylko chwila w moim życiu, może pozostanie tak już zawsze. Nie wiem i nie planuję tego. Wiem jednak, że bardzo mi taki stan odpowiada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz