5 lut 2016

Drogi dwie

Znowu popadam w anarchię:) Nie, nie sądzę by to trwało wiecznie, ale taki jest stan chwili, a to o nią właśnie chodzi. Mówi się żeby być tu i teraz, a jakże często tę chwilę omijamy? Bo trzeba planować, trzeba mieć cele, trzeba odnosić sukcesy i mieć kasę. Trzeba mieć i być bo to jest pełnia, a tłumaczenie, że oddanie się tylko li i wyłącznie duchowi, jest złe, bo bycie nie jest wbrew posiadaniu. To dlatego trzeba mieć. I wszystko jasne!

Myślę, że miałam osiemnaście lat gdy czytałam św. Franciszka z Asyżu. Nie pamiętam dokładnie tytułu, ale pamiętam, że taka mała książeczka, mniejsza od formatu A5 wywarła na mnie ogromne wrażenie. Tam właśnie wyczytałam o byciu tu i teraz. Tam wyczytałam o tym, że człowiek jest świątynią Boga. I wówczas miałam te myśli, że przecież szkoły nam są niepotrzebne bo to co mamy wiedzieć i tak już wiemy. Potem wiele lat i tak poddawałam się szkolnictwu i wciskaniu we mnie tego co mi w życiu niepotrzebne. Nadal się poddaję i kto wie, może tak będzie zawsze....

Dziś doświadczam właśnie tego rozdwojenia. Właśnie spędzam czas tak jak nie powinnam, robię to czego nie powinnam bo miałam myśleć o karierze. Słucham, oglądam, dopieszczam uszy, które już dawno nie słyszały niczego nowego.... A przecież miałam inny plan, miałam pracować, mam długą listę spraw.... A ja to wszystko ignoruję i poddaję się bałwochwalczej chwili. Ach ta chwila!....

Są systemy. Obecnie są systemy na wszystko. Systemy i sposoby. Są systemy polityczne, religijne, są sposoby na regulację brwi i robienie paznokci. Są systemy edukacyjne i sposoby na to jak wtłoczyć niezbędną wiedzę. A kilku dni temu pewna młoda kobieta zmarła. Tak po prostu. Zdrowa kobieta po kilku dniach bólu w płucach. Zmarła. Odeszła. Osierociła dwoje małych dzieci. Wartość życia i sposobu na życie. Wartość życia i przeżycia. Do tej pory nie mogę się otrząsnąć.

Cholera mnie bierze, że nie da się wszystkiego oduczyć.
Ogólnie nie jestem jakoś mocno przeciwna systemowi, dopóki nie włazi mi z butami do życia. Jeśli włazi to już mnie nosi. Kiedyś potulnie szłam gdzie mi kazano. Żadna z tych wersji nie jest szczęśliwa. A czy system daje szczęście? A czy je zabiera? Czy bycie kompletnym outsiderem daje szczęście? Może i jest to odniesiony sukces, jednak czy łączy się on z sensem życia. Czy, gdy przestaniesz oddychać, to co było ważne do twego ostatniego tchnienia będzie jeszcze miało sens gdy linia życia twojego serca stanie się płaska?

Pokłóciłabym się z kimś na argumenty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz